Mamy za sobą wspaniałą sesję giełdową. Obroty przekroczyły 1,9 mld PLN. Niewiele zabrakło, aby dostać się do pierwszej dziesiątki sesji z najwyższymi obrotami w historii giełdy (próg top 10 to 1,98 mld). Mieliśmy ponad 120 tysięcy transakcji. W tym roku więcej było tylko raz - 21 czerwca, a w 2012 nie było ani jednej sesji z liczbą transakcji przekraczającą 100 tysięcy. WIG20 spadał dziś nawet o ponad 6% (gdyby tak zostało, byłaby to najgorsza sesja od dwóch lat). Na zamknięciu był o 4,6% niżej niż wczoraj.
Jeszcze ciekawiej było na rynku kontraktów terminowych. Kontrakt na WIG20 po tym jak wczoraj od szczytu do zamknięcia sesji spadł o 90 punktów, dzisiaj zleciał o kolejne 108 punktów. A w dołku tracił 141 punktów. Czyli od szczytu do dołka w dwa dni przebył drogę 231 punktów. Czyli do ugrania jednym kontraktem (wartość depozytu niezbędnego, aby go mieć to ok. 1800 PLN) teoretycznie było 2310 PLN. Czyli ktoś mógł zarobić na spadkach 128%. Ten kto zagrał na wzrosty i nie uciekł w porę po prostu zbankrutował - rynek wymiótł cały jego depozyt, a biuro maklerskie zapewne zamknęło jego pozycję (i dobrze, bo musiałby jeszcze dopłacać).
Co ciekawe, wolumen obrotu kontraktem na WIG20 wyniósł dziś ponad 104 tysiące sztuk. To najwięcej od sierpnia 2011 (wtedy mieliśmy popłoch na całym świecie, bo USA straciły najwyższy rating). Czyli dziś na kontraktach działo się więcej niż w trakcie kilku ostatnich "dni trzech wiedźm" czyli dni, kiedy kontrakty wygasają, a rynkiem tradycyjnie trzęsie niemiłosiernie. Dzisiaj trzęsło nawet bardziej
Skąd aż taki ruch ? Obawy rynku ładnie podsumował na blogu młodszy analityk z ING Securities, Krzysztof Wańczyk:
Jeśli na polskiej giełdzie OFE od 13 lat były nieustannie inwestorem, który raz na jakiś czas kupuje i raczej nigdy nie sprzedaje, a od 2014 OFE mają przekształcić się w inwestora, który raz na jakiś czas sprzedaje i niekoniecznie ma za co kupować, to faktycznie jest to istotna przesłanka, żeby zmienić pogląd na temat polskiego rynku. A jak rynek zmienia pogląd, to nim trzęsie. Chociaż oczywiście inną kwestią jest to, że w ramach zmian poglądów rynek często lubi przesadzać. A dzisiejsze wyliczenia to w dużej części tylko szacunki.
Jest też intrygująca koncepcja, o której mówił dziś w TVN CNBC Piotr Kuczyński z Xeliona. Otóż kluczowe dla OFE i giełdy jest w tej chwili to, ile osób wybierze OFE i nie przeniesie się do ZUS. Fundusze aby przekonać jak największą liczbę osób do siebie muszą najpierw utwierdzić ich w przekonaniu, że rząd (a jak rząd to i ZUS) to barany, bo właśnie zniszczyły giełdę i przyprawiły nas o krach, a potem utwierdzić ich w przekonaniu, że w OFE się fajnie zarabia. W tym celu oczywiście potrzebujemy giełdowej hossy. Czyli teraz mocno sprzedajemy pogłębiając spadki obciążające rząd, a za jakiś czas mocno kupujemy, aby wywołać silne i długotrwałe wzrosty, dzięki którym ludzie stwierdzą, że OFE są lepsze niż ZUS i w efekcie w OFE zostanie z 70% ludzi. Tyle wystarczy, aby OFE nie musiały regularnie sprzedawać akcji. Chytre, spiskowe i niewykluczone :)
What does Dr. Copper say?
-
https://bondvigilantes.com/wp-content/uploads/2025/09/1-what-does-dr-copper-say-1024x576.pngWe’ve
spent nearly two decades on this blog exploring the econom...
1 dzień temu