Bolesne unijne lekcje wolnego rynku

Niesamowity dzień. Dzień, w którym Grecja znalazła się pod absolutnie bezprecedensowym ostrzałem ze strony unijnych polityków tylko dlatego, że postanowiła zapytać się o coś swoich obywateli. Dzień w którym jednocześnie prezydent Francji siada w Cannes do długiej rozmowy z prezydentem Chin. Rozmowa jest o pieniądzach, których Europa potrzebuje, aby posprzątać sytuację po Grecji. Można dojść do paru niepokojących wniosków na temat opłacalności ustroju demokratycznego. Zaprzestańmy tego groźnego tropu. Zdecydowanie bardziej podoba mi się ta krótka depesza :

Czyli mamy taką sytuację : unijni politycy uznają, że europejskie banki muszą być bardziej uważne i nakazują im podniesienie wymogów bezpieczeństwa do czerwca 2012. Banki aby to osiągnąć muszą albo podnieść kapitał, albo coś sprzedać, żeby zmniejszyć skalę działalności. Kapitału nie podniosą, bo nikt nie kupi ich akcji. Co można sprzedać ?

- całe spółki zależne - banki w innych krajach, m.in. na przykład w Polsce - ale trzeba znaleźć kupca, a na to potrzeba czasu. Czyli to trudne do zrobienia ( chociaż zapewne za jakiś czas tego też się doczekamy )

- portfele kredytowe - też trudne do zrobienia, bo nie dość, że takie paczki z kredytami po bankructwie Lehman Brothers źle się kojarzą, to jeszcze na taki ruch krzywo się patrzą krajowe nadzory bankowe

- portfele obligacji - rynki obligacji są najbardziej płynnymi rynkami na świecie, można je upłynnić wedle życzenia w ciągu minut w każdej chwili. Zdecydowanie najwygodniejsze rozwiązanie.

Jak stoi napisane w depeszy, IIF czyli Międzynarodowy Instytut Finansów - organizacja zrzeszająca 450 największych banków świata - daje znać, że banki strefy euro własnie to robią. Cały smaczek leży w słowie "govt". Oni sprzedają obligacje rządowe. Czyli podsumowując : europejskie banki, w wyniku żądania europejskich rządów aby przestały tak ryzykować, zaczynają sprzedawać długi tych rządów.

W tym świetle łatwiej zrozumieć dlaczego obligacje Włoch potaniały tak bardzo, że ich rentowność uparcie tkwi powyżej 6% i to pomimo rozpaczliwych, trwających już trzeci dzień z rzędu interwencji ECB idących podobno w kilka mld EUR dziennie. Łatwiej też zrozumieć dlaczego obligacje Francji nagle potaniały tak, że różnica w rentownościach Francji i Niemiec wzrosła z 70-80 punktów bazowych do rekordowych 130 punktów. ( Francji ECB nie pilnuje, nikt ich o to nie poprosił, sama Francja też nie poprosi, bo byłaby to prestiżowa kompromitacja ). Oczywiście wyprzedaż obligacji powoduje spadek ich cen, a spadek ich cen powoduje, że rządy mają większy problem z pożyczaniem kolejnych pieniędzy i finansowaniem dziur budżetowych ( cholera, ciągle ich nie zlikwidowali, ale oczywiście pracują nad tym )

Podsumowując jeszcze raz ( już ostatni ) w wyniku świetnego planu przyjętego przez unijnych polityków mają oni teraz coraz większe problemy z finansowaniem swoich rządów. Ups. Znowu wszystko się pokiełbasiło i wyszło nie tak jak miało wyjść. I to nie pierwszy raz. Ależ trudny ten wolny rynek. Unijny polityk musi się przy nim niesamowicie napocić. Na szczęście wyborcy rozumieją jeszcze mniej, więc wszystko zwali się na chciwość banków.

Brak komentarzy: