6 mld EUR dla MFW a niezależność banku centralnego

Od chyba kilkunastu już dni bawi mnie hałas wokół polskiej pożyczki dla MFW. Głosy o tym, że Polski nie stać na 6 mld EUR dla MFW i o tym, że za chwile stanie się coś złego, świadczą moim zdaniem o kompletnym niezrozumieniu sytuacji. Jest jednak w całej tej sprawie jedna kwestia, która mnie akurat dość mocno niepokoi, a o której chyba nikt nie mówi.


Jeśli chodzi o samą pożyczkę, to udzielić jej ma NBP wykorzystując do tego celu polskie rezerwy walutowe. O tym jak one wyglądają pisałem całkiem niedawno z zupełnie innej przyczyny, ale warto odświeżyć umieszczony w tamtym wpisie opis struktury tych rezerw na dzisiaj

Polska ma 74,3 mld PLN rezerw walutowych, z czego zapewne ku przerażeniu wszystkich przerażonych wizją pożyczki dla MFW 1,96 mld EUR już teraz jest w MFW. Większość rezerw, 64,8 mld EUR jest zainwestowanych w różne aktywa denominowane w walutach obcych, najczęściej w obligacjach czy bonach skarbowych państw z najwyższymi ratingami, czyli zapewne USA, Niemiec, W.Brytanii, Japonii itp. Rezerwy się inwestuje, bo chodzi o to, żeby wartość rezerw rosła, ale jednocześnie robi się to przy możliwie jak najniższym ryzyku (dlatego np. nie inwestuje się tych pieniędzy w akcje).

Udostępnienie 6 mld EUR dla MFW będzie oznaczać, że w MFW będzie nie 1,96 mld tylko 7,96 mld EUR. Z drugiej strony trzeba te 6 mld EUR zabrać, najprawdopodobniej NBP sprzeda troche zagranicznych papierów i tam gdzie do tej pory było 64,8 mld EUR będzie 58,8 mld EUR. I taki będzie skutek tej operacji. Poziom rezerw się nie zmieni, zmieni się natomiast w niewielkim stopniu ich struktura. Jedynym pytaniem, które warto w takiej sytuacji zadać jest pytanie o oprocentowanie tej pożyczki, czyli o zysk dla Polski z takiej operacji. Nie zauważyłem, żeby ktoś to gdzieś ogłaszał, podejrzewam, że tego szczegółu akurat jeszcze nie ustalono. Ale zakładam, że to będzie bardzo niewielki procent.

Warto też operację tę oceniać uwzględniając alternatywne możliwości inwestycyjne dla tych 6 mld EUR. Czy linia kredytowa dla MFW oznacza większe czy mniejsze ryzyko dla tych pieniędzy niż na przykład trzymanie ich w obligacjach dajmy na to Wielkiej Brytanii, albo Francji ? Albo czy jest to bardziej, czy mniej ryzykowne niż inwestycja w złoto ? Warto też pamiętać, że 6 mld EUR to 8% polskich rezerw, mówimy więc o dość niewielkiej części narodowego bogactwa.

Można też zadać sobie pytanie, czy jeśli olejemy MFW, podobnie zrobią inne kraje i w efekcie sytuacja w strefie euro się pogorszy, to czy nie stracą na wartości nasze bezpieczne do tej pory inwestycje w obligacje i złoto ? Czy w takiej sytuacji nie okazałoby się, że lepiej byśmy wyszli, gdybyśmy te pieniądze pożyczyli MFW na niewielki, ale pewny procent ?

Jest w końcu jeszcze jeden aspekt sprawy. Polska od paru lat ma w MFW przyznaną nam elastyczną linię kredytową. Nigdy z niej nie skorzystaliśmy, bo nie było takiej potrzeby, ale w razie czego w każdej chwili możemy sobie od nich wziąć troche pieniędzy. Jest tego wg dzisiejszych kursów średnich z NBP dokładnie 22,6 mld EUR. Czyli oni nam udostępniają 22,6 mld, a teraz my im udostępnimy 6 mld. Czyli tak naprawdę podchodząc do sprawy w ujęciu netto po prostu nieco nam się zmniejszy nasza niewykorzystana linia kredytowa w MFW. Równie dobrze mogliby nam po prostu zmniejszyć tę swoją linię z 22,6 mld do 16,6 mld, ale zapewne nie mogą tego zrobić z przyczyn biurokratycznych.

Podsumowując, nie widzę w udostępnieniu MFW naszych 6 mld EUR niczego niepokojącego i nie widzę w tym żadnego problemu.

Martwi mnie inna sprawa. Otóż w sprawie tej od wielu dni wypowiada się głównie Ministerstwo Finansów. Dziś na przykład o tym, że decyzja o pożyczce będzie podjęta w ciągu kilku tygodni informował minister JacekRostowski.NBP opublikował tylko kilkanaście dni temu lakoniczny komunikat, a dziś prezes NBP Marek Belka powiedział coś, co spowodowało, że moje niewyraźne obawy zrobiły się zupełnie skonkretyzowane 
Chodzi mi o to :


Wg prezesa decyzja w sprawie pożyczki dla MFW jest polityczna, a NBP sprawami politycznymi się nie zajmuje. Czyli dla mnie to brzmi tak, jakby prezes NBP sugerował, że to nie on podejmuje tę decyzję, tylko rząd. Tymczasem sprawa dotyczy rezerw, którymi zarządza nie rząd, tylko NBP. Moim zdaniem mamy tu klasyczną sytuację ograniczenia niezależności banku centralnego. Do tego jest to ograniczenie niezależności, z którego prezes banku sobie zdaje sprawę i to akceptuje. Czyli tak właściwie jest to nawet nie tyle ograniczenie, co rezygnacja z części niezależności. Tzn żeby być precyzyjnym, nie sądze, żeby tak naprawdę było, ale tak to wygląda. Myślę, że tak naprawdę prezes NBP ma po prostu na temat pożyczki do MFW dokładnie ten sam pogląd co ministerstwo finansów, co nie jest przecież zabronione. Nawet w takiej sytuacji prezes NBP nie powinien jednak dodatkowo kreować wrażenia, że oddał część uprawnień i obowiązków banku centralnego rządowi. Mimo wszystko, pożyczka dla MFW z pewnością nie powinna być decyzją polityczną. Powinna być merytoryczną decyzją Marka Belki, a nie Jacka Rostowskiego.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Coś nie widać Pana w CNBC, a szkoda

Oswald pisze...

http://www.rybinski.eu/?p=3516&lang=pl