NBP nie chce jednogroszówek i inne noworoczne fajerwerki

NBP opublikował dziś dokument zatytułowany "Plan działalności NBP na lata 2013-2015". Plan zawiera kilka naprawdę grubych pomysłów. Abyście nie musieli przedzierać się przez 37 stron dokumentu zamieszczam zestawienie pomysłów moim zdaniem najciekawszych:

Po pierwsze NBP chce na serio pożegnać się z jednogroszówkami. Niewykluczone, że na przykład z pięciogroszówkami też.


Po drugie NBP chce inwestować polskie rezerwy walutowe nie tylko w USA i w Niemczech, ale też w krajach rozwijających się. Brazylia ? Meksyk ? RPA ? Turcja ? Chiny ? Na pewno dzięki temu rezerwy mają szybciej rosnąć



Po trzecie NBP chce w większym niż dotychczas stopniu oprzeć inwestowanie rezerw w złoto na instrumentach pochodnych


Po czwarte NBP chce sobie opracować nowy wskaźnik inflacji. Bank tłumaczy, że chce dzięki temu lepiej mierzyć oczekiwania inflacyjne. Mozliwe, że doczekamy się dwóch wskaźników inflacyjnych, tak jak w USA, gdzie mają CPI (consumer price index) i PCE (personal consumtpion expenditures)


Po piąte NBP interesuje się tym, o czym coraz więcej mówi się na świecie i co moim zdaniem było jednym z najważniejszych wydarzeń roku 2012. Chodzi o odchodzenie od bezpośredniego celu inflacyjnego (BCI). NBP na razie chce to tylko zbadać



Po szóste NBP chce odbudować rynek międzybankowy w Polsce (pośrednio tym samym przyznając, że obecnie ten rynek nie działa, co z kolei może oznaczać, że stawki WIBOR są trochę z księżyca)



Rok 2013 od razu wygląda bardziej intrygująco.

Rok 2012 czyli ECB, MFW i FED

W 2011 najważniejsza moim zdaniem była brawurowa decyzja szwajcarskiego banku centralnego o interwencji osłabiającej franka. W 2012 brawurowych akcji banków centralnych na świecie było nawet więcej. Oto trzy najwazniejsze moim zdaniem wydarzenia gospodarcze roku 2012:





1. MARIO DRAGHI, OMT I KONIEC DOMINACJI BUNDESBANKU W EUROPIE

Najgroźniejsza część kryzysu finansowego w Europie zakończyła się 26 lipca 2012. Wtedy prezes Europejskiego Banku Centralnego, Mario Draghi, podczas występu na jakimś sympozjum, czy czymś takim w Londynie dałwyraźny sygnał, że ECB nie pozwoli na rozpad strefy euro. Udało mu się przekonać rynki finansowe, że nie ma sensu obstawiać takiego scenariusza. Momentalnie obligacje Hiszpanii i Włoch przestały tracić na wartości, a dziś już o rozpadzie strefy euro nikt już raczej nie wspomina. To był punkt zwrotny. Draghi znalazł sposób aby pokazać rynkom jak zamierza okiwać sprzeciwiający się jakimkolwiek interwencjom Bundesbank i zarządzić interwencje nie łamiąc traktatów unijnych, które tego zabraniają. Kluczem okazało się sformułowanie „mechanizm transmisji monetarnej”, czyli coś, co jest niezbędne w prawidłowym działaniu banku centralnego w gospodarce. Draghi powiedział, że zbyt duże różnice w rentownościach obligacji państw strefy euro powodują, że ten mechanizm nie działa. Aby go naprawić, należy zmniejszyć różnice w rentownościach – dopowiedział już sam sobie rynek widząc w tym zapowiedź interwencji, czyli skupu z rynku obligacji Hiszpanii i Włoch (aby podnieść ich cenę i obniżyć ich rentowność). Jak to się na rynkach często zdarza, wystarczyła sama zapowiedź i pokazanie, że ECB ma taką możliwość. Grający na rozpad strefy euro zrobili krok w tył i uznali, że nie będą się kopać z koniem. We wrześniu ECB faktycznie przyjął program nazwany OMT pozwalający na skup obligacji pod bardzo wieloma warunkami, ale jak dotychczas ani razu go nie użył. Tak właściwie teraz nawet nie ma takiej potrzeby. Sytuacja na rynku obligacji Hiszpanii czy Włoch jest zdecydowanie lepsza niż w czerwcu, czy lipcu. Draghi zmienił nastawienie rynków finansowych do strefy euro i jej przyszłości. Zmienił oczekiwania. A przy okazji też pokazał, że twarda, betonowa wręcz linia Bundesbanku znalazła się w opozycji. Draghi swoim ruchem uspokajając rynki dał też czas i komfort spokojnej pracy europejskim politykom. Za jakiś czas może się okazać, że Mario Draghi w lipcu 2012 zmienił losy Unii Europejskiej. 



2. RACHUNEK SUMIENIA W MFW

Powtórzę w skrócie to, co pisałem w październiku: Międzynarodowy Fundusz Walutowy właśnie przyznał, że obliczył, że zaciskanie pasa nic nie daje, a nawet jeszcze pogarsza sprawę. MFW dostrzegł, że w ostatnich latach kraje, które postanowiły ograniczać deficyty budżetowe, walcząc z długiem publicznym, notowały potem znacznie gorsze wyniki wzrostu gospodarczego niż wszyscy się spodziewali. Często oznaczało to pogłębienie recesji. Przez ostatnie kilkadziesiąt lat recepta MFW dla wielu krajów pogrążonych w kryzysach była jedna: likwidować deficyt, zmniejszać wydatki, tylko tak da się odzyskać konkurencyjność i odzyskać wzrost gospodarczy. I teraz, nagle, kiedy te same metody zaczęto stosować już nie w Afryce, czy Ameryce Południowej, ale w strefie euro, w krajach, z których wywodzą się główni zarządzający MFW, okazuje się że to nie tak ! Dzięki konsolidacji fiskalnej dług i deficyt maleją i to bardzo dobrze, ale negatywny wpływ na PKB jest jeszcze większy, co powoduje, że cała operacja per saldo jest bez sensu. Jeśli już nawet Międzynarodowy Funduszu Walutowy mięknie i dostrzega, że uporczywe cięcie po wydatkach jak leci nie prowadzi do wyjścia z kryzysu finansowego, to znaczy że świat w 2012 naprawdę poważnie się zmienia.



3. ZMIANA CELU POLITYKI FED

Amerykański bank centralny w tym roku dokonał dość dużego przewrotu w myśleniu o polityce monetarnej. Generalnie banki centralne na świecie skupiają się na utrzymywaniu inflacji w tak zwanym celu inflacyjnym. W USA bank centralny ma cel podwójny: pilnowanie inflacji, ale też dbanie o wzrost gospodarczy i rynek pracy. Jednak pomimo takiej konstrukcji także w USA FED skupiał się dotąd głównie na inflacji. Po paru miesiącach dyskusji i zapowiedzi ze strony członków FED na grudniowym posiedzeniu amerykanie ogłosili, że stopy procentowe pozostaną w FED na rekordowo niskim poziomie do momentu w którym stopa bezrobocia nie spadnie do 6,5%. Czyli w sposób otwarty przyjęto cel inny niż inflacyjny. Wprawdzie dodano, że stóp nie będzie się ruszać pod warunkiem, że inflacja w międzyczasie nie wzrośnie ponad ustalony poziom, ale zmiana w rozłożeniu akcentów jest bardzo widoczna. W Polsce zapowiedź ze strony RPP że np. będzie obniżać stopy procentowe do momentu, w którym bezrobocie spadnie z 13% do 10% jest absolutnie nie do pomyślenia. W związku z tym, że FED to najważniejszy bank centralny na świecie, można oczekiwać, że w 2013 ogólnoświatowa dyskusja o tym jak ważne jest pilnowanie inflacji, i czy może w środku kryzysu są sprawy ważniejsze, będzie się robić coraz ciekawsza.
 

 



Podsumowanie roku - część trzecia, zagraniczna



10. HAMOWANIE W CHINACH

Cały rok spędzony na walce o powstrzymanie spowolnienia gospodarczego. I chyba im się udało, dane z końca roku są już zdecydowanie lepsze niż sprzed pół roku. To, czy im się uda, było jednym z ważniejszych pytań stawianych rok temu na rok 2012. Gdyby wpadli w większy kryzys byłoby krucho z europejskim eksportem, co by pogłębiło recesję w strefie euro i na końcu rykoszetem uderzyło także w polską gospodarkę. No ale na razie im się udaje, chociaż sztuka zmiany motoru chińskiej gospodarki z centralnie zarządzanych inwestycji na zdecentralizowaną konsumpcję indywidualną na razie im nie wyszła. Dodatkowo system bankowy w Chinach ciągle jest w stanie pełzającego krachu, a bank centralny aby podtrzymywać w nim płynność musiał przez większą część roku pompować w niego sporą gotówkę. Mimo to wg ostatnich prognoz wracają do ponad 8%-go tempa wzrostu gospodarczego.Więcej o Chinach tu.

9. LTRO

Mario Draghi, szef ECB, twierdzi, że dwie operacje LTRO (long term refinancing operation) na przełomie 2011 i 2012 (grudzień i luty), uratowały system bankowy strefy euro od krachu. Banki w strefie euro często finansują swoją działalność nie z depozytów, tak jak banki w Polsce, ale z pożyczek z rynku międzybankowego i z emisji obligacji, które potem trzeba spłacać. Pod koniec 2011 wiadomo było, że w pierwszym kwartale 2012 największe europejskie banki muszą spłacić setki miliardów euro obligacji. Z normalnej sytuacji zapewne zrolowałyby ten dług, czyli wypuściły nowe obligacje, ale pod koniec 2011 wszystkim się wydawało, że strefa euro się rozpada i nikt na rynku nie chciał słyszeć o finansowaniu europejskich banków. Istniało więc realne zagrożenie, że część banków za kilka tygodni będzie musiała ogłosić upadłość. W tym momencie ECB wszedł na scenę i powiedział „ bierzcie ile chcecie, tyle ile potrzebujecie, możecie oddać za trzy lata”. Efekt był taki, że samo ogłoszenie tego planu poprawiło sytuację do tego stopnia, że włoski Unicredit na początku stycznia sprzedał nową emisję swoich akcji. Miesiąc wcześniej było to absolutnie nie do pomyślenia. Problem braku płynności na europejskim rynku międzybankowym został rozwiązany.

8. KONIEC LEGENDY APPLE

Dla mnie najciekawsze w Apple jest to, że te akcje stały się w tym roku osobną klasą aktywów. Czymś pomiędzy akcjami, a obligacjami. Niby to akcje, czyli aktywa ryzykowne, ale z drugiej strony akcje spółki, która posiada ponad 100 mld USD ulokowanych w obligacjach USA. A do tego spółki produkującej rzeczy, które są najmodniejsze na świecie. Czyli w praktyce ryzyka nie ma. W 2012 okazało się, że w te akcje część swoich rezerw walutowych zainwestowało kilka banków centralnych na świecie. Oczywiście wkrótce okazało się, że nie ma czegoś takiego jak akc ebez ryzyka.
Spółka Apple w 2012 osiągnęła wartość rynkową, której nigdy wcześniej nie osiągnęła żadna inna spółka. Kilka dni później rozpoczęła się największa od lat przecena akcji spółki, która sprowadziła ich kurs z poziomu 705 USD (21 września) do 501 USD (17 grudnia), czyli o blisko 30% w dół. Najpopularniejsze wytłumaczenie tej przeceny, to obawa rynku przed podwyżką podatku od zysków giełdowych (od początku 2013 w ramach fiscal cliffu) i w związku z tym chęć zrealizowania potężnych zysków na Apple jeszcze przy niższym podatku. Ale ludzie z branży coraz częściej wspominają, że Apple nie ma już tej przewagi innowacyjnej nad konkurentami, co kilka lat temu i powoli po prostu się kończy. Jeśli to prawda, to początek końca legendy Apple mieliśmy w 2012.

7. BANKRUCTWO GRECJI

Grecja zbankrutowała w marcu i…nic się nie stało. Jje wierzyciele po długich negocjacjach zgodzili się na częściową redukcję długu. Wydarzenie, którego Unia Europejska wcześniej nie doświadczyła nie wywołało żadnego krachu, załamania, ani eurogeddonu. Rynek przyjął bankructwo spokojnie. Straty poniosły głównie greckie fundusze emerytalne, które na rynkach światowych nikogo nie obchodzą i duże europejskie banki, które dzielnie zniosły niewygodę, odpisując sobie greckie straty od innych zysków „na raty” przez kilka kwartałów. Co ciekawe, sytuacja Grecji po redukcji długów wcale się nie poprawiła i już wiadomo, że jej długi trzeba będzie redukować jeszcze raz. Natomiast po tym jak wszyscy zobaczyli, że nawet bankructwo kraju nie wzrusza rynków, temat grecki przestał interesować inwestorów i to właśnie było główną korzyścią z marcowej operacji.No i nie ma co czekać na wyjście Grecji ze strefy euro, bo to się nie stanie.

6. AFERA LIBOR

W 2012 wszyscy zwolennicy tez o tym, że bankierzy to banksterzy, złodzieje itp. dostali do ręki bardzo poważny argument. Okazało się, że stawki LIBOR to zmowa i manipulacja. Oczywiście manipulacja banków. LIBOR to stawka oprocentowania pieniędzy na rynku międzybankowym, czyli w hurcie. Na tej stawce oparte jest oprocentowanie całej masy kredytów detalicznych na całym świecie. Także w Polsce kredyty w CHF są oprocentowane wg formuły LIBOR + marża banku. Skoro ten LIBOR to ściema, to znaczy, że generalnie we współczesnym świecie finansów nie ma nic pewnego i naprawdę wiarygodnego. Do spiskowej teorii nie pasuje tylko to, że manipulacja LIBORem polegała na zaniżaniu stawek oprocentowania, była to więc de facto manipulacja na korzyść kredytobiorców, a nie przeciwko nim. Jednak sam fakt, że takie coś było możliwe bardzo mocno naruszył reputację banków (która już wcześniej była dość wątpliwej jakości)

5. ZAŁAMANIE W HISZPANII

Grecja ma kryzys, bo ma nieefektywną, niezreformowaną gospodarkę i do tego potężne zadłużenie. Dlatego kluczem do sukcesu gospodarczego są reformy gospodarcze i ograniczanie zadłużenia – po Grecji wszyscy to wiedzieli. Hiszpania pokazała, że życie nie jest takie proste. Hiszpania w 2012 wpadła w kryzys porównywalny z greckim. Sytuacja na hiszpańskim rynku pracy jest nawet gorsza niż w Grecji. A to wszystko w kraju, który 4 lata temu miał zadłużenie mniejsze niż Niemcy, w latach 2005-2007 miał nadwyżki budżetowe, a jego gospodarka była znacznie bardziej zdywersyfikowana i zmodernizowana niż w Grecji. Mimo to Hiszpania została rozłożona na łopatki. I dopiero na tym przykładzie widać dobrze prawdziwe przyczyny kryzysu w strefie euro. Czyli brak samodzielniej polityki monetarnej i całkowite, trwające od samego początku strefy euro, niedopasowanie polityki ECB do sytuacji gospodarczej państw południa Europy

4. SPOKÓJ SPOŁECZEŃSTW W KRYZYSIE

W 2012 mieliśmy wybory w Grecji, Francji, Holandii i w USA, do tego wybory lokalne w Hiszpanii. Za 2 miesiące będą wybory we Włoszech, a za 9 miesięcy w Niemczech. Rok temu były poważne obawy o to, że w czasie kryzysu ludzie ulegną populizmem i wyniosą do władzy kompletnych wariatów. Warto zauważyć jak spokojnie i rozsądnie zachował się w tym roku europejski wyborca. Wariat wygrał wybory tak właściwie tylko we Francji, ale trzeba przyznać, że ten, który z nim przegrał był niewiele lepszy. Zdecydowanie większe były obawy o scenę polityczną w Grecji. Okazało się, że pomimo wzrostu poparcia ani skrajna lewica, ani neofaszyści nie weszli tam do rządu. Również w Holandii sondaże dawały spore szanse siłom antyunijnym, a wynik wyborów okazał się z punktu widzenia UE bardzo bezpieczny. W wyborach lokalnych w Katalonii separatyści wypadli gorzej niż kilka lat temu. We Włoszech na scenę wraca Berlusconi, ale w sondażach przed lutoymi wyborami nie wypada dobrze. Obecnie wiele wskazuje na to, że po wyborach dalej będzie tam prowadzona ta sama polityka, którą obecnie prowadzi Monti. W sondażach niemieckich ciągle prowadzi CDU. Angela Merkel mimo tego, że od lat jest w samym środku europejskiego kryzysu nie traci popularności i ciągle może mysleć o zwycięstwie we wrześniu. A  jeśli władze w Niemczech przejmie SPD, to polityka Niemiec zmieni się zapewne na nawet bardziej proeuropejską. Popularni pare lat temu Piraci mają w okolicach 3% poparcia. 2012 pokazał, że zupełnie inaczej niż w latach 30-tych X wieku nawet ostry kryzys gospodarczy nie pozwala dojść do władzy groźnym populistom (i nadal rządzą populiści niegroźni)


Top 3 wkrótce.

Wydarzenie roku 2012 w Polsce




1. KATASTROFA BUDOWLANA

Popisowy numer. Nie wiadomo, czy ktoś jeszcze na świecie potrafi rozwalić sobie na własne życzenie branże budowlaną w roku największych od lat inwestycji budowlanych, związanych z Euro2012. Potrzeba do tego głupoty, krótkowzroczności i sporej nieufności ze strony instytucji państwowych, durnych przepisów, naiwności i lekkomyślności wykonawców i konieczności zaciskania pasa przez państwo (bo akurat trzeba ścinać dług publiczny). To wszystko pojawiło się w Polsce w 2012. Państwo – czyli zamawiający nie chciał słyszeć o tym, żeby wykonawcom dopłacić, bo wzrosły koszty wykonania. Nie chciał o tym słyszeć bo po pierwsze myślał, że to blef, po drugie mógł się zasłaniać zapisami umów, a po trzecie nie miał jak, bo trzebaby nowelizować budżet, żeby dac więcej kasy do GDDKiA, a taka nowelizacja to byłby też dodatkowo skandal polityczny. Firmy nie miały się jak bronić, bo same podpisały kuriozalnie skonstruowane umowy, w których wszystkie ryzyka związane z wieloletnim procesem budowlanym spoczywają na wykonawcy, a zleceniodawca nie bierze na siebie żadnych ryzyk. To tak jakby zamówić do domu ekipę do remontu łazienki, a potem kazać jej dopłacać z własnej kieszeni, bo baterie do zlewu podrożały. W efekcie wykonawcom po kilku-kilkunastu miesiącach zabrakło pieniędzy na kontynuowanie prac (bo najpierw trzeba je samemu wyłożyć, dopiero potem dostaje się zapłatę od zleceniodawcy), posypały się bankructwa, a rok zakończył się nacjonalizacją Polimexu, bo rząd się obudził i doszedł do wniosku, że nie można dopuścić do bankructwa dwóch największych grup budowlanych w kraju (PBG i Polimex), nawet jeśli są to wstrętni prywaciarze. Katastrofę udało się więc w końcu jakoś tam powstrzymać, ale jej skutki są i będą bardzo widoczne zarówno na rynku pracy, jak i w całej gospodarce (poprzez fatalny wpływ na nastroje i plany inwestycyjne). Wszystkiego można było uniknąć, gdyby odpowiednio wcześnie państwo podzieliło się z wykonawcami ryzykami i kosztami, czyli potraktowało wykonawców jak partnerów w dziele modernizacji kraju, a nie frajerów, których można i należy dymać na każdym kroku. Trochę by to kosztowało, ale na pewno mniej niż spowolnienie gospodarcze, które katastrofa w budowlance z pewnością pogłębiła.

Drugi rok z rzędu wydarzeniem roku jest więc tak naprawdę absolutnie denna postawa państwa w momencie, w którym przestaje być ciepło i wygodnie. Drugi rok z rzędu gospodarka dostała dowód na to, że państwo jest dziadowskie i zarządzane w sposób kompromitująco zły (w 2011 takim dowodem była sprawa OFE). I to jest najważniejsza rzecz jaką należy zapamiętać z roku 2012 w Polsce. 

O sprawie pisałem wielokrotnie. I przy okazji upadłości PBG i przed nią i po niej.

Jutro top 10 zagraniczne.