Kierowcy ofiarami polskiego wzrostu gospodarczego ?

Jest takie prawo, nazwane prawem popytu i podaży, które mówi, że jak coś jest za drogie, to się gorzej sprzedaje, bo przy zbyt wysokiej cenie maleje popyt. Są oczywiście wyjątki, na przykład dobra, które się kupuje bez względu na cenę, na przykład chleb, czy lekarstwa. Dla firm transportowych paliwo może być takim dobrem, ale dla większości kierowców raczej nie jest. Zwykły kierowca kiedy uzna, że paliwo jest za drogie i już go nie stać na tankowanie do pełna powinien trochę mniej jeździć, co powinno wywoływać spadek sprzedaży paliw w kraju. Tymczasem paliwo w Polsce nadal sprzedaje się dobrze. Czyli może jest drogie, ale nie jest za drogie.


Mimo to społeczeństwo obywatelskie w czynie społecznym postanowiło zaprotestować i wywrzeć presję na tych, którzy tak złośliwie ceny paliw podnoszą. W tym kontekście ciekawie wygląda raport PKN Orlen opublikowany akurat dwa dni temu.

To szacunkowe wyniki za czwarty kwartał. Swoją drogą dość fatalne i źle przyjęte na giełdzie, akcje Orlenu po tym raporcie szły w dół. Ale jedna rzecz jest tam ciekawa. To dane o wzroście sprzedaży detalicznej Orlenu



Okazuje się, że na stacjach Orlenu ludzie w czwartym kwartale 2011 kupili aż o 9% więcej paliwa niż rok wcześniej. Chodzi o wzrost wolumenu sprzedaży mierzony w tonach, nie w złotych, czyli niezależny od poziomu cen. Ciekawe, czy tak samo jest na innych stacjach, czy to tylko efekt jakichś nadzwyczaj skutecznych posunieć Orlenu i wszędzie indziej spada, a u nich rośnie. Tu sam Orlen podpowiada nam jak to wygląda na rynku:



Czyli na Orlenie sprzedaż rośnie o 9%, a w skali kraju sprzedaż ON rośnie o 3%, a sprzedaż benzyn spada o 4%. Nasuwają się dwa wnioski.

Po pierwsze Orlen próbuje wykorzystywać okres wyjątkowo wysokich cen do powiększania udziału w rynku detalicznym, kosztem mniejszych konkurentów. Sami konkurenci zresztą parę miesięcy temu się na to skarżyli. Wyniki pokazujące wzrost sprzedaży pokazują, że działania Orlenu są skuteczne. Skargi konkurentów zaś pokazują, że ceny na stacjach mogłyby być, a nawet powinny być ich zdaniem wyższe, a nie niższe, a Orlen w ich mniemaniu specjalnie je zaniżał.

Po drugie i ważniejsze – nawet przy rekordowo wysokich cenach popyt na paliwo nie maleje. Sprzedaż benzyn wprawdzie spada, ale za to oleju napędowego rośnie. Struktura odbiorców obydwu rodzajów paliw nieco się różni. Wśród kupujących ON stosunkowo więcej jest firm, klientów korporacyjnych. Można więc wysnuć wniosek, że klient detaliczny powoli zaczyna mieć dość (spadek sprzedaży benzyn w skali kraju), ale za to firmy spokojnie jeszcze te poziomy cen akceptują (sprzedaż ON nadal rośnie). Z punktu widzenia funkcjonowania rynku nie ma więc powodu obniżania cen w celu podtrzymywania sprzedaży, bo sprzedaż ciągle ma się dobrze – zapewne dzięki popytowi ze strony firm. Można więc zaryzykować twierdzenie, że klienci detaliczni są na stacjach benzynowych trochę ofiarami ciągle dobrej koniunktury w polskiej gospodarce i dobrej sytuacji finansowej polskich firm.

Oczywiście skoro w skali całego rynku i całego kraju z popytem na paliwo i z jego sprzedażą nadal jest wszystko w porządku, to znaczy, że nie ma żadnego powodu, aby państwo interweniowało na tym rynku na przykład zmieniając regulacje podatkowe. Wysokie ceny paliw są oczywiście dla gospodarki niekorzystne, ale znacznie gorsza dla niej jest niestabilność przepisów, zwłaszcza tych podatkowych. Manipulowanie stawką akcyzy, czy VAT tylko i wyłącznie po to, aby obniżyć cenę końcową danego produktu byłoby dla mnie czymś bardzo dziwnym i trudnym do zaakceptowania. System podatkowy w państwie z pewnością nie służy do ustalania przez rząd jakichkolwiek cen na rynku detalicznym.

Zupełnie inną sprawą jest zależnośc w sprawie tych podatków Polski od ustaleń Unii Europejskiej. Rząd nawet gdyby chciał obniżyć podatki, to nie może, bo mu Unia zabrania. W tym kontekście dość zabawnie brzmią protesty przeciwko wchodzeniu Polski do unii fiskalnej, bo to grozi utratą suwerenności. Polska od kilku lat nie ma możliwości swobodnego i samodzielnego ustalania stawek niektórych podtków na poziomach dowolnie wybranych. Nie wiem zatem jakiej suwerenności miałaby nas pozbawić unia fiskalna. No ale to już trochę inna historia.

Podsumowując, dobrze, że kiedy wzrost cen pszenicy w ubiegłym roku przekraczał 100% w skali roku nikt nie wpadł na pomysł, aby w ramach protestu celowo powoli przeżuwać bułki przy kasie w piekarni.

5 komentarzy:

Michal pisze...

Może to efekt "promocji" przedwyborczej. ja wtedy pierwszy raz zatankowałem na orlenie do pełna ;)

Rafał Hirsch pisze...

wczoraj kilka osób na twitterze mnie przekonywało, że ceny specjalnie były niżej przed wyborami. Kusząca hipoteza, ale jak dla mnie za słabo udokumentowana. :)

Anonimowy pisze...

Prawdziwy problem naszego rynku paliwowego to monopol lub duopol na poziomie hurtowym tu należny szukać przyczyn obecnego stanu rzeczy.


Jarek

Anonimowy pisze...

Panie Rafale,
Ceny ropy spadają, ceny paliw rosną. Jak wyjaśnić tę ujemną korelację, lub jej brak?

Ujemny pisze...

"System podatkowy w państwie z pewnością nie służy do ustalania przez rząd jakichkolwiek cen na rynku detalicznym. "

Jednak ceny lekarstw zostały wyregulowane. Teraz wszystko kosztuje tyle samo w każdej aptece.
Jak aptekarz jest mało obrotny i nie wynegocjuje ceny w hurtowni to ma niska marże lub stratę.
Więc może państwo niech usztywni ceny paliw tak jak lekarstw.