Zero wzrostu. Czas zacząć go szukać.

Polska gospodarka stanęła w miejscu. Ale nie teraz, tylko kilka miesięcy temu. Pokazał to dzisiaj GUS:


To tabela z komunikatu o zmianie PKB w pierwszym kwartale 2013. Jak widać mieliśmy wzrost o 0,1% w ujęciu kwartał do kwartału (czyli kwartał pierwszy 2013 w stosunku do kwartału czwartego 2012) i wzrost o 0,4% w ujęciu rok do roku (czyli kwartał pierwszy 2013 w stosunku do kwartału pierwszego 2012). To dlaczego tak właściwie piszę nie o tym, co nowe ( dane o kwartale pierwszym), tylko o tym co znane od dawna ( dane o kwartale czwartym) ? Bo te niby znane od dawna też są nowe. I jest to nowość zaskakująca, bo jeszcze 22 dni temu GUS publikował taką tabelkę:


Do dzisiaj było wiadomo, że w czwartym kwartale PKB rosło o 0,1%. Można więc było mówić co najwyżej o poważnym spowolnieniu wzrostu. Trudno było mówić o recesji, albo o tym, że wzrostu nie ma. Bo był. Dzisiaj się okazało, że go jednak nie było.

GUS oczywiście swoim starym zwyczajem nie opublikował żadnej oficjalnej korekty, także w dzisiejszej publikacji mowa jest tylko o danych za pierwszy kwartał. Nie ma ani słowa o tym, że coś się zmieniło w sprawie kwartału czwartego. Ktoś podejrzliwy mógłby uznać, że GUS robi tak specjalnie, żeby ukryć niewygodne fakty o stanie polskiej gospodarki, tzn podać je tak, żeby nikt ich nie zauważył (czy ktoś gdzieś w mediach to zauważył?). Ale z drugiej strony ktoś mniej podejrzliwy może przytomnie zauważyć, że skoro w czwartym kwartale było zero, a w pierwszym jest +0,1%, to znaczy, że się poprawia. I faktycznie tak to wygląda, chociaż trzeba pamiętać, że w trzecim kwartale 2012 (+0,3%) też wyglądało, że już się poprawia po słabym drugim kwartale (+0,1%). Czyli ta poprawa nie jest wcale pewna. Ponadto mamy dwa kwartały obok się ze wzrostem praktycznie zerowym. GUS to zaokrągla do jednego miejsca po przecinku, ale równie dobrze to mogło być -0,04% w Q4 i +0,06% w Q1. Recesja wg standardów światowych to dwa kolejne kwartały z dynamiką kwartał do kwartału poniżej zera. Jak blisko recesji byliśmy ? Bardzo bardzo blisko.

Mimo to, a może własnie dlatego myślę, że można już zaryzykować stwierdzenie, że właśnie mijamy dołek. Chodzi mi bardziej o to, że nie powinno być gorzej, niż o to, że za chwile będzie wyraźniej lepiej. Po efektownym, trwającym rok hamowaniu, teraz pewnie kolejny rok będziemy szorować po dnie (ewentualnie będziemy je udeptywać). Dynamika kredytów dla gospodarstw domowych jest niska, ale lepsza niż pod koniec 2012, dynamika wpływów z VAT w marcu były już lepsze niż w styczniu i lutym, podaż pieniądza od paru miesięcy zaczyna systematycznie rosnąć. Bardzo niska inflacja sprawia, że płace realnie znowu rosną, a emerytury realnie rosną nawet szybciej niż płace. Spadki produkcji przemysłowej nie wyglądają już tak fatalnie jak pod koniec 2012. Oczywiście tym danym nadal można przeciwstawić znacznie więcej takich, które mówią, że jest fatalnie (z bezrobociem na czele), ale ten balans pomiędzy danymi fatalnymi i bardziej neutralnymi powoli się zmienia na lepsze.

O tym, że idzie spore spowolnienie pisałem tu mniej więcej rok temu. Po roku, w dniu w którym GUS publikuje dane pokazujące, że polska gospodarka się zatrzymała, warto rozpocząć poszukiwania sygnałów mówiących o ożywieniu. Oby za rok mówili o nim wszyscy.

4 komentarze:

karroryfer pisze...

a ile dane za 1kw nie zostaną równie po cichu zweryfikowane w dół za 3 miesiące ...

Rafał Hirsch pisze...

może tak być :)

G.T pisze...

0,1 czy -0,01 to w świetle ostatnich pomyłek GUS żadna różnica. Jednak dla przełożonych dyrektora urzędu już tak. Przypominam mamy tylko spowolnienie/ albo jesteśmy w recesji. Różnica wydźwięku spora, korzyść dla władzy nieoceniona, a błąd GUS nie duży.
Jeżeli pominiemy propagandę i przestaniemy określać naszą sytuację w kategoriach o włos od recesji (opierając się na niezbyt precyzyjnych jak ostatnio się okazuje szacunkach) możemy mówić o recesji lub stanie zbliżonym do recesji. Ważniejsze staje się jej długość, czy szybko będziemy w stanie wyjść na prostą, czy też pozbawieni istotnych impulsów rozwoju lata będziemy tkwić w marazmie szorując dno nieważne czy czy 0,1 czy też - 0,1 wzrostu nie do końca miarodajnego wskaźnika PKB.

longterm pisze...

Ja jestem na prawdę w wielkim szoku że wciąż rośniemy. spodziewałem się pierwszego spadkowego kwartału rok do roku i to nie o symboliczne setne procent...nie wiem jak oni to liczą:-)