Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wybory. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wybory. Pokaż wszystkie posty

We wtorek Obama, a potem spadki ?

Na 2 dni przed wyborami w USA Amerykanie mają najlepsze nastroje od lat. W ciągu całej kadencji Obamy nie było tak dobrze jak teraz. Tak przynajmniej twierdzi Gallup:


Co zwycięstwo Obamy będzie oznaczać dla rynków ? JP Morgan twierdzi, że umocnienie dolara:



Skoro dolar się ma umacniać, to EURUSD poleci niżej, czyli złoty powinien tracić na wartości. Generalnie mocniejszy dolar idzie w parze z tak zwanym riskoffem. Jeśli więc tor myślenia w JP Morgan jest prawidłowy, to zwycięstwo Obamy powinno nam przynieść spadki.

Rynek trochę przesadza z greckimi wyborami


Okej, myliłem się. Grecy mnie dziś zaskoczyli. Zakładałem że specjalnie przeciągają te swoje negocjacje, po to aby ugrać w Berlinie i Brukseli jakieś złagodzenie narzuconych przez Unię reform. Okazuje się, że to nie były czary na użytek Europy, oni faktycznie nie są w stanie się dogadać.

Grecja - jest minimalna szansa na nowy rząd

Sytuacja w Grecji rozwija się w sposób niezwykle ciekawy. Dziś pojawiła się szansa na uniknięcie nowych wyborów i utworzenie rządu. Inna sprawa, że ten rząd jeśli powstanie, to zapewne doprowadzi do wyjścia Grecji ze strefy euro.

Inwestorzy i wyborcy ręka w ręke

Reakcja rynku dzień po wyborach we Francji i w Grecji pokazuje, że rynek, podobnie jak europejskie społeczeństwa, też jest już zmęczony gadaniem o oszczędnościach i chce czegoś nowego, nawet jeśli to nowe zalatuje socjalizmem.Zaczęło się od strachu i sporych spadków, ale potem straty zostały odrobione i sesję kończyły się wzrostami.

Wybory a rynki


1.       1. Kluczowe dla jutra i kolejnych dni jest to, czy Nowa Demokracja Samarasa i PASOK Venizelosa będą w stanie stworzyć koalicję bez pomocy innych partii. Muszą mieć w tym celu 151 mandatów, wg ostatnich przybliżeń mają 149, albo 151, czyli jest nerwowo i tego rynek może się trochę przestraszyć. 

2.       2. Jeśli jednak ND i PASOK nie będą mieć większości, to zrobi się bardzo nerwowo, bo wszyscy pozostali w parlamencie chcą natychmiastowego odejścia od planów drastycznego zaciskania pasa

3.       3. We Francji ważne będzie kogo Hollande wskaże na premiera. Jeśli Martine Aubry, to rynek się skrzywi, bo jej nie lubi bardzo, jeśli kogoś bardziej od strony D. Strauss Kahna, to będzie spokojnie.

4.       4. Najważniejsze będzie to, co zrobią Niemcy. I Francja i Grecja pokazują, że zwolennicy niemieckiej polityki zaciskania pasa przegrywają. Do tego sama Merkel właśnie przegrała Szlezwyk Holsztyn, a za tydzień przegra Nadrenię Westfalię (tak przynajmniej wskazują sondaże). Jeśli to wszystko przekona CDU do zmiany polityki wobec strefy euro, to rynek może wręcz wpaść w euforię (jeśli na przykład usłyszymy z Berlina zgodę dla euro obligacji, albo dla łagodniejszej postawy ECB)

5.       5. Wybory parlamentarne w Niemczech są we wrześniu 2013, czyli za 16 miesięcy. Rynek coraz pilniej będzie się przyglądał notowaniom SPD, a także ewentualnym porozumieniom na linii SPD – Hollande. Jeśli prawdopodobieństwo poważnej zmiany w zarządzaniu Europą po wrześniu 2013 będzie rosło, rynek zacznie to wyceniać co najmniej kilka miesięcy wcześniej. Na razie w sondażach ogólnoniemieckich CDU ma 34%, SPD 27%, Zieloni 13%, FDP 5%.  Czyli obecna koalicja ma 39%, a koalicja czerwono-zielona 40%.

Nuda

Dziś oficjalnie zakończył się na rynkach finansowych temat greckiego bankructwa. Wierzyciele rządu Grecji, którzy wczesniej ponieśli straty na skutek restrukturyzacji greckiego długu dziś dostali odszkodowania z tytułu CDSów. Temat jest zamknięty.

Najlepszy dzień złotego w tym roku

Rynek miał nie reagować na wybory w Polsce, ale jednak trochę zareagował. Złoty zaliczył swój najlepszy dzień w tym roku ( nie licząc tych, kiedy interweniował NBP, ale to się nie liczy, dziś żadnej interwencji nie było). Zanotował największy dzienny wzrost wartości od 30 listopada 2010. 

 
Oczywiście, złotemu pomagały generalnie świetne nastroje na rynkach światowych ( po niedzielnej konferencji Merkel i Sarkoziego ), ale złoty i tak wyraźnie wyróżniał się na tle wszystkich walut europejskich. Oto dzienna zmiana euro w stosunku do innych walut Europy. Funt brytyjski najsłabszy, waluty Europy Środkowej najsilniejsze, w tym PLN zdecydowanym liderem. 


Skąd taka reakcja, skoro przecież nie było zaskoczenia ? Otóż okazuje się, że jednak było. Po pierwsze rynek w ostatnich dniach chyba jednak w dużym stopniu obstawiał koalicje złożoną z trzech a nie dwóch partii i obawiał się komplikacji przy zawieraniu takiej koalicji. Okazało się, że wystarczą dwie partie, co rynek ucieszyło. A po drugie – i tego na pewno nikt nie przewidywał – PO ma możliwość wyboru. Oczywiście i tak wybierze PSL, ale inwestorzy liczą na to, że tym razem to będzie o wiele słabsze PSL niż przez ostatnie 4 lata. Dobrze to tłumaczy dzisiaj X Trade Brokers:


Co będzie dalej ? Od miesięcy wiadomo, że agencje ratingowe dały Polsce spokój do wyborów, za to po wyborach będą się polskiej gospodarce przyglądać dokładniej. Dziś Standard & Poors dośc jasno dała do zrozumienia jakie są oczekiwania


„dodatkowe działania poza tymi, które już ogłoszono” czyli S&P wyraźnie oczekuje, że rząd zrobi coś więcej. Jak długo będzie na to „coś więcej” czekać ? Ekonomiści dość zgodnie twierdzą, że mniej więcej do wiosny. Jednocześnie spora ich część jest przekonana, że „jakoś to będzie”, tak jak tłumaczył to dziś swoim klientom bank Nomura w raporcie cytowanym przez Reutera:

 
Bardzo możliwe, że inwestorzy w ogóle nie mają żadnych oczekiwań związanych z reformami. Możliwe, że wciąż działa czar „zielonej wyspy” z 2009. Oni to naprawdę pamiętają, skojarzenie „ Polska – jedyny kraj w Europie, który nie wpadł w recesję” jest do dziś na światowych rynkach finansowych powszechne.  Na tle tego co się dzieje w strefie euro jesteśmy superstabilni i superzdrowi  ekonomicznie. Dlatego dziś rynek daje Polsce zdecydowanie większy kredyt zaufania niż kiedykolwiek wcześniej. I bardzo dobrze. Ale warto pamiętać, że jedna wiosenna obniżka ratingu może cały ten wizerunek zniszczyć. A wtedy reszta kadencji będzie już znacznie trudniejsza.

Rynek finansowy i wybory


Rynek porusza się w rytm pojawiających się i znikających ryzyk. Ryzyka są różne, niektóre są obecne ciągle a inne pojawiają się tylko raz na jakiś czas. Kiedy na danym rynku pojawia się nowe ryzyko, rynek musi je uwzględnić w cenie, wtedy najczęściej mamy spadki.

Jednym z ryzyk, które rynek wycenia jest ryzyko polityczne. W Polsce to ryzyko w ciągu ostatnich 20 lat było praktycznie niezauważalne. W Polsce w tym czasie ani razu nie zdarzyła się sytuacja, żeby jakiś rząd doprowadził w Polsce do recesji/bankructwa/rozruchów społecznych. Politycy w Polsce nigdy nie zagrozili bezpieczeństwu inwestycji w kraju, nikt niczego nie konfiskował, nikogo nie wyrzucał z kraju. Najgłośniejszy w tym czasie konflikt na tym tle, czyli PZU-Eureko udało się załagodzić, bez kompromitujących konsekwencji.

Czyli generalnie nikt na świecie nie będzie z zapartym tchem śledzić wyników wyborów. Wszyscy zakładają, że tak jak zwykle, polski rząd dalej będzie przewidywalny i nie będzie żadnej rewolucji.

Rynek może zareagować negatywnie na wybory tylko w sytuacji w której po wyborach dalej będzie utrzymywać się ryzyko polityczne. Po wyborach może być ono związane wyłącznie z dwiema rzeczami. Po pierwsze z tym, że dalej nie będzie wiadomo kto rządzi. Po drugie z tym, że nie wiadomo kto jest ministrem finansów.

Po wyborach możliwe są cztery scenariusze polityczne:

- PO/PSL
- PO/PSL/Palikot
- PO/PSL/SLD
- PiS/PSL

Pierwszy scenariusz jest dla rynku wymarzony, bo nic się nie zmienia. Czyli ryzyko polityczne związane z niepewnością, co do tego kto rządzi, znika natychmiast i może nawet złoty i obligacje nieco się umacniają z tej okazji. Rynek finansowy generalnie nie ma preferencji politycznych. Analitykom w londyńskim City wszystko jedno kto rządzi, ważne, żeby nie było ryzyka politycznego. W tym scenariuszu to ryzyko znika najszybciej, więc dla rynku jest najlepszy.

W dwóch kolejnych scenariuszach rynek reaguje tak jak w pierwszym pod warunkiem, że pozycja Tuska jako premiera albo Rostowskiego jako ministra finansów nie podlega dyskusji i nie jest przedmiotem politycznego targu. Jeśli siła PSL, SLD lub Palikota jest na tyle duża, że wchodzi w grę nawet zmiana premiera, czy ministra finansów, wtedy ryzyko polityczne się utrzymuje i konsekwencje na rynku mogą być widoczne. Oczywiście tylko do momentu podania do wiadomości nazwisk ewentualnych następców Rostowskiego i Tuska. Powinny to być nazwiska znane, przewidywalne ( pod tym względem SLD na pewno wygląda lepiej niż Palikot ) i wtedy rynek zapomina o polskiej polityce.  

W scenariuszu czwartym ryzyko jest największe, bo tu na pewno zmienia się premier i minister finansów. Nie zaszkodziłoby, gdyby PiS jeszcze przed wyborami podał nazwisko kandydata na ministra finansów, zwłaszcza jeśli sondaże będą wskazywać na możliwość utworzenia rządu PiS/PSL. W tym scenariuszu potrzebna byłaby po wyborach szybka ( najlepiej jeszcze w niedzielę wieczorem ) deklaracja Kaczyńskiego, że będzie chciał reform, a zwłaszcza ograniczenia deficytu sektora finansów publicznych. Z kolei nowy minister finansów będzie oceniany także pod kątem przyszłej współpracy z NBP, więc dobrze by było, gdyby był to ktoś, kto się bez problemu dogada z M.Belką. Ostatnią rzeczą jakiej Polska będzie potrzebować w 2012 będzie konflikt na linii NBP-MF. Ewentualne przechodzenie Zyty Gilowskiej z RPP do rządu na pewno byłoby przyjęte źle, bo podkopywałoby prestiż NBP. Ale pewnie gdyby Kaczyński wziął do rządu na przykład Kluzę, któremu właśnie skończyła się kadencja szefa Komisji Nadzoru Finansowego, to nikt na rynku z tego powodu by się nie skrzywił.  

Zdecydowanie najgorszą sytuacją po wyborach będzie taka, w której PSL ma na tyle dużo głosów, że może robić koalicję większościową zarówno z PO, jak i z PiS. To sytuacja w której przez pewien czas jeszcze nie wiadomo, który scenariusz obowiązuje, a PSL może przeciągać rozmowy koalicyjne i tym samym przedłużać okres niepewności, którego rynki nie znoszą.

Generalnie jeśli do środy nie będzie wiadomo kto będzie premierem i kto ministrem finansów, będzie słabo. Inne stanowiska są nieistotne. Powyborcza retoryka też jest nieistotna. Ale trzeba pamiętać, że rynki finansowe ostatnio są bardzo rozchwiane i wykorzystują każdy pretekst do tego, żeby zarabiać na dużych wahaniach cen. Jeśli Polska przez trzy dni z rzędu nie będzie miała wyznaczonego nowego ministra finansów, to będzie to dla wszystkich pretekst bardzo dobry.  

Tak powinna wyglądać reakcja krótkoterminowa. Potem przyjdzie czas na reakcję długoterminową.

Rynek finansowy, w tym agencje ratingowe zakładają, że Polska po wyborach szybciej niż do tej pory będzie reformować finanse publiczne. Inwestorzy wiedzą na czym polega polityka, dlatego nikt nie oczekiwał żadnych trudniejszych ruchów ze strony rządu w roku wyborczym. Nikt też nie komentuje tego, że trzymanie się rządu przy starych założeniach budżetowych na 2012 ( wzrost PKB 4% ) jest co najmniej dziwne. Wszyscy zakładają, że pomimo tego co dziś mówi Tusk i Rostowski, po wyborach te założenia zostaną zmienione. Co ważniejsze, wszyscy zakładają, że w 2012 faktycznie będą reformy. W momencie, w którym się okaże że nic z tego, polska waluta i obligacje mogą mieć pewne problemy. Jeśli dane makroekonomiczne będą wskazywać na spowolnienie gospodarcze, a dług publiczny nie będzie spadać, wtedy agencje ratingowe mogą zacząć obniżać ratingi ( Polska podobno ma pod tym względem spokój do wiosny. Za kilka miesięcy przyjrzą nam się bliżej ). Polskie potrzeby pożyczkowe w 2012 będą ogromne, więc z niższymi ratingami, wolniejszym wzrostem gospodarczym i wiszącym nad głową długiem publicznym, problem może zrobić się duży i wtedy nawet najlepszy rząd znajdzie się w sytuacji bardzo trudnej.

No ale tego rynek nie będzie dyskontować w poniedziałek powyborczy. Nowy rząd dostanie jeszcze pewnie kilka miesięcy kredytu zaufania.

Gaz łupkowy na emerytury ?

Wybory się zbliżają. Pojawiają się programy wyborcze partii politycznych.Na przykład PO. I na samym początku zostałem zaskoczony takim tekstem





I od razu przypomniało mi się wczorajsze przemówienie premiera Grecji w Salonikach, w którym Papandreu przedstawiał różne mniej i bardziej idiotyczne pomysły ratowania Grecji przed bankructwem. Najbardziej idiotyczny był ten (źródło z twittera, ale bardzo wiarygodne, oryginalnego tekstu przemówienia w necie nie znalazłem) :



Ropa z Morza Śródziemnego, o której nikt nic nie wie, pozwoli Grecji uniknąć bankructwa. To nic że na poszukiwania najpierw trzeba wydać miliardy dolarów. Gaz łupkowy pozwoli Polakom godnie żyć na emeryturze. To nic, że na poszukiwania i badania opłacalności wydobycia najpierw trzeba wydać wiele milionów. Podobne, prawda ? Pomijam fakt, że nikt nigdy nie może GWARANTOWAĆ wysokich przychodów z czegokolwiek w przyszłości, to po prostu nieprawda.

Niepokoi mnie tylko, że taki pomysł w ogóle pojawia się w Polsce, w której po kastracji OFE zapewniano mnie, że moja emerytura jest teraz nawet bardziej bezpieczna niż wcześniej, bo ZUS pod kuratelą dobrego ministra jest mądrzejszy i lepszy niż ci cyniczni prywatni kapitaliści z OFE z wysokimi prowizjami. Rozumiem, że Grecja jest w tak dramatycznym stanie, że tam faktycznie trzeba się już łapać takich tematów jak jakaś ropa (która gdyby tam była, od dawna wydobywałby ją jakiś zachodni koncern). Ale Polska przecież kwitnie. To dlaczego te łupki mają iść na emerytury ?