Rynek finansowy i wybory


Rynek porusza się w rytm pojawiających się i znikających ryzyk. Ryzyka są różne, niektóre są obecne ciągle a inne pojawiają się tylko raz na jakiś czas. Kiedy na danym rynku pojawia się nowe ryzyko, rynek musi je uwzględnić w cenie, wtedy najczęściej mamy spadki.

Jednym z ryzyk, które rynek wycenia jest ryzyko polityczne. W Polsce to ryzyko w ciągu ostatnich 20 lat było praktycznie niezauważalne. W Polsce w tym czasie ani razu nie zdarzyła się sytuacja, żeby jakiś rząd doprowadził w Polsce do recesji/bankructwa/rozruchów społecznych. Politycy w Polsce nigdy nie zagrozili bezpieczeństwu inwestycji w kraju, nikt niczego nie konfiskował, nikogo nie wyrzucał z kraju. Najgłośniejszy w tym czasie konflikt na tym tle, czyli PZU-Eureko udało się załagodzić, bez kompromitujących konsekwencji.

Czyli generalnie nikt na świecie nie będzie z zapartym tchem śledzić wyników wyborów. Wszyscy zakładają, że tak jak zwykle, polski rząd dalej będzie przewidywalny i nie będzie żadnej rewolucji.

Rynek może zareagować negatywnie na wybory tylko w sytuacji w której po wyborach dalej będzie utrzymywać się ryzyko polityczne. Po wyborach może być ono związane wyłącznie z dwiema rzeczami. Po pierwsze z tym, że dalej nie będzie wiadomo kto rządzi. Po drugie z tym, że nie wiadomo kto jest ministrem finansów.

Po wyborach możliwe są cztery scenariusze polityczne:

- PO/PSL
- PO/PSL/Palikot
- PO/PSL/SLD
- PiS/PSL

Pierwszy scenariusz jest dla rynku wymarzony, bo nic się nie zmienia. Czyli ryzyko polityczne związane z niepewnością, co do tego kto rządzi, znika natychmiast i może nawet złoty i obligacje nieco się umacniają z tej okazji. Rynek finansowy generalnie nie ma preferencji politycznych. Analitykom w londyńskim City wszystko jedno kto rządzi, ważne, żeby nie było ryzyka politycznego. W tym scenariuszu to ryzyko znika najszybciej, więc dla rynku jest najlepszy.

W dwóch kolejnych scenariuszach rynek reaguje tak jak w pierwszym pod warunkiem, że pozycja Tuska jako premiera albo Rostowskiego jako ministra finansów nie podlega dyskusji i nie jest przedmiotem politycznego targu. Jeśli siła PSL, SLD lub Palikota jest na tyle duża, że wchodzi w grę nawet zmiana premiera, czy ministra finansów, wtedy ryzyko polityczne się utrzymuje i konsekwencje na rynku mogą być widoczne. Oczywiście tylko do momentu podania do wiadomości nazwisk ewentualnych następców Rostowskiego i Tuska. Powinny to być nazwiska znane, przewidywalne ( pod tym względem SLD na pewno wygląda lepiej niż Palikot ) i wtedy rynek zapomina o polskiej polityce.  

W scenariuszu czwartym ryzyko jest największe, bo tu na pewno zmienia się premier i minister finansów. Nie zaszkodziłoby, gdyby PiS jeszcze przed wyborami podał nazwisko kandydata na ministra finansów, zwłaszcza jeśli sondaże będą wskazywać na możliwość utworzenia rządu PiS/PSL. W tym scenariuszu potrzebna byłaby po wyborach szybka ( najlepiej jeszcze w niedzielę wieczorem ) deklaracja Kaczyńskiego, że będzie chciał reform, a zwłaszcza ograniczenia deficytu sektora finansów publicznych. Z kolei nowy minister finansów będzie oceniany także pod kątem przyszłej współpracy z NBP, więc dobrze by było, gdyby był to ktoś, kto się bez problemu dogada z M.Belką. Ostatnią rzeczą jakiej Polska będzie potrzebować w 2012 będzie konflikt na linii NBP-MF. Ewentualne przechodzenie Zyty Gilowskiej z RPP do rządu na pewno byłoby przyjęte źle, bo podkopywałoby prestiż NBP. Ale pewnie gdyby Kaczyński wziął do rządu na przykład Kluzę, któremu właśnie skończyła się kadencja szefa Komisji Nadzoru Finansowego, to nikt na rynku z tego powodu by się nie skrzywił.  

Zdecydowanie najgorszą sytuacją po wyborach będzie taka, w której PSL ma na tyle dużo głosów, że może robić koalicję większościową zarówno z PO, jak i z PiS. To sytuacja w której przez pewien czas jeszcze nie wiadomo, który scenariusz obowiązuje, a PSL może przeciągać rozmowy koalicyjne i tym samym przedłużać okres niepewności, którego rynki nie znoszą.

Generalnie jeśli do środy nie będzie wiadomo kto będzie premierem i kto ministrem finansów, będzie słabo. Inne stanowiska są nieistotne. Powyborcza retoryka też jest nieistotna. Ale trzeba pamiętać, że rynki finansowe ostatnio są bardzo rozchwiane i wykorzystują każdy pretekst do tego, żeby zarabiać na dużych wahaniach cen. Jeśli Polska przez trzy dni z rzędu nie będzie miała wyznaczonego nowego ministra finansów, to będzie to dla wszystkich pretekst bardzo dobry.  

Tak powinna wyglądać reakcja krótkoterminowa. Potem przyjdzie czas na reakcję długoterminową.

Rynek finansowy, w tym agencje ratingowe zakładają, że Polska po wyborach szybciej niż do tej pory będzie reformować finanse publiczne. Inwestorzy wiedzą na czym polega polityka, dlatego nikt nie oczekiwał żadnych trudniejszych ruchów ze strony rządu w roku wyborczym. Nikt też nie komentuje tego, że trzymanie się rządu przy starych założeniach budżetowych na 2012 ( wzrost PKB 4% ) jest co najmniej dziwne. Wszyscy zakładają, że pomimo tego co dziś mówi Tusk i Rostowski, po wyborach te założenia zostaną zmienione. Co ważniejsze, wszyscy zakładają, że w 2012 faktycznie będą reformy. W momencie, w którym się okaże że nic z tego, polska waluta i obligacje mogą mieć pewne problemy. Jeśli dane makroekonomiczne będą wskazywać na spowolnienie gospodarcze, a dług publiczny nie będzie spadać, wtedy agencje ratingowe mogą zacząć obniżać ratingi ( Polska podobno ma pod tym względem spokój do wiosny. Za kilka miesięcy przyjrzą nam się bliżej ). Polskie potrzeby pożyczkowe w 2012 będą ogromne, więc z niższymi ratingami, wolniejszym wzrostem gospodarczym i wiszącym nad głową długiem publicznym, problem może zrobić się duży i wtedy nawet najlepszy rząd znajdzie się w sytuacji bardzo trudnej.

No ale tego rynek nie będzie dyskontować w poniedziałek powyborczy. Nowy rząd dostanie jeszcze pewnie kilka miesięcy kredytu zaufania.

6 komentarzy:

Wrotek pisze...

Jest jeszcze możliwość PO-SLD-Palikot, albo i być może PO-Palikot

Rafał Hirsch pisze...

zakładam, że koalicje w większości sejmików wojewódzkich spowodują, że jednak PO będzie się trzymać PSLu.

Anonimowy pisze...

dziwne często tak mam, że wpis kolejny w danym dniu (taki jak ten) nie wyświetla mi się w ciągu dnia - oczywiście odświerzam stronę. Jednym słowem wchodziłem tu powiedzmy o 15 i nie widziałem tego wpisu, choć ukazał się o 9:26
Oczywiście pozdrawiam p. Rafała - od pewnego czasu ten blog to moja podstawowa lektura

Anonimowy pisze...

he he - "odświeżam" - odręcznie pisząc nie robię takich byków, tylko na klawiaturze co dziwne

Rafał Hirsch pisze...

a mi na przykład czasami czcionki szaleją przy wrzucaniu postów. albo linki się nie podświetlają. To niestety tylko ogólnodostępna platforma blogowa, a nie prywatna strona.

Anonimowy pisze...

Panie Rafale a czy wogole jakikolwiek wynik bedzie miał odzwierciedlenie na całym rynku...? wszystkich obchodzi to co jest w stanach i sytuacja ze strefa euro.. mysle ze nawet gdyby jakies ryzyko polityczne powstała to i tak bedzie to miało znikomy skutek w notowaniach