Dlaczego tak spada ?


Rynek finansowy składa się z ludzi, których jest bardzo dużo. Dość często można zauważyć na rynku zachowania właściwe dla tłumu. W sytuacji zagrożenia tłum traci rozum i wpada w panikę.  Rynek finansowy w sytuacji zagrożenia wykazuje często podobne cechy.

Oczywiście w przypadku rynku sytuacja zagrożenia dotyczy pieniędzy, czyli spodziewanych, oczekiwanych zysków z inwestycji, które już się poczyniło, albo zamierza się poczynić.

Rynek finansowy jest pełen doskonałych i bardzo prawdziwych przysłów. Jedno z nich mówi, że rynek to nieustanna walka chciwości ze strachem. W hossie znika strach, a rynkiem rządzi chciwość ( w niektórych filmach twierdzą, że chciwość jest dobra ). W bessie strach nagle staje się tak duży, że całkowicie przyćmiewa chciwość.

Odpowiedź na pytanie dlaczego spada jest więc zawsze taka sama i zawsze dość prosta: spada, bo rynek jest pełen strachu i boi się o swoje pieniądze. Oczywiście przyczyny tego strachu bywają różne. Ale dzisiaj mamy ich wyjątkowo dużo, naprawdę jest w czym wybierać.

Wszystkie te przyczyny, z USA, z Europy i z Chin można jednak zamknąć w dwóch słowach : idzie recesja. A właściwie: idzie recesja, z którą tym razem nie wiadomo jak walczyć.

Z ostatniej recesji 2008/2009 Zachód został wyciągnięty przez wydatki rządowe, obniżanie stóp procentowych prawie do zera i przez popyt z ciągle dynamicznych rynków azjatyckich, głównie z Chin. Dzisiaj rządy nie mogą już zwiększać wydatków, bo po ostatnim zwiększaniu wydatków ich zadłużenie wzrosło tak bardzo, że za chwile mogą bankrutować same państwa ( a Grecja, Portugalia i Irlandia de facto już zbankrutowały ). Dzisiaj banki centralne nie mają jak obniżać stóp procentowych, bo po pierwsze są one już bardzo nisko, a po drugie taka obniżka w sytuacji dużego zadłużenia państw i tak nic nie da ( bo rynkowe stopy procentowe wynikające na przykład z oprocentowania obligacji rządowych i tak pozostaną wysoko ). Dzisiaj Chiny mają już swoje problemy. To już nie jest taka super beztroska gospodarka, którą stać na wszystko, tak jak w 2008. Mają wysoką inflację, rosnące koszty produkcji przez co nie są już tacy tani, zadłużone samorządy i co najważniejsze ostatnie dane pokazują, że spada im aktywność gospodarcza w przemyśle. Czyli siła ich gospodarki tym razem nie będzie tak mocna, żeby wyciągnąć resztę świata z bagna. Możliwe, że za chwilę sami wpakują się w jakieś swoje gospodarcze bagno. Tym razem więc nie ma poduszek bezpieczeństwa.

Po zakończeniu różnych programów pomocowych amerykańska gospodarka nieubłaganie zwalnia. Już dziś wiadomo, że nie ma mowy o wzroście PKB o 3% w drugiej połowie 2011 czy w 2012. Jak będzie 1,5% to będzie dobrze. Europę trzymają Niemcy, które się rozwijają dzięki eksportowi do Azji. Ale Azja też może być za chwilę słabsza. Południe Europy nie rozwija się wcale i do tego tonie w długach. Tutaj też słychać zupełnie oficjalne opinie, że powinniśmy być zadowoleni z tempa wzrostu gospodarczego 1% - 1,5%, nie więcej.

I teraz tak już podobno ma być. To ma być „new normal”. Wolny wzrost, duże bezrobocie, niski popyt konsumentów, walka z długiem. Bardzo możliwe, że o drugiej dekadzie XXI wieku będzie się kiedyś mówić tak jak o przełomie lat 20 i 30 XX wieku. Tylko, że akcje przedsiębiorstw działających na wolniej rozwijających się rynkach są mniej warte. Obligacje państw rozwijających się wolniej i zadłużonych po uszy są mniej warte. Rynek jest pełen emocji i zamienia się czasami w dziki tłum, ale ten tłum niestety ma głębokie fundamentalne powody do tego, żeby się bać o to, że już się nie będzie zarabiać tak jak dotychczas.

Dlaczego własnie akurat teraz ? Do kwietnia – maja dane z USA pozwalały jeszcze na optymizm w kwestii żywotności ich gospodarki. Druga połowa 2010 i pierwsza połowa 2011 wyglądały tam całkiem znośnie. Od maja w wielu danych statystycznych widać że gasną szybko. Zdecydowanie gorsze dane z Chin to też jest kwestia ostatnich kilku tygodni. Grecja też wybuchła w czerwcu. Do kwietnia – maja można było mieć całkiem poważnie uzasadnione złudzenia. Szczyty na giełdach mieliśmy na przełomie kwietnia i maja. Od tamtej pory rynki powoli ale systematycznie lecą w dół. Złudzenia pryskają. Oczywiście za jakiś może się okaże, że rynek przesadzał z pesymizmem, że jakoś tam się ta gospodarka światowa kręci. Ale na razie scenariusz bazowy zmienił się na gorsze. Trwa dostosowywanie wycen do nowych, gorszych perspektyw gospodarki.

4 komentarze:

MM pisze...

Ja w swojej krótkiej bo po kryzysowej karierze jeszcze tak wrednych spadków nie miałem okazji odczuć, więc mam niezły zgrzyt i panika zagląda w oczy. Patrząc na to co się działo u nas z prywatyzacjami - akcjonariat obywatelski - to takich świeżaków jest na naszym rynku sporo. Wielu z nich dopiero się dołącza do wyprzedaży.

Eugeniusz pisze...

W przeciwieństwie do komentującego powyżej przeżyłem już bessę i co więcej, właśnie zaczynałem przygodę z inwestowaniem pod koniec 2008 roku. Rynek zaczyna dyskontować bankructwo Stanów i wielu innych państw, więc trudno się dziwić obecnej sytuacji.

Anonimowy pisze...

Szanse na techniczne bankructwo USA to mrzonki. Nie ma zadnej recesji, wyglada na to ze jest spowolnienie, na pewno bedzie QE3 i nastepne, tyle tylko ze ogloszone oficjalnie, wczesniej myslalem ze owszem zrobia to ale subtelnie.

Unknown pisze...

Jeśli rynek "myśli" tak jak pisze pan Rafał, to czeka nas jeszcze jazda do poziomów 600-1000pkt na WIG20. Z logiki to wynika, bo musi być miejsce na wzrosty przy gorszych perspektywach gospodarski.
W Polsce będzie masakra po wyborach - od 1 stycznia podwyżka podatków i składki rentowej jest moim zdaniem przesądzona.