Rynek miał nie reagować na wybory w Polsce, ale jednak trochę zareagował. Złoty zaliczył swój najlepszy dzień w tym roku ( nie licząc tych, kiedy interweniował NBP, ale to się nie liczy, dziś żadnej interwencji nie było). Zanotował największy dzienny wzrost wartości od 30 listopada 2010.
Oczywiście, złotemu pomagały generalnie świetne nastroje na rynkach światowych ( po niedzielnej konferencji Merkel i Sarkoziego ), ale złoty i tak wyraźnie wyróżniał się na tle wszystkich walut europejskich. Oto dzienna zmiana euro w stosunku do innych walut Europy. Funt brytyjski najsłabszy, waluty Europy Środkowej najsilniejsze, w tym PLN zdecydowanym liderem.
Skąd taka reakcja, skoro przecież nie było zaskoczenia ? Otóż okazuje się, że jednak było. Po pierwsze rynek w ostatnich dniach chyba jednak w dużym stopniu obstawiał koalicje złożoną z trzech a nie dwóch partii i obawiał się komplikacji przy zawieraniu takiej koalicji. Okazało się, że wystarczą dwie partie, co rynek ucieszyło. A po drugie – i tego na pewno nikt nie przewidywał – PO ma możliwość wyboru. Oczywiście i tak wybierze PSL, ale inwestorzy liczą na to, że tym razem to będzie o wiele słabsze PSL niż przez ostatnie 4 lata. Dobrze to tłumaczy dzisiaj X Trade Brokers:
Co będzie dalej ? Od miesięcy wiadomo, że agencje ratingowe dały Polsce spokój do wyborów, za to po wyborach będą się polskiej gospodarce przyglądać dokładniej. Dziś Standard & Poors dośc jasno dała do zrozumienia jakie są oczekiwania
„dodatkowe działania poza tymi, które już ogłoszono” czyli S&P wyraźnie oczekuje, że rząd zrobi coś więcej. Jak długo będzie na to „coś więcej” czekać ? Ekonomiści dość zgodnie twierdzą, że mniej więcej do wiosny. Jednocześnie spora ich część jest przekonana, że „jakoś to będzie”, tak jak tłumaczył to dziś swoim klientom bank Nomura w raporcie cytowanym przez Reutera:
Bardzo możliwe, że inwestorzy w ogóle nie mają żadnych oczekiwań związanych z reformami. Możliwe, że wciąż działa czar „zielonej wyspy” z 2009. Oni to naprawdę pamiętają, skojarzenie „ Polska – jedyny kraj w Europie, który nie wpadł w recesję” jest do dziś na światowych rynkach finansowych powszechne. Na tle tego co się dzieje w strefie euro jesteśmy superstabilni i superzdrowi ekonomicznie. Dlatego dziś rynek daje Polsce zdecydowanie większy kredyt zaufania niż kiedykolwiek wcześniej. I bardzo dobrze. Ale warto pamiętać, że jedna wiosenna obniżka ratingu może cały ten wizerunek zniszczyć. A wtedy reszta kadencji będzie już znacznie trudniejsza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz