Proszę państwa, miło mi ogłosić, ze polski złoty jest w te wakacje najsilniejszą walutą na świecie. Jeśli zmierzyć zmiany kursów od początku lipca do dzisiaj, to nie ma wśród najważniejszych walut (tych notowanych tzw tabeli A w NBP) ani jednej, za którą musielibyśmy płacić więcej niż blisko 2 miesiące temu. Czyli wszystkie te waluty w stosunku do złotego straciły. Niektóre parę procent, niektóre kilkanaście, ale na tym wykresie nie ma ani jednej linii powyżej zera:
To odkrycie dość zaskakujące, bo jak się spojrzy na najpopularniejszy miernik siły złotego, czyli kurs EUR/PLN to on nie wygląda ostatnio specjalnie imponująco. Chociaż jak się bliżej przyjrzeć, to jednak euro od początku lipca spadło z 4,32 na 4,23.
W związku z tym pojawiają się dwa pytania: co z tego ? i dlaczego ?
Co z tego ? Nie wiem, chyba nic. To taka ciekawostka tylko (musicie przyznać, że ciekawa). Na siłę można tutaj snuć hipotezę, że takie zachowanie waluty potwierdza, że przestajemy być zaliczani do emerging markets. Obecnie wszystkie najważniejsze waluty rynków rozwijających się wyraźnie tracą na wartości - najlepszym przykładem są Indie, wcześniej RPA. Polska jakoś nie traci.
Dlaczego ? Moim zdaniem teraz dopiero, z tej odległości, widać jak bardzo rynek docenia to co stało się z polskim bilansem płatniczym, czyli pierwszą w naszej historii kwartalną nadwyżkę w wymianie z zagranicą. To teoretycznie umacnia walutę. W obserwacjach z bliska, dzień po dniu to trudno zauważyć. Widać to lepiej jak się spojrzy na rynek z nieco szerszym horyzontem.
Zeszłoroczna projekcja zakłada lokalny dołek
-
Raczej ciekawostka, ale projekcja SWIG80 z grudnia 2023 przewiduje dołek na
21 listopada 2024:
MWIG40 również:
Zakończyłem grę na spadki, choć liczył...
22 godziny temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz