Z całej masy argumentów wysuwanych przez stronę rządową w dyskusji na temat OFE najbardziej utkwił mi ten, że system jest za drogi i powoduje zbyt dużą dziurę w finansach publicznych - dlatego trzeba go ograniczyć / zlikwidować (?)
Moim zdaniem to argument nietrafiony. Fundusze emerytalne nie powstały po to, aby finanse publiczne na tym zarabiały. Fundusze emerytalne powstały po to, aby emerytura obywateli była oparta na dwóch zupełnie różnych źródłach - a więc powstały w celu dywersyfikacji ryzyka. Taka dywersyfikacja, zmniejszająca ryzyko, to wartość sama w sobie, siłą rzeczy musi więc kosztować. Oczywiście można uznać, że nie warto tych kosztów ponosić, ale nie należy tworzyć mirażu, że nic na tym nie tracimy. Tracimy dywersyfikację i narażamy się na zdecydowanie większe ryzyko dotyczące naszych emerytur.
Moim zdaniem państwo nie może narzekać, że jakąś część infrastruktury państwowej trzeba zlikwidować, bo jest za droga. Każdy minister, który zaproponowałby likwidację policji, armii, albo szkolnictwa, bo "jest za drogie" zostałby uznany za szaleńca. Państwo wydaje pieniądze na te wszystkie instytucje nie po to, aby na tym zarabiać, ale dlatego, że jest to sedno sensu istnienia państwa. Państwo właśnie po to jest, żeby utrzymywać z naszych podatków takie, zupełnie niedochodowe instytucje. Państwo jest nawet do tego zobowiązane Konstytucją. Konstytucja daje też obywatelowi prawo do zabezpieczenia społecznego po osiągnięciu wieku emerytalnego. Wprawdzie szczegóły osiągania tego celu określają ustawy, ale nigdzie nie jest napisane, że państwo może się z tego celu wycofać, albo robić to świadomie gorzej, jeśli będzie to powodować powiększanie długu publicznego. Argument, że system emerytalny oparty na ZUS jest tak samo dobry jak system oparty na dwóch filarach jest fałszywy. Nie jest tak samo dobry, bo jest gorzej zdywersyfikowany, czyli jest bardziej ryzykowny dla przyszłych beneficjentów. Moim zdaniem konstytucyjne prawo obywateli do zabezpieczenia emerytalnego oznacza nie tylko to, że państwo ma zapewnić jakieś tam emerytury, ale oznacza także, że państwo ma dbać, aby system emerytalny był możliwie najlepszy i najbezpieczniejszy (samo słowo zabezpieczenie wskazuje na kluczowy element bezpieczeństwa właśnie). Logicznym jest, że system jest bardziej bezpieczny, jeśli niesie ze sobą mniejsze ryzyka.
Słyszałem argument, że dywersyfikacja źródeł emerytury związana z istnieniem OFE jest fikcyjna, bo na końcu i tak wszystko gwarantuje państwo. To też argument fałszywy. Fakt gwarancji państwa wynika właśnie z Konstytucji. Państwo odpowiada za kształt systemu emerytalnego, siłą rzeczy więc musi też gwarantować jego prawidłowe funkcjonowanie. Ale to nie oznacza, że w związku z tym ten system jest bezwartościowy. Tak samo fakt gwarancji państwowych dla depozytów w bankach nie oznacza, że te depozyty są bezwartościowe, albo że państwo może je zabrać i oddać kiedyś tam (bo przecież i tak w sumie je gwarantuje). Gwarancja państwa jest istotnym elementem systemu pozwalającym mu prawidłowo funkcjonować. Prawidłowo, czyli tak, żeby tych gwarancji nigdy nie trzeba było wykorzystywać. Czyli państwo coś gwarantuje nie po to, aby na końcu te gwarancje wypłacać, ale właśnie po to, aby znacząco zwiększyć prawdopodobieństwo tego, że na końcu ich wypłacać nie będzie trzeba.
Dywersyfikacja źródeł emerytury związana z istnieniem OFE jest bardzo realna. Pieniądze z ZUS zależą całkowicie od kondycji gospodarczej państwa. Składki do ZUS zależą od poziomu płac i poziomu bezrobocia, to z kolei zależy od tempa wzrostu gospodarczego. Ewentualne dopłaty do ZUS z budżetu państwa (nie do wyeliminowania z powodów demograficznych) też zależą od koniunktury gospodarczej w państwie. Jest to więc źródło emerytury całkowicie zależne od tego, co się dzieje w sektorze publicznym. Z kolei pieniądze z OFE w dużej części zależą od tego co się dzieje w sektorze prywatnym, a nie publicznym. Zależą od tego jakie zyski mają i jakie dywidendy wypłacają prywatne firmy, w które OFE inwestują na giełdzie. Oczywiście kwestią regulacji w ustawie są limity - w co konkretnie OFE mogą inwestować i jak dużo. Faktem jednak jest, że poza obligacjami skarbu państwa, cała reszta portfela OFE to sektor prywatny, a nie publiczny. Sektor prywatny, który może radzić sobie zupełnie inaczej niż publiczny. Nie trzeba daleko szukać przykładów sytuacji, w której państwo jest w recesji, albo poważnym spowolnieniu, a na giełdzie trwa hossa i wartość aktywów z sektora prywatnego rośnie. Od 2008 świat przeżywa kryzys finansowy połączony z wieloma recesjami, a na giełdach od 2009 trwają wzrosty. To oczywiście nie jest trwała reguła, oczywiście, że może być też na odwrót. Nie o to chodzi. Chodzi o to, że generalnie sektor prywatny i sektor publiczny to dwa zupełnie inne sektory charakteryzujące się innymi cechami w danym momencie. W USA w okresie rekordowych deficytów budżetowych prywatne firmy miały rekordowe oszczędności, z którymi same nie wiedziały co robić. W Polsce ciągle mamy deficyt sektora finansów publicznych przekraczający 3% PKB, a z drugiej strony banki stale lokują w NBP po 120 - 140 mld PLN, z którymi nie mają co zrobić. Sytuacja w której państwo będzie w opłakanym stanie finansowym - co będzie musiało mieć wpływ na regulacje prawne dotyczące emerytur z kontrolowanego przez polityków ZUS - a sektor prywatny będzie radził sobie dobrze i aktywa w tym sektorze będą zyskiwać na wartości, wcale nie jest mało prawdopodobny.
Nie chodzi o to, żeby taki scenariusz obstawiać i na to liczyć. Chodzi o to, żeby nie odbierać sobie i obywatelom możliwości skorzystania także w takiej sytuacji. Nie uzależniać ich w 100% od kondycji gospodarczej państwa. Nie narażać ich tym samym na większe ryzyko. Oczywiście, że to kosztuje, ale sposobów na ograniczanie bieżącego deficytu w budżecie są tysiące. Zresztą nawet całkowita likwidacja OFE nie zlikwidowałaby tego deficytu w całości i na zawsze. Jeśli zdywersyfikowany system emerytalny oparty także o aktywa sektora prywatnego jest zbyt kosztowny i nas na niego nie stać, to nie należy go likwidować, tylko należy tak zreformować państwo, żeby było nas na ten system stać. To oczywiście trudniejsze, ale zdecydowanie bardziej korzystne. Mądra władza, która chce rzetelnie wykonywać zadania, które nakłada Konstytucja będzie więc ciąć gdzie indziej, a system emerytalny pozostawi zdywersyfikowany. Nie wyklucza to oczywiście zmian dotyczących poziomu prowizji, czy tego w co OFE inwestować mogą, a w co nie mogą. Tutaj zmiany są bardzo potrzebne od wielu lat.
Zeszłoroczna projekcja zakłada lokalny dołek
-
Raczej ciekawostka, ale projekcja SWIG80 z grudnia 2023 przewiduje dołek na
21 listopada 2024:
MWIG40 również:
Zakończyłem grę na spadki, choć liczył...
1 dzień temu
6 komentarzy:
Trafne podsumowanie. Polscy ekonomiści rozpisywali się w ostatnich latach wielokrotnie o zaletach OFE, często używając zupełnie nietrafionych argumentów, a główną zaletą dwufilarowego systemu jest właśnie dywersyfikacja. Jedna uwaga - w długim okresie korelacja między stanem finansów publicznych a zwrotem z akcji/obligacji korporacyjnych może być istotna (choć, jak podkreśliłeś, wcale nie będzie 100%-owa). To, co powinno wzmocnić dywersyfikację to możliwość inwestycji w aktywa zagraniczne.
Kupując akcje firm z krajów o znacznie wyższym potencjale wzrostu niż Polska (lub przynajmniej o nieskorelowanym potencjale) uzyskujemy przeciętnie wyższą stopę zwrotu i mniejszą zmienność. To właśnie podstawa dywersyfikacji, o której przez wiele lat rząd nie chciał pamiętać... Dlatego zamiast osłabiać OFE, najlepszym rozwiązaniem jest pozwolić im więcej inwestować zagranicą (dopiero teraz jest to wprowadzane w życie) i co więcej - należy im pozwolić swobodniej wykorzystywać instrumenty pochodne do zabezpieczania ryzyka FX. W przeciwnym razie OFE nie będą inwestować na nawet najbardziej obiecujących rynkach, gdyż będą obawiać się, że długoterminowa aprecjacja PLN dobije ich P&L.
Pozdrawiam,
@RandomJog
3,5% oplaty manipulacyjnej jaka pobieraja ofiaki to bardzo drogo. II filar jedynie w 40% różni się od zusu, ponad połowa portfeli ofe to obligacje skarbowe, czylitą część portfela ofe de facto i tak jest pod gwarancją państwa. Nie jestem za likwidacją ofe, ale za wolnym wyborem. Nie godzę się na przymus wpłacania skladek do miernego, drogiego funduszu. Oszczedzajacy powinni miec mozliwosc wyboru sposrod wszystkich funduszy [TFI oraz OFE] jakie sa na rynku, a takze mozliowsc inwestowania po swojemu - tak jak obecnie w IKE/IKZE.
Wszystko okej - argumentacja bardzo słuszna. Tylko czy musimy przy okazji zrywać kontrakt pokoleniowy z naszymi rodzicami i dziećmi? Kontrakt taki to standard współczesnych państw. Jeżeli chcemy wprowadzić dodatkowe filary, to powinniśmy może użyć do tego DODATKOWYCH ŚRODKÓW, a nie oznajmiać naszym rodzicom i dziadkom: "dziękujemy, miło było na was płacić 100, ale teraz będziemy płacić 80, bo 20 chcemy zatrzymać dla siebie". Może bardziej sprawiedliwe byłoby stwierdzenie: "płacimy 100 na rodziców i dziadków, a odkładamy dodatkowo 10 lub 20 bo nie chcemy nadmiernie obciążać naszych dzieci".
Ktoś powie - za dużo płacimy na emerytury. To pewnie do pewnego stopnia racja. Ale chodzi o sam mechanizm transmisji między pokoleniami. Oszczędności emerytalne powinniśmy finansować z dodatkowych środków.
IGNACY MORAWSKI
IM: pełna zgoda. ja napisałem tylko w kontekście jednego, najgłośniejszego argumentu, poza nim jest cała masa innych argumentów przeciwko ruszaniu OFE.
Co do kontraktu pokoleniowego to zdałbym pytanie czy poprzednie pokolenie ma prawo do nakładania zobowiązań na następne bez jego wiedzy i zgody? Czy my mamy prawo zadłużać nasze dzieci, tak jak to teraz robimy i czy nasi rodzice mieli prawo zdecydować bez nas że będziemy pracować na ich emerytury a nie na swoje własne?
Starsze obecnie pokolenie wypracowało majątek państwowy który po zmianie ustroju był do prywatyzacji. To był naturalny wkład do ich emerytur, w końcu to wypracowali. Jednak zdecydowali, poprzez głosowanie w wyborach, że lepiej go na bieżąco przejeść a nie przeznaczyć na fundusze emerytalne.
Prześlij komentarz