Polska gospodarka nie do zdarcia, odcinek kolejny

Wszyscy wieszczący rychłe załamanie koniunktury w Polsce mają prawdziwego pecha. W kilka dni po lepszym od oczekiwań odczycie PKB z 2011 upadł kolejny z ich argumentów.


Dziś okazało się, że polski PMI - wskaźnik aktywności w przemyśle – znów rośnie. I to najszybciej od sześciu miesięcy. Miesiąc temu było głośno o tym, że właśnie PMI spadając poniżej 50 punktów wskazuje rychłe nadejście gorszych czasów, bo nie ma nowych zamówień w przemyśle i niechybnie za chwile dopadnie nas kryzys. Minął miesiąc i znów są zamówienia, a sam wskaźnik znów jest powyżej 50 punktów wskazując rozwój gospodarczy (PMI to wskaźnik, który powyżej 50 pkt wskazuje na rozwój, a poniżej 50 pkt na recesję w przemyśle)



Aby dobić pesymistów, którzy od roku zapowiadają spowolnienie w polskiej gospodarce proponuje jeszcze fragment dzisiejszego komentarza Ignacego Morawskiego, ekonomisty z Polskiego Banku Przedsiębiorczości



Oczywiście nie mam żadnych złudzeń, wiem że w najbliższych dniach wielokrotnie usłyszę, że wprawdzie teraz jest dobrze, ale już wkrótce będzie gorzej, bo jest kryzys w Europie i spowolnienie nas nie ominie. Słyszę to od roku co miesiąc.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Jestem optymistką i mam ogromną nadzieję, że burza przejdzie bokiem, ale nawet współautorka badania dziś w rozmowie z Tobą miała wątpliwości czy nie jest zbyt wcześnie, by już odetchnąć. Niech już ta Grecja upadnie...
AJ

Anonimowy pisze...

"w najbliższych dniach wielokrotnie usłyszę, że wprawdzie teraz jest dobrze, ale już wkrótce będzie gorzej, bo jest kryzys w Europie i spowolnienie nas nie ominie. Słyszę to od roku co miesiąc."

Ja też to słyszę ... w TVN CNBC ... telewizja ogłupia!

theblitz pisze...

A tam, wskaźnik CLI jest często korygowany wstecz przez co jego punkty zwrotne przesuwają się i choć długoterminowi gracze używają tych dwóch wskaźników do wyłapywania nadrzędnych trendów na rynku akcji to osobiście wole obejrzeć w niedziele finał NFL, jak NYGiants wygrają finał to na rynkach będą wzrosty.
Jak do tej pory skuteczność wskaźnika SuperBowl wynosi ponad 80%, a w latach 1967-2000 pomylił się tylko dwa razy :D.

Jakoś trzeba się utwierdzać w tym, ze są nieomylne wskaźniki na rynkach finansowych. Problem w tym, ze gdyby takie były to ten biznes już dawno by nie istniał.

Mar pisze...

Ja tam wolę stosować wskaźnik Big Mac'a, ewentualnie wskaźnik śniegu w Bostonie. Coraz modniejsze staje się też ostatnio wróżenie z pośladków. W przypadku giełdy to chyba tylko pośladki Bena Bernanke'go byłyby wiarygodne :D

Anonimowy pisze...

Jak przy pośladkach jesteśmy, to chyba również zwieracze inwestorów indywidualnych mają dużą moc prognostyczną.