Polska gospodarka ciągle jest nie do zdarcia a polskie firmy ciągle są niezwykle aktywne. Wczoraj GUS opublikował cały szereg danych, z których najczęściej komentowana była sprzedaż detaliczna, rosnąca o ponad 13%. Nieco w cieniu zostały jeszcze ciekawsze i jeszcze bardziej optymistyczne dane.
Nowe zamówienia w przemyśle w lutym wzrosły o 27,5%. To najlepsza dynamika od grudnia 2007, kiedy to w szczycie hossy zamówienia w polskim przemyśle rosły aż o 77%
Później było gorzej, po bankructwie Lehman Brothers we wrześniu 2008 nastąpiło pewne załamanie. Przez kilkanaście miesięcy, do końca 2009 zamówienia w przemyśle były mniejsze niż rok wcześniej. 2010 to powrót do wzrostów, 2011 to też wzrosty, ale mniejsze, bo wszechobecne gadanie o zbliżającym się kryzysie robi swoje. I teraz, w lutym 2012 mamy wyskok w górę, do poziomów w Polsce po Lehmanie jeszcze nie oglądanych.
Jeszcze ciekawiej wygląda wykres poziomu tych zamówień, czyli czegoś, co działa jak indeks giełdowy. Na tym wykresie poziom 100, to średni poziom zamówień z 2005 roku. W szczycie koniunktury w 2007 dochodzimy do 220, potem jest nieco słabiej, ale i tak dobrze, do 2008 nie schodzimy poniżej 170. Lehman Brothers we wrześniu 2008 powoduje załamanie i dołek w okolicach 130 mamy w połowie 2009 roku. Od tamtej pory mamy kolejną falę wzrostu. We wrześniu 2011, w cztery lata po rekordzie z 2007 znów dochodzimy do poziomu 220, ale kolejnych kilka miesięcy to zima, czyli sezonowe spowolnienie i teraz mamy wystrzał do 231 punktów, czyli mamy rekord wszechczasów. Jeszcze nigdy polski przemysł nie otrzymał tylu zamówień produkcyjnych, co w lutym 2012.
Nie wiem, czy jest jakiś inny wykres z danymi tak ładnie pokazujący trend wzrostowy w polskiej gospodarce. A akurat dane o zamówieniach w przemyśle sporo mówią nam także o przyszłości. Skoro zamówienia były w lutym rekordowo duże, to znaczy, że polskie firmy będą miały rekordowo dużo roboty w najbliższych miesiącach, kiedy będą te zamówienia realizować. Nie liczyłbym więc na rychłe spowolnienie gospodarcze. Znowu nie tym razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz