Złoty zyskuje, bo NBP podniesie stopy procentowe ?

Złoty dziś miał najlepszy dzień od dwóch i pół miesiąca. Euro potaniało o 6 groszy, dolary o 8 groszy, a franki o 4 grosze. Przyczyn może być wiele, ale mi się najbardziej podoba hipoteza o nadchodzącej podwyżce stóp procentowych.


Rada Polityki Pieniężnej wczoraj nie zmieniła stóp procentowych, ale w komunikacie po posiedzeniu są moim zdaniem dwie wyraźne wskazówki dotyczące możliwości podniesienia stóp wkrótce:


Mowa tu o dwóch rzeczach, które RPP bierze pod uwagę i które ostatnio się zmieniły. Wcześniej zdaniem Rady nie było potrzeby podnoszenia stóp ale ostatnio z jednej strony rośnie ryzyko wyższej inflacji, a z drugiej strony popyt (napędzający inflację), który miał maleć, wcale nie maleje. W obydwu przypadkach są to zmiany, które zwiększają prawdopodobieństwo podwyżki stóp. A z pewnością wykluczają możliwość ich obniżania w najbliższym czasie.

Moim zdaniem takie brzmienie komunikatu RPP wystarczy, aby zmienić oczekiwania rynkowe i tym samym umocnić złotego. Polska waluta jest od lat niezwykle czuła na to, co NBP robi ze stopami procentowymi. W latach 2007-2008 mieliśmy osiem podwyżek z rzędu, w 2011 mieliśmy cztery podwyżki. W jedenastu przypadkach na dwanaście złoty wyraźnie umacniał się bezpośrednio przed decyzją o podwyżce:


Ruch umacniający złotego w 2007 rozpoczął się na 2 i pół miesiąca przed pierwszą podwyżką, od tego momentu do dnia ostatniej podwyżki złoty umocnił się do dolara o 29%. W 2011 umocnienie zaczęło się na półtora miesiąca przed pierwszą podwyżką w cyklu. Do momentu w którym ostatni raz podniesiono stopy złoty umocnił się o 13,5%. Warto też zauważyć, że kiedy NBP kończył cykl podwyżek stóp złoty natychmiast zaczynał tracić na wartości, widać to i w 2008 i w 2011.

Scenariusz w którym RPP podnosi stopy za półtora, albo 2 i pół miesiąca – czyli na przykład na posiedzeniu 4 kwietnia (po zapoznaniu się z marcowym raportem inflacyjnym) nie jest dla mnie scenariuszem skrajnym.

Dodatkowe uzasadnienie dla podwyżki dał dzisiaj bankowi centralnemu rynek obligacji. Ministerstwo finansów sprzedało dziś na aukcji dwie serie obligacji 5 letnich – jedną zwykłą, a drugą indeksowaną inflacją. Obydwie serie zapadają w tym samym 2016 roku, są sprzedawane tego samego dnia, więc powinny mieć taką samą rentowność. Ale jedna z nich będzie uwzględniać inflację. Czyli różnica między rentownościami na przetargu powinna odzwierciedlać oczekiwania rynku dotyczące tego jaka ta inflacja będzie. Jeśli np. rynek kupuje zwykłe obligacje z rentownością 5%, a indeksowane z rentownością 3%, to znaczy, ze spodziewa się inflacji na poziomie 2%. Wtedy te indeksowane też dadzą łącznie 5%, więc 3% na przetargu będzie racjonalne. Dziś na przetargu te nieindeksowane miały rentowność 5,246%, a te indeksowane 2,495%. Różnica to 2,75%. 2,75% to powyżej celu inflacyjnego, a mowa o okresie aż do 2016. Jeśli rynek oczekuje, że bank centralny do 2016 nie sprowadzi inflacji do celu, to wydaje mi się, że bank centralny powinien coś z tym zrobić i te oczekiwania próbować zmienić, tak żeby spadły trochę poniżej celu czyli 2,5%. A najlepszym do tego instrumentem są podwyżki stóp procentowych.

2 komentarze:

Kantor41 pisze...

Stopy stopami oczywiście można iść tym tokiem myślenia w dłuższej perspektywie, ale ja bym patrzył tu bardziej na pare EUR/USD ważne bedzie dzisiejsze zamknięcie , jeśli zamkniemy sie świeczką dzienną powyżej 1,2820 to myśle że wybijemy sie w następnym tygodniu ponad 1,31 a tym samym EUR/PLN spadnie w okolice 4,28 - 4,30 , a poniżej 1,2820 mozemy znowu zobaczyć 4,50 z technicznego punktu widzenia ale z drugiej strony w dzisiejszych czasach gdzie politykom spodobała sie ekonomia a agencją retingowym nadawanie kierunku rynkowi to wszystko jest możliwe :)

Anonimowy pisze...

Panie Rafale,

jedna uwaga - to pies macha ogonem, a nie ogon psem. Rynek obligacji nie mógł "dać wskazówki", bo rynek obligacji sam reaguje na informacje (tzw. oczekiwania inflacyjne).

Jakkolwiek korelacja działa w dwie strony, to jednak w tym wypadku rynek zareagował na informacje, a nie odwrotnie.

A do reagowania było sporo:
- odczyt inflacji
- spadający kurs (ceny importu paliw => inflacja)
- dobra sprzedaż detaliczna.

Osobiście nie łączyłbym skokowego umocnienia złotego z procesem tak ciągłym jak zmiana oczekiwań inflacyjnych. Banki mają sztaby ludzi na bieżąco szacujących parametry i informacje GUSu są dla nich raczej sprawdzeniem wiedzy, niż jej pozyskaniem.

Nutek