Trochę mnie bawi, a trochę zadziwia medialna panika w sprawie OFE. Odnoszę wrażenie, że wszyscy sa przekonani, że rząd chce OFE zlikwidować, pieniądze zabrać do budżetu i tylko kombinuje jak i kiedy to przeforsować. Wydaje mi się, że to obawy przesadzone, bo rząd nie ma obecnie ani takiej potrzeby, ani nie ugra na tym nic politycznie. Jak wiadomo, w każdej zbrodni musi być motyw, a tutaj akurat ja przynajmniej żadnego sensownego motywu nie widzę.
Mój osobisty pogląd na temat systemu emerytalnego wyraziłem rok temu przy okazji wydłużania wieku emerytalnego i jest to pogląd do dziś aktualny - jedynym wiarygodnym zabezpieczeniem na starość są oszczędności, o które trzeba dbać osobiście. Emerytury państwowe będą dziadowskie, niezależnie od systemu. Inną sprawą, która budzi także i moje emocje jest styl, w jakim ministerstwo finansów walczy z OFE. Styl, który kojarzy mi się z Władysławem Gomułką, beznadziejnie buracki, manipulujący faktami, robiący z ludzi idiotów. To przez ten styl można łatwo odnieść wrażenie, że Rostowski chce nas po prostu okraść, bo jest złym człowiekiem i jego życiową misją jest działanie na szkodę obywateli. Naprawdę można odnieść takie wrażenie i mimo, że to tylko wrażenie, to jednak bardzo to utrudnia pozostawanie na gruncie wyłącznie merytorycznym, na którym bardzo możliwe, że rząd ma rację i faktycznie od strony makroekonomicznej piękny system emerytur kapitałowych nie spina się finansowo i nie działa tak jak miał działać. Z tym, że warto pamiętać, że on nie działa dlatego, że politycy SLD, PSL, PiS, Samoobrony, LPR i PO przez 10 lat nie dokończyli tego, co było konieczne do tego, aby system działał dobrze. Na przykład nie powołali do życia zakładów emerytalnych, które miały zajmować się wypłacaniem emerytur wypracowanych przez OFE. Dlatego teraz główny problem polega na tym, że nikt nie wie jak tę kasę wypłacać i trzeba szybko uszyć coś na kolanie. Nikt też nie poradził sobie z szerokimi przywilejami emerytalnymi dla wąskich grup zawodowych, co w systemie generuje prawie takie same koszty co OFE. Ale żeby tamte koszty ściąć potrzeba odwagi politycznej. Sugerowanie, że główny problem systemu to na przykład opłaty pobierane przez OFE, zarobki członków zarządu, czy polityka inwestycyjna OFE to jakaś kompletna żenada.
Ale to wszystko nie oznacza, że rząd teraz OFE zlikwiduje w stylu węgierskim. Po pierwsze nie ma takiej potrzeby finansowej, bo nie jesteśmy tak jak parę lat temu z długiem publicznym pod ścianą a raczej pod progiem 55% PKB. Jak gospodarka nie ruszy, to może będziemy tam znowu w 2014, ale teraz nie jesteśmy. Po drugie rząd nie ma już takiego poparcia jak 2 lata temu i tym razem premier będzie zapewne znacznie mniej chętny rozwiązaniom radykalnym. Moim zdaniem doczekamy się więc rozwiązania pośredniego.
Wydaje mi się, że najcięższy wymiar kary dla OFE to będzie wstrzymanie dopływu składek. Teraz są one poważnie okrojone, ale mają powoli, z roku na rok z powrotem rosnąć. Obstawiam, że rząd odwoła, albo opóźni tempo ponownego wzrostu części składki emerytalnej płynącej do OFE. Jeśli sytuacja gospodarcza będzie gorsza, to możliwe, że cała część składki pójdzie do ZUS i tak będzie aż do odwołania. Czyli w OFE będzie to, co napłynęło tam wcześniej i już nic więcej. Czyli aktywa OFE zostaną nie ruszone, będzie tam nadal to co jest obecnie, czyli ponad 200 mld PLN. Po prostu ucięty zostanie dopływ nowej kasy. To da wymierne oszczędności budżetowe, moim zdaniem wystarczające aby ponownie obronić się przed progiem 55% PKB.
Jeśli komuś w rządzie będzie się chciało, to być może powstanie jakiś bardziej skomplikowany system zakładający, że jak się sytuacja polepszy, to będzie można przywrócić strumień kasy do OFE. Możnaby to uzależnić od tempa wzrostu PKB, albo jakiegoś innego wskaźnika/algorytmu ze wskaźnikami. Ale też można by to uzależnić od decyzji premiera. Byłoby to wspaniałe narzędzie na kampanię wyborczą. Wstrzymujemy kasę do OFE od stycznia 2014, ludność się burzy, po miesiącu zapomina o sprawie, mija rok, zbliżają się wybory i nagle łaskawy premier ogłasza, że dzięki OFE możemy być bogatsi na starość i znów kieruje tam np. 1% składki emerytalnej. Albo jeszcze inaczej: obiecuje, że zrobi tak, jak wygra wybory :)
To moim zdaniem kluczowy argument przeciwko całkowitej likwidacji OFE. Nie ma sensu likwidować czegoś, co może być bardzo wygodnym instrumentem w politycznej walce wyborczej.
Zmień myślenie o polskim rynku i zacznij zarabiać
-
*Wyszedł mi bardzo clickbaitowy tytuł, ale chyba oddaje on dobrze to, co
chcę w dzisiejszym tekście napisać. Jest to pokłosie moich ostatnich
przemyśleń...
1 dzień temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz