Czy FED za miesiąc ogłosi dodruk pieniądza ?


Giełdy lubią czekać na quantitative easing. Quantitative easing (QE) to wykup przez bank centralny z rynku obligacji rządowych, po to aby podnieść ich cenę i tym samym obniżyć ich oprocentowanie. Robi się tak, kiedy oficjalne stopy procentowe są już na zero, a bankowi centralnemu dalej wychodzi z analiz, że trzeba je dalej obniżać. Wtedy poprzez QE obniża się stopy obligacji na rynku. Efekt jest taki, że inwestorzy na rynku w zamian za te obligacje dostają od banku centralnego gotówkę. To jest nowa gotówka, bank centralny od nikogo jej nie pożyczał, ani jej nie kupił. Po prostu dopisał ją sobie do rachunku, czyli mówiąc popularnie dodrukował. Od tego momentu generalnie w gospodarce jest więcej pieniędzy. Banki ( bo to one najczęściej są tymi inwestorami, którzy sprzedają FEDowi obligacje) mogłyby tę nową gotówkę przeznaczyć na przykład na kredyty dla firm, pobudzić gospodarkę ( FED na to właśnie liczy, na tym polega głęboki sens QE )ale banki mogą też sobie nią pospekulować na giełdach, kupić złoto, akcje itd. W rzeczywistości częściej wybierają właśnie tę drugą opcję. Taka perspektywa daje nadzieje na to, że akcje za chwilą mogą drożeć ( bo pojawiły się nowe pieniądze na ich zakupy ). Dlatego perspektywa rychłego dodruku dolarów zwykle napędza wyobraźnie i chęć do zakupów u giełdowych spekulantów, przez co rynki grając pod QE idą często w górę.

Na przykład mniej lub bardziej uzasadnione nadzieje na ogłoszenie kolejnego QE przez FED we wrześniu podtrzymywały indeks S&P500 od konferencji w Jackson Hole 26 sierpnia ( moment w którym Bernanke dał te nadzieje ) do ogłoszenia komunikatu po ostatnim posiedzeniu FED 21 września. Kiedy okazało się, że w komunikacie nie ma QE rynek spadł i wszystko wskazuje na to, że może spadać dalej. No chyba, że znów pojawią się nadzieje na QE. Moim zdaniem mogą się niedługo pojawić.

Ben Bernanke kilka dni temu powiedział, że czas na kolejny ruch ze strony FED ( bardzo możliwe, że QE ) nadejdzie, kiedy zmniejszy się inflacja, albo oczekiwania inflacyjne. Dosłownie powiedział to :
 
"If inflation falls too low or inflation expectations fall too low, that would be something we have to respond to because we do not want deflation,"

Bernanke powiedział „or”, czyli „albo”. Czyli wystarczy, że przy nadal wysokiej inflacji spadną oczekiwania inflacyjne i już będzie powód do działania. No to przejdźmy do tych oczekiwań.

Okazuje się, że spadają i są najniższe od roku. Wygląda to dośc intrygująco. Ale jak nisko muszą spaść, aby FED uznał, ze trzeba działać ?

W USA miarą oczekiwań inflacyjnych jest różnica w rentownościach obligacji o oprocentowaniu stałym i oprocentowaniu zmiennym, zależnym od inflacji. Jeśli np. obligacje o stałym oprocentowaniu mają rentowność 5%, a te uzależnione od inflacji 3%, to znaczy, że rynek oczekuje 2% inflacji. Bo wtedy 2% inflacji dodane do tych 3% na obligacjach zmiennych da 5% czyli tyle samo co obligacje o stałym oprocentowaniu. Czyli miernikiem oczekiwań inflacyjnych w USA jest różnica pomiędzy rentownościami dwóch serii obligacji. Do porównań używa się obligacji pięcioletnich.  

I ta własnie różnica ostatnio spada, co zauważa Financial Times, cytując człowieka z TD Securities :


Czyli kluczowy jest poziom 1,15%. Trochę jeszcze do niego brakuje, ale jest coraz bliżej. Różnicę można obserwować samodzielnie na stronach Bloomberga, dokładnie na tej. Z jednej strony trzeba wziąć yield ( rentowność ) 5letniej obligacji z górnej tabelki US Treasuries, a z drugiej yield 5letniej obligacji z tabelki Inflation Indexed Treasury. Z bieżących notowań widać, że w ostatni piątek różnica wynosiła 1,56% ( różnica pomiędzy 0,95% i -0,61% ).

W Polsce wskaźnik oczekiwań inflacyjnych NBP wylicza samodzielnie i podaje raz w miesiącu. W USA możemy je śledzić codziennie na bieżąco.A najbliższe posiedzenie FED 1 i 2 listopada.

Brak komentarzy: