Niezależność NBP i minister finansów

Trochę się niedawno martwiłem o niezależność banku centralnego w Polsce. Dziś od rana znów się o nią martwiłem, ale popołudniu się okazało, że może nie powinienem

Rano przeczytałem wywiad ministra finansów Jacka Rostowskiego dla Newsweeka. Całkiem ciekawy, a najistotniejszy (chociaż dla mnie wcale nie najciekawszy) był ten fragment:


Nie ma w tych dwóch zdaniach oczywiście niczego nieprawdziwego, ale kolejny raz minister finansów mówi o tym, co może lub nie może zrobić Narodowy Bank Polski. Kolejny raz mamy więc sytuację, która nie powinna mieć miejsca. Tym razem dodatkowo minister mówi rzeczy, które mogą mieć wpływ na rynek, bo publiczne sugerowanie przez ministra finansów jakichś interwencji na rynku obligacji potrafią wpływać na wyceny obligacji. Nawet jeśli to sugerowanie bardzo delikatne, polegające na mówieniu o tym, co teoretycznie jest możliwe. Tym razem NBP już nie wytrzymał i zareagował wydając komunikat. A w nim zawarł bardzo wyraźnie uwagi pod adresem rządu:


NBP najwyraźniej sugeruje, że słowa ministra finansów mogą osłabić złotego i polskie obligacje. A co do samego pomysłu skupu obligacji przez NBP z rynku, to bank nie pozostawia wątpliwości, że obecnie nie bierze pod uwagę takiego ruchu, bo nie może rządu "zastępować w kwestiach związanych z zarządzaniem długiem publicznym". I tak oto weszliśmy w 2012 z widocznie niezależnym bankiem centralnym.

A co było w wywiadzie ministra najciekawsze ? Moim zdaniem ta wypowiedź:


Okazuje się, że polski minister finansów nie ceni sobie "niezależności" banku centralnego zbyt wysoko i zapewne mógłby bez niej spokojnie żyć. Wypowiedź nie ma nic wspólnego z NBP, padła w kontekście działań ECB, jednocześnie była krytyką Bundesbanku, bardzo ciekawą i intrygującą od strony teoretycznej debaty na temat roli bankowości centralnej, bo taka debata w Europie się toczy. Ale jeśli się ten pogląd zestawi z zachowaniami ministra wobec NBP, to chyba lepiej, że polski bank centralny w końcu zareagował. 

Brak komentarzy: