Pokazywanie postów oznaczonych etykietą OFE. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą OFE. Pokaż wszystkie posty

OFE mają za dużo akcji. Będą musiały trochę sprzedać.




Wyobraź sobie, że jesteś zarządzającym w otwartym funduszu emerytalnym. Zostało ci dwa i pół miesiąca starej ery. 31 stycznia rozpocznie się nowa era. Do 31 stycznia musisz spełnić kilka warunków, których (wiele na to wskazuje) teraz jeszcze nie spełniasz.

Po pierwsze ,31 stycznia według projektu ustawy udział w portfelu funduszu obligacji skarbowych, drogowych i innych papierów gwarantowanych przez państwo nie może być mniejszy niż 3 września.



Tabela poniżej pokazuje jak zmienił się udział obligacji rządowych, drogowych i innych gwarantowanych przez państwo w ciągu września i października. Jeśli jesteś z Aviva OFE to nie masz problemu. Jeśli jesteś z każdego innego funduszu to masz, bo od września do końca października udział wymienionych aktywów w twoim portfelu znacznie spadł. Masz 2 i pół miesiąca na to, żeby ten udział znów podnieść.

Aby udział obligacji wrócił do poziomu z początku września musisz dokupić obligacji. Ale nawet jeśli je dokupisz, to cel osiągniesz tylko jeśli w tym samym czasie nie będziesz kupować akcji na giełdzie. Nie kupuj więc akcji. Nawet jeśli będą tanieć, przez te dwa i pół miesiąca raczej nie masz możliwości ich kupna, bo ich udział w portfelu masz za wysoki względem obligacji. Dlatego najlepiej jakby akcje potaniały – wtedy ich wartość w portfelu automatycznie spadły. Jeśli będą drożeć, niewykluczone, że będziesz musiał ich nawet trochę sprzedać (co swoją drogą samo w sobie powinno zahamować wzrosty).



Nie jesteś sam. Taka nierównowaga jest w prawie wszystkich OFE, a aby dojść do wymaganego udziału obligacji ich wartość łącznie we wszystkich funduszach wg danych na koniec października powinna być większa o 4,75 mld PLN. Tyle trzeba będzie przełożyć w obligacje z innych miejsc. No chyba, że akcje potanieją. To wtedy mniej.

Po drugie, jak już osiągniesz odpowiednią strukturę aktywów na 31 stycznia, to po chwili zabiorą ci 51,5% tych aktywów. Akcji nie ruszą, zabiorą tylko obligacje, a jak ich nie wystarczy to w drugiej kolejność wezmą też papiery bankowe, względnie gotówkę, a może nawet obligacje komunalne. Ale akcji na pewno nie ruszą, chcą ci je zostawić. Po tej operacji to co ci zostanie musi być zainwestowane w akcje w co najmniej 75%, ale jednocześnie udział akcji w twoim portfelu nie może przekraczać 90%.



Dodatkowo będziesz codziennie poddawany pomiarowi i porównywany z nowym benchmarkiem (jest już projekt rozporządzenia MF o benchmarku), w którym udział WIG, czyli udział akcji wynosi 80%



Czyli najlepiej gdybyś po 31 stycznia miał w akcjach 80% portfela. Wygląda na to, że według stanu na 31 października akcji masz zdecydowanie za dużo. To chyba musisz trochę sprzedać. Albo liczyć na to, że będą spadki i ich wartość spadnie. Łącznie udział akcji w portfelach OFE po operacji przeniesienia 51,5% aktywów do ZUS wg stanu na koniec października wynosiłby 89,1%. Jest prawie pewne, że wiele funduszy na koniec stycznia będzie chciało mieć w portfelu mniejszy udział akcji.


Najgorsza sytuacja z możliwych jest taka, że jesteś z Pekao OFE (93,2% w akcjach), ING (91,6% w akcjach), albo PZU (92,1% w akcjach), a akcje dalej drożeją. Wtedy nie masz wyjścia i akcje musisz sprzedawać, bo w lutym przekroczysz dopuszczalny ustawowo limit.

Nie da się ukryć, że w takiej sytuacji najlepiej zacząć sprzedawać akcje już jakiś czas przed 31 stycznia. (wg danych na koniec października ING ma akcji „za dużo” o 583 mln PLN, PZU o 411 mln PLN, a Pekao o 71 mln PLN. Łącznie te trzy fundusze powinny do końca stycznia sprzedać akcje za 1065 mln PLN, chyba, że zaczną się spadki i akcje zaczną tracić na wartości). Najfajniej byłoby sprzedawać na rosnącym rynku, z dużą liczbą kupujących z drugiej strony. Niestety wiele wskazuje na to, że nie będzie tam twoich kolegów z innych OFE. Będą po tej samej stronie co ty i też będą sprzedawać akcje. Podobni jak ty, mają na to 2 i pół miesiąca.



Jeśli wszyscy na koniec stycznia będą chcieli mieć w akcjach tylko 80% portfela, to wg stanu na koniec października musieliby sprzedać akcje za 13,4 mld PLN. Całkiem niezła podaż, jak na polski rynek.

OFE kontra wpływowe grupy nacisku

Wydawać by się mogło, że w debacie o zmianach w OFE padły już wszystkie możliwe argumenty za i przeciw. Tymczasem w bardzo ciekawym opracowaniu PKO BP na ten temat jest jeden ciekawy wątek, o którym wcześniej nigdzie nie słyszałem i sam tez na to nie wpadłem. Otóż jedną z korzyści wynikających z istnienia OFE było to, że jak rząd wydawał pieniądze pokrywając koszty funkcjonowania tego systemu (to  główny zarzut przeciwników OFE - system zbyt dużo kosztuje), to nie mógł już tych pieniędzy wydać na coś innego, a w domyśle, nie mógł ich zmarnować.



W takim kontekście na istnieniu OFE traciły najbardziej różne "wpływowe grupy nacisku", które mogłyby wytargować od rządu jeszcze więcej pieniędzy, gdyby rząd nie był przyciśnięty do finansowej ściany faktem istnienia OFE. Ciekawy punkt widzenia.

Na zmianach w OFE wszyscy tracą

Państwa nie stać na OFE, bo ten system zwiększa zadłużenie państwa. Lepiej być w ZUS, gdzie nic nie stracimy, bo państwo naliczy nam eleganckie procenty co roku na naszym indywidualnym koncie, a przy okazji, nie będzie musiało się zadłużać. Jakoś tak brzmi rządowe uzasadnienie ekonomii zmian w systemie emerytalnym. My mamy pewny zysk bez ryzyka, a państwo nie ma dodatkowych długów. Sytuacja win-win.

W rzeczywistości jednak mamy sytuację lose-lose. Państwo będzie nam w ZUS naliczać procenty roczne równe średniej ze wzrostu PKB nominalnego (nie realnego, nominalny uwzględnia inflację) za ostatnie 5 lat. W tym roku ten wzrost ma wynieść 3%, za rok 4,8%. Średnia pięcioletnia to okolice 5% i w kolejnych ma być podobnie, jeśli sprawdzą się prognozy zawarte w rządowej strategii zarządzania długiem.




To tak, jakby państwo sprzedało nam wszystkim obligację od której płaci ponad 5% odsetek rocznie. Wprawdzie nam ich nie wypłaca, ale nam je nalicza. Mamy je zapisane na koncie i kiedyś zgromadzone w ten sposób środki będą stanowić podstawę do wypłacania nam dożywotniej emerytury. Sęk w tym, że normalne obligacje emitowane przez państwo mają odsetki niższe. Obecnie sprzedawane obligacje pięcioletnie mają oprocentowanie 2,5%, a dziesięcioletnie 4% (stały kupon). Czyli dla państwa przejście z finansowania systemu emerytalnego zwykłymi obligacjami do waloryzowania naszych kont o wskaźnik oparty o PKB oznacza de facto wzrost kosztów, a nie spadek. Tyle, że tego większego kosztu nie trzeba ponosić natychmiast. To jedyna wymierna korzyść dla rządu - kupowanie czasu. W ogólnym rozrachunku trzeba jednak płacić więcej, a nie mniej.

Niestety to, że sytuacja jest niekorzystna dla państwa wcale nie oznacza korzyści po naszej stronie. Dla nas te 5%-6% rocznie będzie korzystne tylko, jeśli będzie lepsze niż roczna zmiana WIG na giełdzie (OFE teraz będą oparte prawie w całości o giełdę). Jeśli WIG będzie rosnąć szybciej (uwzględniając prowizje, które teraz akurat zostaną mocno ścięte) niż waloryzacja w ZUS, wtedy OFE będą bardziej opłacalne. W ostatnich czterech latach wyglądało to tak:



Oczywiście z pewnością czeka nas wiele lat takich jak 2011, kiedy WIG spadł o ponad 20%, ale jak do tej pory znacznie częściej zdarzają się lata, w których WIG zyskuje i to zwykle grubo ponad 5%. Istnieje więc spore prawdopodobieństwo, że rząd straci, bo będzie musiał nam płacić więcej niż posiadaczom obligacji, a my stracimy bo giełda będzie rosnąć szybciej niż PKB, czyli także i waloryzacja. Skąd takie założenie ? Otóż żyjemy w świecie pełzającego kryzysu, rekordowo niskich stóp procentowych na świecie i przeogromnej ilości kapitału ulokowanego na rynkach finansowych. Ten kapitał nie zasila realnych gospodarek, czyli nie wpływa na tempo wzrostu PKB, za to kręcąc się po różnych giełdach wpływa na podnoszenie wycen różnych aktywów. Nic nie wskazuje na to, aby w dającej się przewidzieć przyszłości to się miało zmienić. A to oznacza, że giełdy na całym świecie powinny rosnąć szybciej (tak się zresztą dzieje od 2009) niż światowe PKB. Polska nie powinna być wyjątkiem. No chyba, że rząd tak wszystkich zniechęci i wystraszy, że faktycznie wyjątkiem będziemy. Ale to tylko na własne życzenie.   

Nacjonalizacje: Bierut 1945 vs Kosiniak Kamysz 2013

Kiedy państwo coś kradnie ludziom decyduje się na przymusowe przeniesienie jakichś aktywów z sektora prywatnego do sektora publicznego, robi to zazwyczaj w sposób zachwycająco lakoniczny.

Oto Bolesław Bierut w 1945:



Oto Władysław Kosiniak-Kamysz w 2013:




Just like that.

Swoją drogą to uzasadnienie u Bieruta o potrzebach Narodu i racjonalnej odbudowie stolicy jest moim zdaniem urocze literacko. Wypociny Kosiniaka Kamysza nawet pod takim względem urocze nie są.

Grecja 2012 / Polska 2014

Grecja 2012

- dług publiczny: badzo duży, grubo ponad 100% PKB, szybko rosnący
- rentowność obligacji: bardzo wysoka, grubo ponad 10%
- możliwość obsługi długu: praktycznie zerowa
- decyzja: umorzenie części długu poprzez anulowanie części obligacji
- czyim kosztem : wszyscy inwestorzy prywatni
- dlaczego: bo państwo nie ma pieniędzy na obsługę długu, nie ma innego wyjścia

Polska 2014

- dług publiczny: mały, nie przekracza 60% PKB, powoli rosnący
- rentowność obligacji: niezbyt duża, poniżej 5%
- możliwość obsługi długu: pełna i komfortowa
- decyzja: umorzenie części długu poprzez anulowanie części obligacji
- czyim kosztem: wybrana grupa inwestorów prywatnych (fundusze emerytalne)
- dlaczego: nie wiem, nie rozumiem

Spisek OFE w dniu jednej wiedźmy

Mamy za sobą wspaniałą sesję giełdową. Obroty przekroczyły 1,9 mld PLN. Niewiele zabrakło, aby dostać się do pierwszej dziesiątki sesji z najwyższymi obrotami w historii giełdy (próg top 10 to 1,98 mld). Mieliśmy ponad 120 tysięcy transakcji. W tym roku więcej było tylko raz - 21 czerwca, a w 2012 nie było ani jednej sesji z liczbą transakcji przekraczającą 100 tysięcy. WIG20 spadał dziś nawet o ponad 6% (gdyby tak zostało, byłaby to najgorsza sesja od dwóch lat). Na zamknięciu był o 4,6% niżej niż wczoraj.

Jeszcze ciekawiej było na rynku kontraktów terminowych. Kontrakt na WIG20 po tym jak wczoraj od szczytu do zamknięcia sesji spadł o 90 punktów, dzisiaj zleciał o kolejne 108 punktów. A w dołku tracił 141 punktów. Czyli od szczytu do dołka w dwa dni przebył drogę 231 punktów. Czyli do ugrania jednym kontraktem (wartość depozytu niezbędnego, aby go mieć to ok. 1800 PLN) teoretycznie było 2310 PLN. Czyli ktoś mógł zarobić na spadkach 128%. Ten kto zagrał na wzrosty i nie uciekł w porę po prostu zbankrutował - rynek wymiótł cały jego depozyt, a biuro maklerskie zapewne zamknęło jego pozycję (i dobrze, bo musiałby jeszcze dopłacać).

Co ciekawe, wolumen obrotu kontraktem na WIG20 wyniósł dziś ponad 104 tysiące sztuk. To najwięcej od sierpnia 2011 (wtedy mieliśmy popłoch na całym świecie, bo USA straciły najwyższy rating). Czyli dziś na kontraktach działo się więcej niż w trakcie kilku ostatnich "dni trzech wiedźm" czyli dni, kiedy kontrakty wygasają, a rynkiem tradycyjnie trzęsie niemiłosiernie. Dzisiaj trzęsło nawet bardziej



Skąd aż taki ruch ? Obawy rynku ładnie podsumował na blogu młodszy analityk z ING Securities, Krzysztof Wańczyk:



Jeśli na polskiej giełdzie OFE od 13 lat były nieustannie inwestorem, który raz na jakiś czas kupuje i raczej nigdy nie sprzedaje, a od 2014 OFE mają przekształcić się w inwestora, który raz na jakiś czas sprzedaje i niekoniecznie ma za co kupować, to faktycznie jest to istotna przesłanka, żeby zmienić pogląd na temat polskiego rynku. A jak rynek zmienia pogląd, to nim trzęsie. Chociaż oczywiście inną kwestią jest to, że w ramach zmian poglądów rynek często lubi przesadzać. A dzisiejsze wyliczenia to w dużej części tylko szacunki.

Jest też intrygująca koncepcja, o której mówił dziś w TVN CNBC Piotr Kuczyński z Xeliona. Otóż kluczowe dla OFE i giełdy jest w tej chwili to, ile osób wybierze OFE i nie przeniesie się do ZUS. Fundusze aby przekonać jak największą liczbę osób do siebie muszą najpierw utwierdzić ich w przekonaniu, że rząd (a jak rząd to i ZUS) to barany, bo właśnie zniszczyły giełdę i przyprawiły nas o krach, a potem utwierdzić ich w przekonaniu, że w OFE się fajnie zarabia. W tym celu oczywiście potrzebujemy giełdowej hossy. Czyli teraz mocno sprzedajemy pogłębiając spadki obciążające rząd, a za jakiś czas mocno kupujemy, aby wywołać silne i długotrwałe wzrosty, dzięki którym ludzie stwierdzą, że OFE są lepsze niż ZUS i w efekcie w OFE zostanie z 70% ludzi. Tyle wystarczy, aby OFE nie musiały regularnie sprzedawać akcji. Chytre, spiskowe i niewykluczone :)

OFE obligacje i dług publiczny

Naprawdę nie chce mi się pisać o OFE, bo mnie cholera bierze. W ramach podejścia do tematu od innej strony proszę sobie tylko zerknąć na to jak wielką ulgę poczują nasze finanse publiczne. Poziom długu publicznego dzięki umorzeniu obligacji za 121 mld PLN, które dotąd należały do nas, zmniejszy się tak bardzo, że aż powróci do poziomu z...początku 2011



Relacja długu publicznego do PKB po obcięciu długu o 121 mld PLN spadnie z bieżących około 55% do 47,6% (około, bo nie ma jeszcze oficjalnych danych o długu za drugi kwartał). To z kolei poziom z końca 2008.




Z jednej strony mamy bardzo drastyczny ruch, wykonany w obrzydliwym stylu, podkopujący elementarne zaufanie obywatela do państwa i podnoszącym ryzyko inwestowania w Polsce. Z drugiej strony minister Rostowski dzięki temu nie jest w stanie sprowadzić sytuacji z długiem publicznym nawet do poziomu z dnia, w którym zaczął być ministrem finansów. W ogóle mu się nie dziwię, że nie chce nim już być.

OFE już nie chcą obligacji rządowych

Czekając na metodę za pomocą której rząd postanowi rozwalić system emerytur kapitałowych opartych na OFE warto zwrócić uwagę co się dzieje z obligacjami, które znajdują się w portfelach OFE. Otóż wg danych opublikowanych niedawno przez KNF udział obligacji Skarbu Państwa w aktywach OFE spadł właśnie do nienotowanego nigdy wcześniej poziomu 42,7%. A jeszcze na początku roku 2009 było to ponad 70%. Oto, jak zmieniał się udział poszczególnych klas aktywów w portfelach OFE, od początku ich istnienia:



W ujęciu nominalnym, a nie procentowym widać, że OFE trzymają obecnie w obligacjach skarbowych dokładnie tyle samo pieniędzy (121 mld PLN) co w maju 2011. Czyli można powiedzieć, że OFE przez ostatnie 2 lata z okładem nie kupują nowych obligacji od ministra Rostowskiego. Na tym wykresie widać ile złotych OFE trzymają w akcjach, w obligacjach rządowych i korporacyjnych



W okresie, w którym zaangażowanie w obligacje Skarbu Państwa stoi w miejscu wartość akcji w portfelach OFE wzrosła o 22 mld PLN, obligacji korporacyjnych o 12 mld PLN, a depozytów bankowych o 10 mld PLN. Nadal większość kasy idzie więc w instrumenty "bezpieczne" (obligacje korpo i depozyty bankowe), ale pozostaje w sektorze prywatnym, nie płynie już do sektora publicznego. Od dwóch lat nie mamy więc już de facto do czynienia z mechanizmem na który skarżył się rząd - że musi się zadłużać i wypuszczać obligacje aby pokryć ubytek w ZUS związany z OFE, a potem OFE kupują te wyemitowane właśnie obligacje, co sprawia że sytuacja jest absurdalna. Jak się okazuje, od ponad dwóch lat tak już nie jest, bo OFE znalazły sobie ciekawsze cele inwestycyjne niż obligacje rządowe. 

Przy okazji, warto zauważyć, że zaangażowanie OFE w akcje jest na rekordowo wysokim poziomie. Na koniec lipca w akcjach notowanych na GPW było 37,9% portfela funduszy. W szczycie hossy 2007 to było 37,7%, w 2011 otarliśmy do 36,7%. W obydwu przypadkach zaraz potem wzrosty się kończyły i następowała bessa, albo ostra korekta. Ciekawe, czy teraz będzie podobnie, czy jednak wyjątkowość sytuacji w której rząd za chwilę ma ogłaszać sposób w jaki zlikwiduje OFE powoduje, że tym razem zmiany w portfelach funduszy mają podłoże nieco "pozarynkowe" i w związku z tym teraz nie stanowi to żadnego istotnego na rynku wskaźnika.

A jeśli w najbliższych miesiącach nie zmienią się trendy obowiązujące ostatnio to już w grudniu udział akcji w portfelach OFE powinien pierwszy raz w historii stać się większy niż udział obligacji rządowych. 





PiS, PO i rynki finansowe



PO w kolejnych sondażach traci do PiS coraz więcej, co zwykle na rynku finansowym nikogo nie obchodzi, bo nie ma zagrożenia skróceniem kadencji, a najbliższe wybory do parlamentu są dopiero za dwa lata. Tym bardziej ciekawe są te momenty, w których polityka jednak przedostaje się do notek i newsletterów wysyłanych przez banki i firmy inwestycyjne swoim klientom. Czyż nie wygląda intrygująco to, co Renaissance Capital napisał właśnie swoim odbiorcom ?



Czy ktokolwiek sobie przypomina taką własnie ocenę PiS i PO ? Że PO przestaje być postrzegana przez rynek jako partia liberalna, a PiS kiedy rządził miał „more reliable track record” ? Czy to znaczy, że tu piszą, że PiS był po prostu lepszy ? (chociaż rządził w lepszych czasach) ? Ciekawe, prawda ?

Oczywiście można się z zachodnich analityków rynkowych nabijać, że dopiero teraz zauważyli, że PO nie jest ani trochę liberalna, ale proszę ich zrozumieć – oni „pokrywają” znacznie więcej rynków i na co dzień nie muszą zagłębiać się w politykę. Skupiają się na analizowaniu wskaźników. Od strony politycznej znacznie bardziej absorbujący są od lat Węgrzy, a ostatnio także Turcja i Czechy.

Przy okazji, Renaissance Capital czyni też ciekawą uwagę w sprawie OFE:


Oczywiście nikt tu nie pisze, że model „południowoeuropejski” jest gorszy od „anglosasko-skandynawskiego”, ale chyba można się poczuć troszeczkę nieswojo, jak się takie rzeczy czyta. Chociaż jeszcze gorzej czyta się to:



Co innego suche analizy, a co innego wyraźne ostrzeżenie przed inwestowaniem w Polsce i to jeszcze wyrażone przez Bank of America Merrill Lynch, czyli nie byle kogo. Brrr. Duzi gracze na rynkach finansowych czasami mają poglądy, których nikt by się akurat u nich nie spodziewał, prawda ? :)

Najlepszy tydzień na giełdzie w tym roku i cztery tego przyczyny



WIG20 w tym tygodniu urósł o 4,8%, WIG o 4,5% - w obydwu przypadkach to najlepsze osiągnięcia od października 2011. WIG odrobił właśnie wszystkie straty wywołane w czerwcu zapowiedzią powolnej śmierci OFE. WIG20 całości strat nie odrobił głównie dlatego, że w międzyczasie od kursów akcji kilku dużych spółek odcięto dywidendy. W dodatku mWIG40 jest dziś najwyżej od czerwca 2008, a sWIG80 najwyżej od lipca 2011. Co się stało ? Oto cztery główne przyczyny, które poprawiły nam koniunkturę na giełdzie

1.       Wyniki banków

Bezpośrednią przyczyną stoją za ostatnimi wzrostami są świetne wyniki polskich banków. W minionym tygodniu akcje BRE poszły w górę o 8,7%, BZ WBK o 6,7%, Banku Handlowego o 11,6%, PKO BP o 7,7%, Millennium o 9,2%, Getin Noble aż o 17,2%, Getin Holdingu o 16,2%. Wyniki za drugi kwartał opublikowane przez Bank Millennium, BZ WBK i BRE były zaskakująco dobre i pokazały, że polskie banki potrafią sporo zarobić nawet w czasach rekordowo niskich stóp procentowych (co teoretycznie powinno być dla nich niekorzystne). To dopiero początek sezonu publikacji wyników, przed nami jeszcze PKO BP, Pekao SA, Handlowy, Getin, ING itd.

2.       FED i ograniczanie skupu obligacji

Zostawmy na boku to, czy to racjonalne, czy nie (zwłaszcza, że to nie jest racjonalne) ale rynek od pewnego czasu na każda sugestię ograniczenia skupu obligacji przez FED reaguje odwrotem od aktywów ryzykownych, czyli także od akcji na rynkach rozwijających się, czyli także od akcji polskich. Widać to było dobrze w czerwcu. W lipcu Ben Bernanke usilnie starał się skorygować obawy rynków przekonując kilkukrotnie, że skup nawet jeśli zostanie ograniczony nadal będzie skupem, a do podwyżek stóp procentowych w USA jest jeszcze naprawdę bardzo daleko. Bardzo możliwe, że rynki po miesiącu grania pod obawy związane z przykręcaniem śrubki w końcu się oswoiły z tą perspektywą i dotarło do nich, że to nie będzie koniec świata, a bilans FED nadal będzie systematycznie rósł bijąc kolejne rekordy. Proces rozstawania się rynków z przekonaniem, że skup papierów przez FED będzie trwał wiecznie chyba już się zakończył. Tym samym gorący pieniądz znów łaskawszym okiem patrzy na takie rynki jak polski.

3.       OFE i Bronisław Komorowski

Początkowo rynek chyba nie przyłożył do tego dużej wagi, ale dziś widać, że obawy związane z likwidacją OFE tak jakby zmalały. Możliwe, że rynek po gwałtownej reakcji w czerwcu po prostu to przełknął i już nie będzie do tego wracać (dopóki nie pojawią się jakieś już naprawdę ostateczne konkrety), a możliwe, że sytuację nieco zmienił prezydent dając do zrozumienia, że to co proponuje rząd jemu się nie za bardzo podoba. W tym momencie wycenianie likwidacji OFE jako czegoś pewnego przestało być racjonalne. Wypowiedź prezydenta o OFE pojawiła się 9 lipca, WIG20 swój ostatni wyraźniejszy dołek miał 10 lipca i od tamtej pory urósł o ponad 9%.

4.       Ożywienie gospodarcze

Jesteśmy po całej serii danych makroekonomicznych pokazujących, że sytuacja polskiej gospodarki dość szybko się poprawia – lepsza produkcja przemysłowa, nastroje konsumentów, wpływy podatkowe, bilans handlowy, delikatna poprawa stopy bezrobocia, ostatnie wyjście wskaźnika PMI powyżej 50 pkt. Przed nami sierpniowa publikacja o wzroście gospodarczym w drugim kwartale, gdzie moim zdaniem też będziemy mieć pozytywną niespodziankę i wzrost o 0,8%-0,9%. Rynek chyba zaczął dyskontować to, że przemysł w drugim półroczu i w 2014 będzie radził sobie wyraźnie lepiej niż sądzono jeszcze parę miesięcy temu. Obok banków w ostatnim tygodniu świetnie radzili sobie producenci prądu i gazu, czyli firmy w dużym stopniu uzależnione od tego co się dzieje w polskim przemyśle: Akcje Tauronu poszły w górę o 6,8%, PGE o 5,9%, PGNiG o 5,4%, Enei o 4,2%

Na koniec jeszcze wykresy trzech spółek z kluczowym wpływem na WIG20. Już dawno nie wyglądały jednocześnie tak ciekawie, chociaż z drugiej strony w dwóch przypadkach już jesteśmy blisko oporów, co może oznaczać, że kolejny tydzień może być korekcyjny. Oto PKO BP, PZU i KGHM: 




Duży szacunek dla zarządzających z OFE z mojej strony


OFE inwestują lepiej niż jedna z najbardziej renomowanych firma inwestycyjna na świecie. Pokazuje to dzisiaj (zupełnie przypadkowo akurat dzisiaj) jeden z lepszych blogerów finansowych na świecie  Joshua Brown prowadzący bloga The Reformed Broker. Tak się składa, że akurat dziś zamieścił wpis idealnie pasujący do naszej krajowej dyskusji o OFE. A tak właściwie nie wpis, a wykres:



To wykres pokazujący osiągnięcia funduszy Blackrock (jednej z najbardziej renomowanych firm inwestycyjnych na świecie właśnie) w ciągu ostatnich 15 lat. We wpisie chodzi o to, żeby pokazać, że większa dywersyfikacja aktywów w portfelu daje lepsze wyniki niż mniejsza dywersyfikacja. Mamy też szczegółowy opis dwóch sposobów dywersyfikacji:



Co to ma do naszych OFE ? Proszę zauważyć, że fundusz Blackrocka zawierający i akcje z USA i akcje z zagranicznych rynków rozwiniętych i z emerging markets i  obligacje państwowe i korporacyjne, w tym także nawet trochę śmieciowych (linia fioletowa na wykresie) doszedł w 15 lat z 10000 do nieco ponad 30000. Czyli potroił wartość jednostki uczestnictwa. A teraz wykres jednostki uczestnictwa w polskim funduszu ING OFE, od początku działania w 1999 do dzisiaj:



Na początku mamy 10, dzisiaj mamy ponad 36. Czyli Blackrock po 15 latach ma wartość początkową razy 3, a ING OFE po niecałych 14 latach ma wartość początkową razy 3,6. Blackrock ma 60% w akcjach na całym świecie i 40% w obligacjach na całym świecie. ING OFE ma mniej więcej 40% w akcjach tylko w Polsce i około 60% w obligacjach tylko w Polsce. A i tak jest lepszy. Bo polska gospodarka od lat rozwija się szybciej niż średnia światowa i ma to przełożenie także na wyceny aktywów, także na polskim rynku finansowym. Ograniczać OFE, które działają właśnie na tym rynku to kolosalny błąd strategiczny. Zwłaszcza, że są moim zdaniem świetnie zarządzane. Najstarsze w Polsce fundusze inwestycyjne stabilnego wzrostu (podobny profil ryzyka jak OFE) Pioneera, czy Arki od 1999 pomnożyły kapitał słabiej (Arka - 2,7 razy, Pioneer tylko ok. 55%). Okej, fundusze inwestycyjne muszą liczyć się z odpływem kapitału i umorzeniami jednostek, a w OFE to ryzyko nie występuje, ale czy to robi aż tak dużą różnicę w codziennej pracy zarządzających z TFI i OFE ? Chyba jednak nie. A jeśli tak, to mimo to - duży szacunek dla zarządzających z OFE z mojej strony.

Najfajniejszy podrozdział raportu o OFE

Legendarny raport o OFE już jest i jak można było wcześniej podejrzewać, jest mocno paradny i rozrywkowy. Moim zdecydowanym faworytem o największej zawartości treści rozrywkowej jest punkt 5.3.2 o nazwie : "Nadchodzi świat niskich stóp zwrotu?"

W tym podrozdziale urzędnicy z ministerstwa przepisują część raportu rocznego szwajcarskiego banku komercyjnego Credit Suisse, dlatego, że jest tam mowa o tym, że po Lehman Brothers na giełdach może być już gorzej niż kiedyś. Ta ponura obawa szwajcarskich bankierów natychmiast uzyskuje precyzyjną interpretację dostosowaną do bieżących potrzeb naszego rządu:


Dzięki błyskotliwej, ale też ciężkiej pracy profesjonalistów z ministerstwa pracy widzimy wyraźnie, że OFE są bez szans. Nawet jak się je zostawi w spokoju, to i tak prawie nic nie zarobią. Przecież Credit Suisse na pewno się nie myli. Wysokie stopy zwrotu są mało prawdopodobne. Proszę to zapamiętać :)

I proszę nie czytać tego podrozdziału od początku, gdzie mamy to:


Ojej. Cały świetnie pasujący do tezy raport Credit Suisse jest o krajach rozwiniętych. Ojej, ale Polska nie jest krajem rozwiniętym, Polska jest emerging market dopiero przecież. Ojej, ojej. Cały podrozdział wyszperany przez profesjonalistów z ministerstwa w trudzie i pocie jest z mchu i paproci. Ojej. Teza o tym, że wysokie stopy zwrotu na polskim rynku są mało prawdopobne chyba jest...ojej...zmyślona ?

Średnia roczna stopa zwrotu indeksu WIG w latach 2009-2012, czyli w trudnym okresie niskich stóp zwrotu na całym świecie wynosi 11,74%. Średnia roczna stopa zwrotu indeksu S&P500, mierzącego koniunkturę na najbardziej na świecie rozwiniętym rynku USA w latach 2009-2012 to 12,40%.

Credit Suisse może sobie pisać co chce, takich zwykłych raportów rocznych prywatnych firm jest na świecie tysiące, a ministerstwo pracy ani słowem nie tłumaczy dlaczego cytuje akurat Credit Suissa, którego tezy nie mają jak do tej pory żadnego pokrycia w faktach i są zwykłą ekonomiczną publicystyką. Ten fragment raportu nadaje się wyłącznie do śmietnika. Mam nadzieję, że pozostałe rozdziały zawierają treści zdecydowanie bardziej przemyślane, chociaż akurat w tym przypadku moja nadzieja absolutnie nie łączy się z wiarą.