Polski sierpień ?

Moda na Polskę trwa. Najnowszy przejaw mody ? Notowania CDSów, czyli kosztu ubezpieczenia przed bankructwem emitenta. W tym przypadku koszt ubezpieczenia przed bankructwem Polski. Właśnie wyłamał się z trendu trwającego od 2008.




W piątek polski CDS spadł ze 168,5 bps do 151,4 bps, czyli o ponad 10% - bardzo duży ruch, nawet jak na chybotliwy rynek CDS. Notowania CDSów są oczywiście zależne od notowań samych obligacji, a te też ostatnio biją rekordy.



Co ciekawe, ostatnio polskie obligacje drożeją nawet wtedy kiedy niemieckie tanieją, co sprawia, że spread pomiędzy papierami i niemieckimi znacząco się zmniejsza. W piątek różnica między rentownością polskich i niemieckich 10-latek wynosiła już tylko 330 bps, już dawno tak nie było.

Wracając do CDSów - są one ciekawe, bo są w znacznie większym niż obligacje stopniu przedmiotem gry spekulacyjnej, reagują w jedną i drugą stronę znacznie bardziej żywiołowo niż obligacje, co łatwo zobaczyć porównując zmiany notowań polskich cdsów i polskich obligacji



Kapitał napływający na rynek polskich obligacji oczywiście po drodze umacnia nam złotego, który po przejściu poniżej 4,08 ma otwartą drogę może nawet i do 3,90.



Równie interesująco wygląda kurs złotego do franka szwajcarskiego



Przyczyny nagłej popularności polskiego rynku są dwie. Wewnętrzna i zewnętrzna. Wewnętrzna to oczekiwanie na obniżkę stóp procentowych połączone z zapowiadaną, bardzo małą podażą nowych obligacji. Na sierpień zapowiedziano tylko jeden przetarg nowych obligacji, który już się odbył. Tak naprawdę nie wiadomo kiedy ministerstwo finansów będzie ponownie sprzedawać jakiekolwiek obligacje. Na pewno nie w sierpniu, pewnie we wrześniu, ale kiedy dokładnie nie wiadomo. Taka sytuacja wzmacnia popyt na obligacje na rynku wtórnym.

Zewnętrzna to poszukiwanie przez kapitał idealnego połączenia zysku i ryzyka. W strefie euro inwestorzy mają do wyboru inwestycje bardzo bezpieczne, nie przynoszące zysku ( ujemne rentowności w Niemczech itp. ), albo obligacje z 6% rentowności we Włoszech, czy Hiszpanii, z którymi nie wiadomo co dalej będzie. Polska daje mniej, bo nieco poniżej 5%, ale za to poziom bezpieczeństwa jest bliższy niemieckiemu niż hiszpańskiemu. Czyli jesteśmy w sam raz zarówno z punktu widzenia ryzyka jak i zysku. I oby tak dalej.

Jedynym sektorem polskiego rynku, który nie czuje napływu kapitału i pozostaje w uśpieniu jest rynek akcji na GPW. Wydaje mi się, ze sytuacja w której złoty, cdsy i obligacje umacniają się na potęge, a GPW stoi w miejscu nie może trwać długo.

1 komentarz:

fanbloguhirscha pisze...

Już widzę nagłówki gazet kiedy kapitał zagraniczny zacznie realizować zyski i znajdzie lepsze miejsce na przerzucenie gorącego kartofla. Będzie lament, że nas oszukano i wykorzystano a bankierzy to samo zło i oczywiście wina Tuska. Nie mogę się doczekać.