Pokazywanie postów oznaczonych etykietą polskie banki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą polskie banki. Pokaż wszystkie posty

Różnica między Cyprem a Polską

Gdyby ktoś przejęty tym, co Unia wykonała na Cyprze chciał snuć wizję podobnie ponurej przyszłości w naszym kraju, to chciałbym uspokoić. Między nami, a Cyprem istnieje zasadnicza różnica dotycząca samego sedna problemu cypryjskiego. To sedno jest tutaj, w bilansie Laiki Banku:


Laiki Bank, który zostanie zlikwidowany, a stanowi kilkadziesiąt procent cypryjskiego systemu bankowego, miał na koniec września 2012 niecały miliard euro kapitałów własnych i na takiej bazie zbudował portfel aktywów o wartości ponad 30 mld EUR. PKB Cypru to jakieś 16 mld EUR. Czyli ten jeden bank był blisko dwa razy większy niż państwo w którym funkcjonował. Stosunek aktywów do kapitałów to 31 do 1. A na koniec 2011 to było 56 do 1. Przyznaję, że nigdy wcześniej nie widziałem banku z lewarem 56:1. To jest jakiś kompletny obłęd. Chyba nawet Amber Gold wyglądało pod tym względem lepiej. Swoją drogą proszę zauważyć, że depozyty w Laiki Banku w ciągu trzech kwartałów 2012 spadły z 20,2 mld EUR do 17,9 mld EUR czyli o ponad 11%. Byli więc tacy, którzy widzieli co się szykuje.Z drugiej strony nawet po tym spadku nadal wartość depozytów przekraczała 100% PKB Cypru.

Ale wracając do kwestii Polska to nie Cypr. U nich 31 do 1. A u nas:


U nas w całym systemie bankowym mamy blisko 150 mld PLN kapitałów, a aktywa to bilion 370 miliardów. Czyli lewar to 9 do 1. Czyli nasza bankowość jest naprawdę konserwatywna. U nas depozyty w całym sektorze bankowym to 939 mld PLN czyli niecałe 60% PKB.

Ale główna różnica między Polską a Cyprem polega na tym, że u nich jest, a raczej było 31:1, a u nas jest 9:1. W Polsce w najmniejszym stopniu nie ma więc tego problemu, który wywrócił Cypr do góry nogami.

120 miliardów PLN leży i czeka


W dwóch operacjach otwartego rynku w ostatni piątek i w ostatni wtorek NBP ściągnął z banków ponad 120 miliardów złotych, sprzedając im za tę kwotę bony pieniężne na 7 dni. NBP robi tak co tydzień od lat, pilnując aby na rynku międzybankowym nie zostawało zbyt dużo niezagospodarowanego pieniądza. Płynnego pieniędza w polskim systemie bankowym jest sporo od lat, ale jeszcze nigdy nie było go tyle, co teraz:



Skoro banki ładują 120 miliardów złotych ( jakieś 7%-8% polskiego PKB ) do NBP to może to oznaczać, że:
- chętnie pożyczyłyby tę kasę klientom, ale klientów nie ma (spadł popyt na kredyt, bo ludzie i firmy boją się recesji, więc nie chcą się zadłużać, nie za bardzo też widzą nowe cele inwestycyjne, które możnaby sfinansować kredytem)
- chętnie pożyczyłyby tę kasę innym bankom na rynku międzybankowym, ale rynek ten nadal nie podniósł się po kryzysie 2008/2009 i funkcjonuje słabo
- wolą bezpieczne 4,75% rocznie w NBP niż większe, ale bardziej ryzykowne zyski z akcji kredytowej

Każdy z tych powodów jest niefajny dla gospodarki.

Natomiast z drugiej strony oczywiście lepiej mieć w systemie pieniędzy za dużo niż za mało (tak jak na przykład ostatnio w Chinach, gdzie bank centralny zamiast ściągać nadmiar pieniądza z rynku, musi go ciągle na rynek dopompowywać)

Polska w budowie - banki zgubiły ponad miliard w miesiąc

1 miliard 360 milionów złotych - to wartość kredytów, które w czerwcu przestały być obsługiwane przez duże przedsiębiorstwa w Polsce. Najnowsze miesięczne dane pokazał dziś KNF. Tak wygląda wpływ problemów sektora budowlanego na banki. Po czerwcu łączna wartość kredytów " ze stwierdzoną utratą wartości" udzielonych dużym firmom przekroczyła w Polsce 10 mld PLN



Aby prawidłowo ocenić to, czy te 1,36 mld PLN w jednym miesiącu to dużo, czy mało, wystarczyć zestawić zmiany miesięczne wartości straconych kredytów dla dużych firm z ostatnich blisko trzech lat (taki zakres danych pokazuje KNF)



Robi wrażenie, prawda ? Udział kredytów, które przepadły w całym portfelu kredytów udzielonych dużym firmom też w czerwcu wyraźnie poszedł w górę do blisko 9,5% czyli poziomu nie notowanego od 2010 roku



W ten sposób prawdziwe koszty budowy autostrad, których nie chce pokryć inwestor (czyli państwo) zaczynają obciążać już nie tylko wykonawców, podwykonawców, inwestorów na rynku akcji i obligacji korporacyjnych, ale także banki. A to podobno dopiero początek zapaści w budownictwie.



P.S. udział złych kredytów w portfelu kredytów mieszkaniowych dla osób fizycznych, o którym pisałem miesiąc temu, w czerwcu wzrósł z 2,599% do 2,602%, czyli tak naprawdę stanął w miejscu. Po dwóch latach nieprzerwanego wzrostu. Franki trochę potaniały :)

Polskie banki to zupełnie coś innego niż banki zachodnie

Bank PKO BP pokazał wyniki za pierwsze półrocze – dobre, zgodne z oczekiwaniami. Wczesniej swoje wyniki podały też Pekao SA, BZ WBK, BRE i Bank Millennium, czyli znamy już sytuację sporej części polskiego sektora bankowego.

Podatek bankowy nie jest niepoważny


Minister Rostowski wściekł się dziś na byłego wiceministra Szałamachę i na jego obserwację, że rząd wprowadza podatek od kopalin, a nie chce wprowadzić podatku bankowego. Na skutek wścieknięcia się postanowił nie odpowiadać byłemu wiceministrowi na pytanie. Moim zdaniem mógłby jednak odpowiedzieć.

Po 17 latach maleje udział banków w WIG20



Niespecjalnie poruszające zazwyczaj, cokwartalne zmiany w indeksach giełdowych, tym razem poruszyły mnie do głębi. Oto bowiem będziemy w indeksie WIG20 mieć sytuację, której nie było od października 1994 roku. A 17 i pół roku to kawał czasu

Jeśli idzie kryzys to spłacamy karty kredytowe


Kryzysu w polskiej gospodarce na razie nie widać, wszystkie dane ciągle są bardzo ładne. Ale trąbienie od miesięcy przez wszystkie media i polityków, że kryzys będzie już za chwilę wpływa na zachowania ludzi, którzy sami zaczynają zaciskać pasa. W Polsce trwa likwidowanie debetów na kartach kredytowych.

Duża rzecz z NBP

Muszę przyznać, że przez cały dzień nikt mnie dziś nie zaskoczył tak jak wiceprezes NBP w swoim wywiadzie dla Rzeczpospolitej. Chodzi o proces sprzedawania polskich banków przez ich zachodnich właścicieli, którzy wpadają w problemy finansowe przez kryzys w strefie euro. Konkretnie szczęka mi opadła przy tych fragmentach:

Oto bank centralny oferuje swoją finansową pomoc w procesie zakupów wystawionych na sprzedaż polskich banków. Ze słow wiceprezesa Kozińskiego wynika, że NBP może pożyczyć tyle ile trzeba komuś, kto te banki wykupi z rąk zachodnich, pogrążonych w problemach instytucji. Komu ? Mowa o późniejszej prywatyzacji, czyli to podmiot państwowy. Nie przychodzi mi do głowy nic poza Bankiem Gospodarstwa Krajowego – czyli bankiem, który już dziś pełni wiele niezwykłych funkcji ( na przykład interweniuje na rynku walutowym broniąc złotego )

Ile NBP musiałby wyłożyć ? To zależy oczywiście od tego, co byłoby na sprzedaż. Na razie wiadomo, że można kupić Kredyt Bank i Bank Millennium. Pierwszy sprzedają Belgowie, drugi Portugalczycy. Do niedawna na rynku pojawiały się plotki o możliwym wystawieniu na sprzedaż banku BRE przez niemiecki Commerzbank i banku Pekao SA przez Włochów z Unicredit. Ostatnio i Commerzbank i Unicredit publicznie zapewniały, że wychodzenie z Polski jest ostatnią rzeczą jaka im przychodzi do głowy. Mogą wyjść z innych rynków, ale na pewno nie z polskiego ( nic dziwnego, bo to świetny rynek ). Ale nie wiemy jak się kryzys euro rozwinie, kto wie, może oni też zostaną zmuszeni do wyjścia z Polski. Ile te banki kosztują ? Policzyć łatwo, bo wszystkie są notowane na giełdzie:

- pakiet Portugalczyków w Millennium to 3,19 mld PLN
- pakiet Belgów w Kredyt Banku to 2,69 mld PLN
- pakiet Niemców w BRE to 7,72 mld PLN
- pakiet Włochów w Pekao SA to 21,9 mld PLN

Razem 35,5 mld PLN. Czy to dużo ? Wszystkie aktywa NBP to obecnie 335,4 mld PLN. Mowa więc o zwiększeniu bilansu banku centralnego ledwie o 10%. I to tymczasowo, skoro banki te miałyby być potem i tak sprzedane na giełdzie ( pieniądze z tej sprzedaży wróciłyby do NBP ). Bilans NBP tylko od początku tego roku do końca września urósł o 50 mld PLN więc przyrost o kolejne 35 mld PLN z pewnością nie byłby czymś rewolucyjnym i szokującym.  A mówimy tu o zakupie aż czterech banków na raz, co jest oczywiście scenariuszem dość skrajnym. Kupowanie tych banków za pieniądze NBP pojedynczo w ogóle nie byłoby dla NBP żadnym problemem.

Czyli jak rozumiem mechanizm wyglądałby tak : NBP pożycza 35 miliardów BGK, BGK kupuje banki od zagranicznych właścicieli. Potem BGK przeprowadza oferty publiczne i sprzedaje akcje tych banków na giełdzie. Za pieniądze z tej sprzedaży spłaca kredyt w NBP. A przy okazji, jeśli udałoby się te akcje sprzedać na giełdzie drożej niż się je odkupiło od zachodnich banków, to mógłby być z tego jeszcze zysk, który zmniejszyłby deficyt budżetowy, bo BGK to bank państwowy.

Czy warto ? Oczywiście, że tak. Moim zdaniem prezes NBP Marek Belka ma całkowitą rację mówiąc o potrzebie repolonizacji sektora bankowego. Polskie banki na początku lat dziewięćdziesiątych były w opłakanym stanie i wtedy, bez kapitału zagranicznego byłyby skazane na upadek, albo w łagodniejszej wersji egzystencje w stylu państwowych szpitali, Poczty Polskiej, albo PKP ( to doskonałe przykłady firm, które po wyjściu z PRL niestety nie dostąpiły przywileju prywatyzacji, co dziś widać na pierwszy rzut oka ). Wtedy kapitał zagraniczny był konieczny i spełnił swoją rolę doskonale. Wyposażył polskie banki w nowoczesne zarządzanie, w produkty wcześniej w Polsce nieznane ( można o tym nie pamiętać, ale 20 lat temu nikt w Polsce nie słyszał o kredytach hipotecznych na 30 lat, czy o kartach kredytowych ), w kapitał potrzebny do tego, aby spokojnie sobie rosnąć z roku na rok. Jednocześnie niezwykle surowy nadzór bankowy pilnował, aby zachodni właściciele nie przerobili polskich banków na jakieś dziwne, niezwykle ryzykowne maszyny do inwestowania w najróżniejsze instrumenty finansowe, których wartość wynika tak właściwie trudno powiedzieć z czego. To dalej są proste, klasyczne banki, które mają depozyty od ludzi i udzielają kredytów dla ludzi. Dziś są już dość duże, samodzielne, zdrowe, z doświadczoną kadrą zarządzającą. Dziś już tak właściwie zachodni właściciele nie są tym bankom do niczego potrzebni.  20 lat minęło, można te banki od nich odkupić. One oczywiście w normalnych warunkach nie byłyby na sprzedaż, ale skoro strefa euro się wali, a właściciele polskich banków bywają zmuszeni do tego, żeby je sprzedawać, to czemu tego nie wykorzystać. Te pomysły o których dziś mówi Witold Koziński to może być naprawdę duża rzecz.