Kryzys w strefie euro - stan obecny

 Już wszystkim się znudził, już rynki finansowe przestały na niego reagować, ale kryzys strefy euro nie daje o sobie zapomnieć. Ewoluuje i przekształca się w sposób dynamiczny i bardzo ciekawy. Dziś krajobraz kryzysu jest już zupełnie inny niż kilka miesięcy temu.

Obecnie w Europie dzieją się dwie bardzo ciekawe rzeczy, o których do tej pory nie było mowy. Powoduje to, że znów można się tym kryzysem interesować nie czując znużenia.

Po pierwsze od kilku dni coraz śmielej pojawiają się głosy, że kosztami bankructwa restrukturyzacji długu Grecji należy obok podatników unijnych, banków, greckiego społeczeństwa obciążyć także Europejski Bank Centralny. EBC jest największym wierzycielem Grecji. W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy stabilizując sytuację na rynku (wtedy kiedy jeszcze była jeszcze jakaś nadzieja dla Grecji) skupował greckie obligacje i w efekcie ma ich teraz u siebie na kwotę, jak rynek podejrzewa, około 40 mld EUR. Głosno o tym, że te papiery mogłyby się znaleźć w puli do umorzenia po raz pierwszy powiedziała szefowa MFW, Christine Lagarde, podchwycił to też minister finansów Grecji Evangelos Venizelos. Ma to być wyjście z impasu w rozmowach pomiędzy Grecją/UE/MFW, a prywatnymi bankami-wierzycielami. W tych rozmowach obie strony kłóca się o to, jak wysoko mają być oprocentowane nowe greckie obligacje, na które zostanie zamieniona ta część greckiego długu, która nie zostanie umorzona. Banki nie zgadzają się na mniej niż 4%, MFW twierdzi, że jak będzie więcej niż ok. 3,5% to Grecji i tak to nic nie da, więc przy oprocentowaniu powyżej 3,5% cały deal nie ma sensu. Ale nie ma to sensu tylko wtedy, kiedy redukcją objęty jest tylko pakiet, który znajduje się w rękach prywatnych. Jeśli dołożymy do tego pakietu także to, co leży w ECB i to też odpowiednio zredukujemy, to wtedy deal ma sens nawet przy 4%. Czyli obydwie strony rozmów dochodzą do porozumienia, jeśli wciągną w to Europejski Bank Centralny.

Ale wciągnięcie ECB oznacza, że on, podobnie jak inne banki komercyjne, musi odnotować straty z tytułu umorzenia części greckiego długu. Umorzenie ma dotyczyć połowy wartości nominalnej obligacji, czyli w przypadku ECB byłoby to około 20 mld EUR. To nie jest mało. Pytanie, co dalej robić z taką stratą ? Kto ma ją pokryć ? Państwa – udziałowcy banku, czyli głównie Niemcy i Francja ? Skoro nie chcą dopłacać do Grecji, to dlaczego mają dopłacać do ECB, który stracił na Grecji ? To może ECB sam sobie to pokryje, dodrukiem pieniądza ? Tutaj perspektywa robi się mocno niejasna i pewnie dlatego ECB nie chce wejść w deal z Grecją. Ale MFW naciska, a UE jakoś swojego banku nie broni. Może w Unii uznali, że to po prostu jedyne wyjście. Ale nawet jeśli tak, to bardzo ryzykowne, bo oznaczające groźny precedens. Po pierwsze mamy kwestie niezależności banku centralnego. Unia właśnie spuszcza straszny łomot Węgrom za to, że chcą zgwałcić swój własny bank centralny, tymczasem za chwilę sam ECB może znaleźć się w bardzo niewygodnej sytuacji, w której może tracić wiarygodność. A po drugie, skoro ECB może skupić z rynku obligacje Grecji i potem po prostu spisać je na straty, to przecież można tak zrobić również z innymi papierami, innych państw. Pojawia się wygodny mechanizm. Zamiast reform wystarczy opchnąć obligacje do ECB, a on już sobie potem tam z tym jakoś poradzi, nigdy nie będziemy musieli tego spłacać. To po prostu inna, okrężna droga zasypania długów dodrukiem pieniądza, czyli coś, co jak do tej pory zajadle blokowali przede wszystkim Niemcy. Jeśli tego nie dopilnują, to może ruszyć lawina, a w niej najpierw przyjdzie czas na Portugalię.

To jest druga ciekawa sprawa, która właśnie się w europejskim kryzysie dzieje. Portugalia w ostatnich dniach tonie coraz szybciej. Codziennie słychać głosy, że jest nie do uratowania, że zmierza pewnie drogą Grecji i nic się już z tym nie da zrobić. Rentowność obligacji włoskich i hiszpańskich ostatnio powróciła w okolice 5% - 6%, tymczasem te portugalskie już przekroczyły 14%. Już pojawiły się pogłoski, że po zakończeniu obecnego programu pomocowego, Portugalia w 2013 będzie potrzebować kolejnego. A elementem tego kolejnego programu może być częściowa redukcja długu, czyli coś, co własnie dzieje się w Grecji. Taka perspektywa dodatkowo odstrasza inwestorów, do tego kilkanaście dni temu Standard & Poors obniżyła rating kraju do poziomu śmieciowego. Oczywiście sama Portugalia jest dla całej Unii mniej więcej tak samo mało istotna co Grecja, ale nie w tym rzecz. Problem polega na tym, że jak padnie Portugalia, to już nikt nie uwierzy, że Grecja jest przypadkiem jedynym i wyjątkowym, wszyscy zobaczą, że strefa euro to kostki domina, zacznie się ponowne szukanie kolejnych ofiar i tym razem już nie da się tego powstrzymać zapewnieniami, że jak tylko ustabilizujemy Grecje to wszystko będzie dobrze. Dlatego skutki upadku Portugalii mogą być znacznie groźniejsze niż Grecji. I nawet jeśli nie stanie się to szybciej niż w 2013, to rynki już dzisiaj mogą na to reagować.

Czyli : jak się ECB wplącze w umorzenie długu Grecji to źle. Jak ktoś w najbliższym czasie nie zrobi czegoś z Portugalią, to też bardzo źle. Podejrzewam, że to będą główne tematy do rozgrywania na rynkach na najbliższe 2-3 tygodnie.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Ja mam nadzieję, że te zdjęcie do artykułu zrobił Pan sam bo inaczej kto wie czy jakiś właściciel-fotograf na podstawie ACTA nie wsadzi Pana za kraty :) Z kolei zakładam, że fotograf dysponuje zgodą producenta tego Domino do dysponowania wizerunkiem jego klocków...
A już tak zupełnie na marginesie - dlaczego serwer odrzuca komentarze napisane z serwera PROXY? Jeszcześmy dobrze nie podpisali ACTA a już wszystko zapięte na ostatni guziczek? ;)

Anonimowy pisze...

same ECB ma zaledwie 4bln greckich bondow na swoim na balance sheet, reszta jest na non ECB, czyli np Bank de France:)

Rafał Hirsch pisze...

Chodzi o tak zwany Eurosystem, czyli sieć krajowych banków centralnych państw strefy euro. Generalnie interwencje ECB polegają na tym, że np. obligacje Włoch skupuje bank centralny Włoch, Hiszpanii bank centralny Hiszpanii itd. Greckie papiery leżą zapewne w banku centralnym Grecji, ale to i tak wchodzi w skonsolidowany bilans ECB.