Draghi vs. Weidmann czyli najwazniejszy spór w Europie


The Beatles – The Rolling Stones, Keynes – Friedman, Blur – Oasis, Real – Barcelona, Tusk – Kaczyński, Apple – Microsoft. Świat zna całą masę takich prawdziwych, albo wymyślonych sporów/pojedynków/rywalizacji. Ludzie to lubią, bo takie uproszczenie ułatwia identyfikację z jedną ze stron. Możliwe, że zbliżamy się do momentu, w którym „pod strzechy” trafi supernudna dla przeciętnego obywatela dyskusja na temat roli Europejskiego Banku Centralnego w strefie euro.


Bankowość centralna z pewnością jest mniej atrakcyjna i podniecająca od piłki nożnej, polityki czy rokendrola. Ale jeśli sprawę się przedstawi jako wielki pojedynek Włocha Mario Draghiego z Niemcem Jensem Weidmannem, to stwarza to już szanse na jakąś ciekawą historię.

A panowie kłócą się coraz donośniej i bardziej zamaszyście. Mówiąc w skrócie Draghi to prezes ECB, który uważa, że sytuacja jest nadzwyczajna, strefa euro nie działa tak jak powinna, więc trzeba użyć środków nadzwyczajnych aby ją naprawić, czyli przeprowadzić interwencje skupując obligacje państw południa Europy po to, aby spadła ich rentowność i automatycznie spadły koszty obsługi długu w tych krajach. Weidmann to prezes niemieckiego Bundesbanku, który jest przyzwyczajony do tego, że ECB robi to, co mu Bundesbank podpowiada. Tym razem Bundesbank nie chce żadnych nadzwyczajnych interwencji, bo boi się, że po niej rządy państw południa Europy przestaną reformować swoje gospodarki, będą naciskać na kolejne interwencje, a ponadto jest to niezgodne z unijnymi traktatami.

Tylko dzisiaj i Draghi i Weidmann opublikowali swoje stanowiska w niemieckiej prasie ( która strasznie się tym tematem podnieca, zwłaszcza Der Spiegel i Bild ). Weidmann dał wywiad do Spiegla, a Draghi napisał tekst do Die Zeit. Porównując te dwa teksty widać wyraźnie, że panowie róźnią się nawet mentalnościowo i zupełnie inaczej podchodzą nawet do całkowicie fundamentalnych kwestii konstrukcji strefy euro i błędów w tej konstrukcji. Oto Draghi:


 A oto Weidmann:


Czyli Draghi mówi „ to co jest - nie działa, zróbmy coś nowego inaczej”. Weidmann mówi „ to co jest - nie działa, ale nie ma nic innego, więc się tego trzymajmy”. Weidmann mówi, że trzeba się trzymać tego, co jest dopóki nie powstanie na przykład unia polityczna. W tej kwestii Draghi mówi bardzo jasno


Czyli nie czekajmy na polityków i nowa unię polityczną i róbmy coś już teraz ( bo nam się strefa euro w międzyczasie rozleci). Po czym Draghi idzie krok dalej i zapowiada posunięcia nadzwyczajne:


Czyli ECB jako bank centralny 17 państw musi dbac o to, aby jego decyzje miały taki sam wpływ na rynki we wszystkich 17 państwach. Jeśli więc w niektórych państwach rynek nie działa tak jak powinien, bo wpadł w panikę, to ECB musi tam zaprowadzić ład i porządek ( czyli przywrócić stare rentowności obligacji wykupując je), aby docierać do wszystkich obywateli strefy euro w taki sam sposób. Do tego Draghi mówi, że wprawdzie ECB nie jest instytucją polityczną, ale zamierza walczyć o stabilność i siłę waluty jako instytucja UE. Czyli tak jakby mówił „powinni to robić politycy, ale skoro oni nie robią nic, to my nie pozwolimy euro upaść i sami je uratujemy”. Dokładnie takiego podejścia obawia się Weidmann.


Najbliższe posiedzenie ECB 6 września. Obecnie wszystko wskazuje na to, że Weidmann jest w mniejszości i bank ogłosi jakieś nadzwyczajne rozwiązania. Gdyby nie było to przesądzone, Draghi nie zapowiadałby tego w sposób tak otwarty, a Weidmann nie protestowałby przeciwko temu w sposób równie otwarty.

Jeden i drugi chce uratować strefę euro, czyli coś, co ma ogromny wpływ na życie setek milionów ludzi w Europie. W tym sensie jest to dyskusja, którą można spokojnie "sprzedawać" w Bildzie na pierwszej stronie. Kto ma rację w tej dyskusji ? Nie mogę oprzeć się wrażeniu że rację ma i jeden i drugi.

1 komentarz:

lion137 pisze...

Wydaje mi sie ze banksterzy chca znowu przystrzyc owce - wykupic cos tanio w Grecji. Jedynym ratunkiem dla grekow byloby wywrocenie kieszeni i powiedzenie sorry nie oddamy. I przebolec pare latek jazdy na rowerach, wachania tylko francuskiego wina. A i populacja zdrowsa bylaby i przedsiebiorczosc by sie odrodzila;)