Jutro NBP będzie mieć ostatnią szanse na zatrzymanie złotego poniżej 4,50 PLN. Dziś kurs EUR/PLN bardzo wyraźnie przebił się przez linię oporu, która przebiegała przez dwa ostatnie szczyty – 4,53 z 22 września i 4,49 z 1 listopada.
W normalnych warunkach taka sytuacja prowadzi najczęściej do testowania szczytu, czyli w tym przypadku 4,53. W normalnych warunkach często kończy się to wybiciem wyżej ( bo wcześniejsze przebicie opadającej linii oporu przyciąga tak wielu spekulantów, że siła pchająca wykres wyżej robi się trudna do powstrzymania ). W normalnych warunkach więc jutro powinniśmy mieć walkę o 4,53, a za parę dni kurs EUR/PLN z dużym prawdopodobieństwem powinien powędrować wyżej, w kierunku 4,93 zaliczonych w lutym 2009. Powyżej 4,53 nie widać już żadnych większych oporów, mogących łatwo powstrzymać ten trend.
Ale są szanse na powstrzymanie przeceny złotego własnie w okolicach 4,53. Szanse są dwie. Pierwsza wynika z analizy technicznej. Popularne i często wykorzystywane w tej właśnie analizie zniesienie Fibonacciego wcześniejszej fali spadkowej EUR/PLN ( trwającej od lutego 2009 do kwietnia 2010 ), zniesienie na poziomie 61,8% tamtego ruchu jest dokładnie na 4,5028 PLN.
Czyli 4,50 PLN jest barierą trudną do przejścia nie tylko dlatego, że to „okrągły” poziom. Istnieje też obiektywny czynnik zniechęcający część inwestorów ( poziomy zniesień Fibonacciego to najczęściej poziomy trudne do przebicia, więc jest przy nich duże ryzyko, że spekulacja zakładająca przejście na drugą stronę takiego poziomu się nie powiedzie. To wystarczy, aby część inwestorów zniechęcić, przez co siła naporu spekulacji automatycznie jest mniejsza – analiza techniczna często działa na zasadzie samospełniającej się przepowiedni ).
Raz – 23 września udało się 4,50 przebić, ale tylko na pare godzin, potem rynek zawrócił bo nastąpiła zaskakująca interwencja NBP. I własnie NBP to druga szansa na utrzymanie poziomu ( teraz już bardziej 4,53 niż 4,50 ). Tym razem nie będzie już efektu zaskoczenia, będzie więc trudniej. Teraz jednak nie ma już wyjścia. Bez NBP rynek po tym jak dziś przebił linię oporu na 4,48, ma ogromne szanse na przejście i przez 4,50 i przez 4,53.
Jutro w USA jest święto dziękczynienia. Jutro na rynku nie ma inwestorów z USA, w piątek też części z nich nie będzie. Reszta świata to wie, więc też będzie się raczej nastawiać na nudny handel przy niewielkich obrotach. To idealna sytuacja do manipulowania rynkiem. Nie przypadkiem ostatnie nagłe osłabienie złotego nastąpiło 1 listopada – w dniu w którym inwestorzy zagraniczni mieli normalną sesję, ale Polaków na rynku nie było. Jutro będzie na odwrót. Jutro więc NBP będzie miał większe niż dziś szanse na naprawde skuteczną, odstraszającą interwencję, ściągającą kurs EUR/PLN wyraźnie poniżej 4,50 ( najlepiej poniżej minimów z dziś i wczoraj, czyli poniżej 4,44 ). Gdyby udało się ściągnąć i utrzymać do końca tygodnia kurs złotego poniżej 4,44, to w poniedziałek wracający na rynek inwestorzy z USA zobaczyliby zupełnie inny obraz polskiego rynku. Mielibyśmy na EUR/PLN tzw podwójny szczyt, czyli drugie zatrzymanie kursu dokładnie w tym samym miejscu co poprzednim razem. Takie formacje zniechęcają do dalszych prób przebicia bronionego poziomu ( przynajmniej na jakiś czas ) a mogą także przekonać część spekulantów, że łatwiej da się coś zarobić na ruchu w drugą stronę, czyli na umacnianiu złotego. Wtedy ci, z którymi NBP będzie walczyć mogą nagle stanąć z nim w jednym szeregu i kolejne interwencje staną się zbędne.
Na miejscu interweniujących jutro wyczekałbym do 4,51-4,52 i waliłbym na całego z grubej rury aż do 4,44. Jak się nie uda, to możemy zobaczyć EUR/PLN na poziomach znacznie wyższych niż 4,50.
2 komentarze:
Jako oprór wynikający z PA dodałbym jeszcze poziom 4,54-4,55. Są to okolice oporu po spadku w 2009, którego nie udało się przebić w górę wówczas, a później nastąpiła aprecjacja złotego.
Poziomy poziomami, opory oporami, a po drugiej stronie barykady stoją trzy siły:
1) spanikowany kapitał uciekający za wszelką cenę z ryzykownych aktywów, któremu interwencje NBP na tych poziomach są bardzo na rękę, bo zwiększają płynność na wciąż atrakcyjnych do wyjścia poziomach
2) wysysające z ziemniaczano-buraczanej III RP kapitał obce korporacje, które z ww. powodów też potrzebują płynności na tych poziomach (w tym w pierwszej linii banki, w szczególności Unicredit)
3)Banksterzy, którzy mają całą sytuację jak na dłoni i rozgrywają sprawę pierwszorzędnie. Ich bardzo interesuje możliwie szybkie wciągnięcie NBP w rozgrywkę. Im niżej - tym lepiej dla nich. A zlatówka za parę miesięcy i tak będzie testowała 5 vs. EUR, co by Belka i kucharz wraz z rudym nie robili. Przemofree.
Prześlij komentarz