Pędzikiem ku ryzyku, czyli nie jest łatwo być bankiem



Rok 2013, Polska. Jestem bankiem. Gospodarka zmierza w stronę recesji, firmy nie chcą inwestować, więc nie biorą kredytów, ludzie nie kupują mieszkań tak jak 6 lat temu. Zarabia się coraz trudniej. Ale rząd i KNF starając się ożywić gospodarkę postanawiają poluzować warunki na jakich mogę udzielać kredytów. Po kilku latach przerwy znów mogę pożyczać nawet tym, którzy wg reguł obowiązujących do niedawna nie mieli żadnej zdolności kredytowej. Robi się ciekawie.

Ludzi, którzy potrzebują pieniędzy tak bardzo, że do niedawna pożyczali je w szarej strefie na ponad 100% rocznie najlepiej skusić tym, że będzie łatwo, szybko i bezboleśnie. Jednym słowem „pędzikiem”. I spokojnie dowalam im 21% rocznie.


To nic że inflacja to tylko 1%, bo 21% to przecież prawie jak za darmo dla kogoś, kto przed chwilą zadłużał się w Providencie na 140% rocznie. Tylko, czy te wszystkie ofiary losu potem to wszystko pospłacają ?

Jak pożyczę na rynku 100 mln na 4% rocznie, a potem udostępnie to klientom w pożyczkach na 21% rocznie, to za rok powinienem mieć jakieś 117 mln. Ale tylko jeśli wszyscy spłacą. Jak co dziesiąty klient nie spłaci to zniknie mi 10 mln. Czyli będzie na koniec roku nie 117 mln tylko 107 mln. Ciągle chyba nieźle. Pomysł zrobi się bez sensu, jak przepadnie mi 17% pożyczek. Bo wtedy znika jakikolwiek zysk. No i kurczę jest ryzyko, bo wg danych na koniec lutego w kategorii „kredyty inne konsumpcyjne” (inne niż ratalne i samochodowe) odsetek tych, które przepadły to 18,76%. To jak tutaj mi też tyle przepadnie, to trzeba będzie dopłacać do interesu. No chyba, że te nie spłacone sprzedam za ćwierć ceny sępom z firm windykacyjnych zarabiającym w e-sądzie. Albo ci, co mi odpadną przestaną płacić dopiero za pół roku, a pierwszch sześć rat jeszcze jakoś z siebie wycisną. Tak czy inaczej będzie gdzieś na styk. Ledwo, ledwo. Emocje do ostatniej minuty meczu.

Wiem, wiem, mógłbym to wszystko włożyć na 3,2% w obligacje Rostowskiego i iść spać. Ale przecież jestem jeszcze młody, nie chcę spać i potrzebuję w życiu ryzyka. Poza tym w obligacjach mam już tyle, że już nie mogę na to patrzeć. Nie jest łatwo być bankiem w środowisku recesyjnym. Ale nie ma co narzekać. Czas na trochę adrenaliny. Ruszamy się, ruszamy, nie śpimy, polski ryneczku !

5 komentarzy:

dedek pisze...

Panie Rafale,

Coś się "popsuło temu blogu", od miesiąca nie są indeksowane na blogrollu Pana wpisy. Myślałem nawet, że zawiesił pan bloga. Google pokazuje ten wpis jako ostatni:

RAFAŁ HIRSCH
Polska: zima trwa
1 miesiąc temu

Rafał Hirsch pisze...

i jak to się naprawia ? gdyż jestem ciemny w tym temacie...

dedek pisze...

Niestety nic nie wygooglałem, też nie wiem :/

Unknown pisze...

W strumieniu feedly też nie pojawiają się informacjeo nowych wpisach na blogu.

Anonimowy pisze...

Kanał RSS dla komentarzy działą, problem jest tylko z
http://rafalhirsch.blogspot.com/feeds/posts/default

Zwraca 302 Moved Temporarily, Rafał nic nie mieszałeś w ustawieniach?