1. MARIO DRAGHI, OMT I KONIEC DOMINACJI BUNDESBANKU W
EUROPIE
Najgroźniejsza część kryzysu finansowego w Europie
zakończyła się 26 lipca 2012. Wtedy prezes Europejskiego Banku Centralnego,
Mario Draghi, podczas występu na jakimś sympozjum, czy czymś takim w Londynie dałwyraźny sygnał, że ECB nie pozwoli na rozpad strefy euro. Udało mu się
przekonać rynki finansowe, że nie ma sensu obstawiać takiego scenariusza.
Momentalnie obligacje Hiszpanii i Włoch przestały tracić na wartości, a dziś
już o rozpadzie strefy euro nikt już raczej nie wspomina. To był punkt zwrotny.
Draghi znalazł sposób aby pokazać rynkom jak zamierza okiwać sprzeciwiający się jakimkolwiek interwencjom Bundesbank i zarządzić interwencje nie łamiąc
traktatów unijnych, które tego zabraniają. Kluczem okazało się sformułowanie „mechanizm
transmisji monetarnej”, czyli coś, co jest niezbędne w prawidłowym działaniu
banku centralnego w gospodarce. Draghi powiedział, że zbyt duże różnice w
rentownościach obligacji państw strefy euro powodują, że ten mechanizm nie
działa. Aby go naprawić, należy zmniejszyć różnice w rentownościach –
dopowiedział już sam sobie rynek widząc w tym zapowiedź interwencji, czyli
skupu z rynku obligacji Hiszpanii i Włoch (aby podnieść ich cenę i obniżyć ich
rentowność). Jak to się na rynkach często zdarza, wystarczyła sama zapowiedź i
pokazanie, że ECB ma taką możliwość. Grający na rozpad strefy euro zrobili krok
w tył i uznali, że nie będą się kopać z koniem. We wrześniu ECB faktycznie
przyjął program nazwany OMT pozwalający na skup obligacji pod bardzo wieloma
warunkami, ale jak dotychczas ani razu go nie użył. Tak właściwie teraz nawet
nie ma takiej potrzeby. Sytuacja na rynku obligacji Hiszpanii czy Włoch jest
zdecydowanie lepsza niż w czerwcu, czy lipcu. Draghi zmienił nastawienie rynków
finansowych do strefy euro i jej przyszłości. Zmienił oczekiwania. A przy
okazji też pokazał, że twarda, betonowa wręcz linia Bundesbanku znalazła się w opozycji. Draghi swoim ruchem uspokajając rynki dał też czas i komfort
spokojnej pracy europejskim politykom. Za jakiś czas może się okazać, że Mario
Draghi w lipcu 2012 zmienił losy Unii Europejskiej.
2. RACHUNEK SUMIENIA W MFW
Powtórzę w skrócie to, co pisałem w październiku: Międzynarodowy
Fundusz Walutowy właśnie przyznał, że obliczył, że zaciskanie pasa nic nie
daje, a nawet jeszcze pogarsza sprawę. MFW dostrzegł, że w ostatnich latach
kraje, które postanowiły ograniczać deficyty budżetowe, walcząc z długiem
publicznym, notowały potem znacznie gorsze wyniki wzrostu gospodarczego niż
wszyscy się spodziewali. Często oznaczało to pogłębienie recesji. Przez
ostatnie kilkadziesiąt lat recepta MFW dla wielu krajów pogrążonych w kryzysach
była jedna: likwidować deficyt, zmniejszać wydatki, tylko tak da się odzyskać
konkurencyjność i odzyskać wzrost gospodarczy. I teraz, nagle, kiedy te same
metody zaczęto stosować już nie w Afryce, czy Ameryce Południowej, ale w strefie
euro, w krajach, z których wywodzą się główni zarządzający MFW, okazuje się że
to nie tak ! Dzięki konsolidacji fiskalnej dług i deficyt maleją i to bardzo
dobrze, ale negatywny wpływ na PKB jest jeszcze większy, co powoduje, że cała
operacja per saldo jest bez sensu. Jeśli już nawet Międzynarodowy Funduszu
Walutowy mięknie i dostrzega, że uporczywe cięcie po wydatkach jak leci nie
prowadzi do wyjścia z kryzysu finansowego, to znaczy że świat w 2012 naprawdę
poważnie się zmienia.
3. ZMIANA CELU POLITYKI FED
Amerykański bank centralny w tym roku dokonał dość dużego
przewrotu w myśleniu o polityce monetarnej. Generalnie banki centralne na
świecie skupiają się na utrzymywaniu inflacji w tak zwanym celu inflacyjnym. W
USA bank centralny ma cel podwójny: pilnowanie inflacji, ale też dbanie o
wzrost gospodarczy i rynek pracy. Jednak pomimo takiej konstrukcji także w USA
FED skupiał się dotąd głównie na inflacji. Po paru miesiącach dyskusji i
zapowiedzi ze strony członków FED na grudniowym posiedzeniu amerykanie
ogłosili, że stopy procentowe pozostaną w FED na rekordowo niskim poziomie do
momentu w którym stopa bezrobocia nie spadnie do 6,5%. Czyli w sposób otwarty
przyjęto cel inny niż inflacyjny. Wprawdzie dodano, że stóp nie będzie się
ruszać pod warunkiem, że inflacja w międzyczasie nie wzrośnie ponad ustalony
poziom, ale zmiana w rozłożeniu akcentów jest bardzo widoczna. W Polsce
zapowiedź ze strony RPP że np. będzie obniżać stopy procentowe do momentu, w
którym bezrobocie spadnie z 13% do 10% jest absolutnie nie do pomyślenia. W
związku z tym, że FED to najważniejszy bank centralny na świecie, można
oczekiwać, że w 2013 ogólnoświatowa dyskusja o tym jak ważne jest pilnowanie
inflacji, i czy może w środku kryzysu są sprawy ważniejsze, będzie się robić
coraz ciekawsza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz