Czy ktoś słyszał ostatnio o jakiejś nowej inwestycji zagranicznej w Polsce ? Jakaś nowa fabryka czegoś tam ? Ja nie słyszałem. A ostatnie, opublikowane w piątek dane z NBP o bilansie płatniczym Polski pokazują, że wartość bezpośrednich inwestycji zagranicznych w Polsce liczona za ostatnie 12 miesięcy szybko zbliża się do zera.
Jak widać poziom inwestycji zagranicznych w obligacje i w akcje - czyli portfelowych - nie ulega większym zmianom. Zagranica kupuje polskie obligacje za około 10 - 12 mld EUR rocznie, a polskie akcje za ok. 2 - 3 mld EUR rocznie. Znikają nowe inwestycje bezpośrednie, czyli te polegające na kupowaniu / budowaniu fabryk, magazynów itp. W 2007 przekraczały 20 mld EUR rocznie, teraz to już tylko marne 0,49 mld EUR. Istnieje też możliwość, że nowe inwestycje ciągle są, ale jednocześnie coraz więcej kapitału z Polski się wycofuje (np. firmy, którym znudziło się szukanie u nas gazu łupkowego) i w ujęciu netto wychodzi nam przez to coraz niższa liczba. Ale bardziej prawdopodobny jest moim zdaniem jednak po prostu coraz mniejszy napływ nowych inwestycji do Polski.
Przyczyną może oczywiście być recesja w Europie Zachodniej, skąd pochodziła większość dotychczasowych BIZ (bezpośrednie inwestycje zagraniczne). Taka recesja może zniechęcać zachodnie firmy do jakiegokolwiek inwestowania. Chociaż z drugiej strony w ostatnich latach słyszałem setki wypowiedzi prezesów polskich firm, którzy twierdzili, że przed kryzysem na polskim rynku zamierzają uciekać na nowe rynki (Rumunia, Czechy, Słowacja, Ukraina, Rosja, a czasami nawet inne kontynenty), co oczywiście wiązałoby się z początkowymi inwestycjami. Ewidentnie firmy niemieckie, francuskie i włoskie nie chcą uciekać przed recesją na rynek polski. W innej sytuacji jest sektor finansowy, który specjalizuje się raczej w inwestycjach portfelowych. Zachodnie banki wciąż mają dostęp do bardzo taniego pieniądza ze swoich banków centralnych, więc poziom inwestycji portfelowych w Polsce wygląda stabilnie.
Jest jeszcze jedna różnica pomiędzy inwestycjami portfelowymi, a bezpośrednimi. Portfelowe można robić nie wychodząc z biura w Londynie, klikając "enter" w komputerze. Inwestycje bezpośrednie wymagają zaangażowania bardziej osobistego, trzeba pojechać, obejrzeć, porozmawiać, zetknąć się z polskimi politykami, urzędnikami, burmistrzami, ogarnąć podatki, ogarnąć łapówki itd itd. Po drodze cała masa okazji, żeby się zniechęcić. To może się zniechęcają. Ale to niepotwierdzona hipoteza. Lepiej zostać przy tej, że po prostu mają kryzys. To hipoteza mimo wszystko sympatyczniejsza.
Zmień myślenie o polskim rynku i zacznij zarabiać
-
*Wyszedł mi bardzo clickbaitowy tytuł, ale chyba oddaje on dobrze to, co
chcę w dzisiejszym tekście napisać. Jest to pokłosie moich ostatnich
przemyśleń...
1 dzień temu
3 komentarze:
To będzie (niestety) dosyć techniczny komentarz.
Jest dobra i zła informacja. Zaczynając od złej – sytuacja w inwestycjach bezpośrednich (FDI) faktycznie jest daleka od wymarzonej. Z kolei dobra informacja sprowadza się do tego, że kondycja FDI (przynajmniej na razie) nie jest aż tak zła jak Twój wpis wskazuje.
Otóż gwałtowny spadek skumulowanego napływu zagranicznych inwestycji do Polski w maju był efektem czynników jednorazowych, żeby nie powiedzieć statystycznych. Jak sam NBP poinformował, odpływ kapitału w maju w wysokości 3,1 mld euro wynikał z faktu, iż zarejestrowany w Polsce „podmiot specjalnego przeznaczenia” zakończył swoją działalność. I dlatego w bliźniaczej kategorii, która mierzy inwestycje polskich firm zagranicą odnotowano powrót kapitału do kraju w takiej samej wysokości (3,1 mld euro).
NBP dokładnie nie wyjaśnia o co chodzi, ale można przypuszczać, że chodzi o podmiot, który został utworzony w Polsce przez np. niemieckiego czy francuskiego (lub jakiegokolwiek innego) inwestora aby zainwestować zagranicą (powiedzmy na Ukrainie). W momencie inwestycji oznaczało to napływ do Polski zagranicznych inwestycji, które natychmiast zostały przekazane zagranicę (odzwierciedlone w kategorii inwestycje zagraniczne polskich firm). A więc efekt netto był zerowy – otrzymaliśmy 3 mld euro i natychmiast je zainwestowaliśmy zagranicą. Obecnie w momencie zakończenia działania spółki specjalnego przeznaczenia odnotowano odwrócenie tych przepływów – powrót polskich inwestycji zagranicznych do kraju (np. z Ukrainy) i jednocześnie odpływ zagranicznych inwestycji z Polski (do Niemiec, Franicji lub gdzieś indziej).
Z tego względu warto patrzyć na saldo FDI netto (napływ zagranicznych inwestycji do Polski pomniejszony o kwotę, którą Polacy inwestują zagranica). Tutaj sytuacja nie wygląda różowo, ale jest lepsza niż wydawałoby się patrząc tylko na zagraniczne inwestycje w Polsce. Skumulowana kwota FDI netto za 12 miesięcy wyniosła 1,7 mld euro. Dla porównania w 2007 roku wynosiła ona 13,2 mld euro.
Pozdrawiam
@RandomJog
zgadza się, że w maju był one-off, ale też dlatego wrzuciłem wykresy z wartościami skumulowanymi za 12 miesięcy na których widać trend. gdyby FDI było dobrze, to jeden one-off za 3 mld nie sprowadzałby ich do poziomu blisko zera.
Podobne wnioski moznaby sformulowac patrzac na wykres nieobejmujacy maja. Naplyw BIZ w wielkosci 0,5 mld euro oznacza, ze to juz nie jest istotny czynnik wzrostu gospodarczego. I jednoczesnie pokazuje ze wzrost oparty na tzw "prostych rezerwach" takich jak relatywnie tansza sila robocza sie wyczerpuje. I stanowi znak, ze bez wzrostu innowacyjnosci w gospodarce i po skonczeniu sie srodkow uninych - czytaj w perspektywie 5-10 lat bedzie z Polska bardzo krucho...
Prześlij komentarz