Duża rzecz z NBP

Muszę przyznać, że przez cały dzień nikt mnie dziś nie zaskoczył tak jak wiceprezes NBP w swoim wywiadzie dla Rzeczpospolitej. Chodzi o proces sprzedawania polskich banków przez ich zachodnich właścicieli, którzy wpadają w problemy finansowe przez kryzys w strefie euro. Konkretnie szczęka mi opadła przy tych fragmentach:

Oto bank centralny oferuje swoją finansową pomoc w procesie zakupów wystawionych na sprzedaż polskich banków. Ze słow wiceprezesa Kozińskiego wynika, że NBP może pożyczyć tyle ile trzeba komuś, kto te banki wykupi z rąk zachodnich, pogrążonych w problemach instytucji. Komu ? Mowa o późniejszej prywatyzacji, czyli to podmiot państwowy. Nie przychodzi mi do głowy nic poza Bankiem Gospodarstwa Krajowego – czyli bankiem, który już dziś pełni wiele niezwykłych funkcji ( na przykład interweniuje na rynku walutowym broniąc złotego )

Ile NBP musiałby wyłożyć ? To zależy oczywiście od tego, co byłoby na sprzedaż. Na razie wiadomo, że można kupić Kredyt Bank i Bank Millennium. Pierwszy sprzedają Belgowie, drugi Portugalczycy. Do niedawna na rynku pojawiały się plotki o możliwym wystawieniu na sprzedaż banku BRE przez niemiecki Commerzbank i banku Pekao SA przez Włochów z Unicredit. Ostatnio i Commerzbank i Unicredit publicznie zapewniały, że wychodzenie z Polski jest ostatnią rzeczą jaka im przychodzi do głowy. Mogą wyjść z innych rynków, ale na pewno nie z polskiego ( nic dziwnego, bo to świetny rynek ). Ale nie wiemy jak się kryzys euro rozwinie, kto wie, może oni też zostaną zmuszeni do wyjścia z Polski. Ile te banki kosztują ? Policzyć łatwo, bo wszystkie są notowane na giełdzie:

- pakiet Portugalczyków w Millennium to 3,19 mld PLN
- pakiet Belgów w Kredyt Banku to 2,69 mld PLN
- pakiet Niemców w BRE to 7,72 mld PLN
- pakiet Włochów w Pekao SA to 21,9 mld PLN

Razem 35,5 mld PLN. Czy to dużo ? Wszystkie aktywa NBP to obecnie 335,4 mld PLN. Mowa więc o zwiększeniu bilansu banku centralnego ledwie o 10%. I to tymczasowo, skoro banki te miałyby być potem i tak sprzedane na giełdzie ( pieniądze z tej sprzedaży wróciłyby do NBP ). Bilans NBP tylko od początku tego roku do końca września urósł o 50 mld PLN więc przyrost o kolejne 35 mld PLN z pewnością nie byłby czymś rewolucyjnym i szokującym.  A mówimy tu o zakupie aż czterech banków na raz, co jest oczywiście scenariuszem dość skrajnym. Kupowanie tych banków za pieniądze NBP pojedynczo w ogóle nie byłoby dla NBP żadnym problemem.

Czyli jak rozumiem mechanizm wyglądałby tak : NBP pożycza 35 miliardów BGK, BGK kupuje banki od zagranicznych właścicieli. Potem BGK przeprowadza oferty publiczne i sprzedaje akcje tych banków na giełdzie. Za pieniądze z tej sprzedaży spłaca kredyt w NBP. A przy okazji, jeśli udałoby się te akcje sprzedać na giełdzie drożej niż się je odkupiło od zachodnich banków, to mógłby być z tego jeszcze zysk, który zmniejszyłby deficyt budżetowy, bo BGK to bank państwowy.

Czy warto ? Oczywiście, że tak. Moim zdaniem prezes NBP Marek Belka ma całkowitą rację mówiąc o potrzebie repolonizacji sektora bankowego. Polskie banki na początku lat dziewięćdziesiątych były w opłakanym stanie i wtedy, bez kapitału zagranicznego byłyby skazane na upadek, albo w łagodniejszej wersji egzystencje w stylu państwowych szpitali, Poczty Polskiej, albo PKP ( to doskonałe przykłady firm, które po wyjściu z PRL niestety nie dostąpiły przywileju prywatyzacji, co dziś widać na pierwszy rzut oka ). Wtedy kapitał zagraniczny był konieczny i spełnił swoją rolę doskonale. Wyposażył polskie banki w nowoczesne zarządzanie, w produkty wcześniej w Polsce nieznane ( można o tym nie pamiętać, ale 20 lat temu nikt w Polsce nie słyszał o kredytach hipotecznych na 30 lat, czy o kartach kredytowych ), w kapitał potrzebny do tego, aby spokojnie sobie rosnąć z roku na rok. Jednocześnie niezwykle surowy nadzór bankowy pilnował, aby zachodni właściciele nie przerobili polskich banków na jakieś dziwne, niezwykle ryzykowne maszyny do inwestowania w najróżniejsze instrumenty finansowe, których wartość wynika tak właściwie trudno powiedzieć z czego. To dalej są proste, klasyczne banki, które mają depozyty od ludzi i udzielają kredytów dla ludzi. Dziś są już dość duże, samodzielne, zdrowe, z doświadczoną kadrą zarządzającą. Dziś już tak właściwie zachodni właściciele nie są tym bankom do niczego potrzebni.  20 lat minęło, można te banki od nich odkupić. One oczywiście w normalnych warunkach nie byłyby na sprzedaż, ale skoro strefa euro się wali, a właściciele polskich banków bywają zmuszeni do tego, żeby je sprzedawać, to czemu tego nie wykorzystać. Te pomysły o których dziś mówi Witold Koziński to może być naprawdę duża rzecz.

2 komentarze:

Ynwestor pisze...

Oj, Panie Rafale! Nie byłbym takim optymistą. Doskonale przecież Pan wie, że państwo jest mniej efektywne od prywatnego właściciela. Równie dobrze może się okazać, że BGK kupi za drogo, przetrzyma w swoich rękach kilka lat i sprzeda tanio. W międzyczasie wybuchnie jakaś Afera Bankowa i okaże się, że się miliardy rozpłynęły.

Anonimowy pisze...

Niech już cwaniaczki nie kombinują. Idąc takim tokiem rozumowania, najlepiej jak zostawią to w spokoju, cena akcji sprzedawanych banków spadnie i wtedy polski inwestor (o ile taki na świecie sie znajdzie ;) kupi te banki za rozsądną cenę i zagospodaruje tak jak mu to będzie wygodnie.

Pozdrawiam,
Andrzej