Mamy już dwa wyraźne efekty wyciągania państw strefy euro z kłopotów metodą zaciskania pasa. Oto krótki przegląd skutków wywołanych przez niemiecką metodę walki z kryzysem finansowym:
Stopa bezrobocia wśród młodych. W Polsce to 26,7%, ale i tak jesteśmy w niezłej sytuacji w porównaniu do państw, które znalazły się pod kuratelą Komisji Europejskiej i ECB.
W Hiszpanii i Grecji ( na planszy oznaczonej jako EL, ostatnie dane ze stycznia ) bezrobocie wśród osób do 25 roku życia przekracza już 50%, Włochy, Portugalia, Irlandia to ponad 30%. Proszę też spojrzeć jak szybko im to bezrobocie rośnie. W Polsce w ciągu ostatniego roku to ruch z 25,7% do 26,7% - o jeden punkt procentowy. W tym samym czasie Portugalia notuje wzrost o 9 punktów - z 27,6% do 36,1%, Włochy i Hiszpania o ponad 6 punktów, a Grecja o ponad 10 punktów. Te państwa zmieniają się gospodarczo w mgnieniu oka.
Aktywność gospodarcza w przemyśle. Mierzy się ją co miesiąc indeksami PMI, publikowanymi pierwszego dnia miesiąca. Indeksy mogą mieć wartość od 0 do 100 – powyżej 50 jest dobrze, poniżej 50 jest niedobrze. Jest udowodnione statystycznie, że dłuższe przebywanie poniżej 50 punktów oznacza recesję w kraju. Najnowsze odczyty indeksów pokazują, że prawie cała strefa euro jest poniżej 50 punktów. A rynek najbardziej zmartwił się schodzącym coraz niżej indeksem włoskim
Ale chyba nawet ciekawsze jest to, co się dzieje z przemysłem niemieckiem
Okazuje się, że metoda drakońskich oszczędności i natychmiastowego równoważnenia budżetów państwowych przekłada się już nie tylko na pogłębienie recesji w krajach południa. W kolejnym kroku kraje południa ograniczają import dóbr z Niemiec i teraz zaczyna to czuć także przemysł niemiecki.
Moim zdaniem po roku 2011 kiedy Europa skupiała się głównie na tym jak szybko mają ciąć wydatki Grecy, Portugalczycy, Irlandczycy czy Włosi, rok 2012 przyniesie nam refleksje, że ta metoda nie działa i tylko pogarsza sprawę.
Swoją drogą Hiszpania jest świetnym dowodem na to, że przyczyną problemów w strefie euro nie jest nadmierne zadłużenie. Dług Hiszpanii jest mniejszy niż dług Niemiec. Przyczyną problemów jest strach rynków finansowych, które przestraszone nie chcą więcej finansować niektórych państw euro. Do tej pory uznawano jednogłośnie, że to czego te rynki się boją to właśnie zbyt wysoki poziom zadłużenia. Moim zdaniem obecnie rynki mogą być bardziej przestraszone lekarstwem niż chorobą. Czyli tym, że próby szybkiego redukowania zadłużenia wpędzają państwa w coraz głębszą recesję, a poziom bezrobocia grozi wybuchem społecznym.
Skoro główną przyczyną problemów jest utracone zaufanie rynków, to receptą powinny być ruchy przywracające te zaufanie. Co w ostatnich latach rynki lubią najbardziej ? Oczywiście drukowanie pieniądza w bankach centralnych. Takie decyzje zawsze wywołują na giełdach euforię. Amerykanie, którzy w 2008 postanowili wyjść z kryzysu po upadku Lehman Brothers poprzez bezwstydne drukowanie kosmicznych ilości pieniądza (ilości, bo tak właściwie możnaby dojść do wniosku, że pieniądz staje się niepoliczalny, w każdej chwili można go stworzyć dowolnie dużo) dziś recesję mają dawno za sobą, a amerykańskie giełdy radzą sobie najlepiej na świecie. Strefa euro, która drukowania boi się jak ognia grzęźnie w recesji coraz głębiej.
Główny argument przeciw to ryzyko inflacji. Mechanizm : drukowanie pustego pieniądza -> hiperinflacja jest w Polsce doskonale znany. Tylko, że obecnie dodruk nie powodowałby znaczącego zwiększenia ilości pieniądza w obiegu a zapobiegałby tylko trwającemu delewarowaniu w bankach, czyli recesyjnej ucieczce pieniądza z obiegu. Zresztą przykład USA pokazuje, że po potężnym dodruku sprzed paru lat nadal nie widać tam ani śladu inflacji.
Moim zdaniem obecnie głównym powodem kryzysu w euro jest właśnie opór Niemiec przed dodrukiem, a nie deficyty i poziomy długu publicznego w krajach południa Europy. Oczywiście pojęcie "dodruk" jest tu dośc symboliczne i oznacza cały wachlarz możliwości związanych z bardziej aktywną rolą Europejskiego Banku Centralnego. Euroobligacje sankcjonujące transfer fiskalny z Niemiec na południe też pewnie byłyby przywitane na rynku z ulgą. Ale to też rozwiązanie blokowane przez Niemców. Złamanie tego oporu będzie najważniejszym wydarzeniem roku. Francois Hollande jeśli wygra, będzie miał w Europie do zrobienia znacznie więcej niż Nicolas Sarkozy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz