W Europie władza należy do Europejskiego Banku Centralnego.
ECB zlitował się w 2012 nad Grecją i Grecja nadal należy do strefy euro. W 2013
ECB nie ma litości dla Cypru. A w konflikcie interesów na linii niemiecki podatnik - cypryjski ciułacz ten drugi nie ma szans.
Pisałem kiedyś jaki będzie mechanizm wychodzenia Grecji ze strefy euro, wskazując, że kluczowym rozgrywającym w takim procesie będzie
Europejski Bank Centralny. To jego decyzje o odcięciu greckich banków od
finansowania mogłyby zmusić Ateny wyjścia ze strefy i do uratowania systemu
bankowego nowymi, świeżo wydrukowanymi pieniędzmi, czyli nie euro, a drachmami,
bo euro drukuje się we Frankfurcie, a nie w Atenach. Grecja nadal jest w
strefie euro, bo ECB był dla niej łaskawy i finansowania nie odciął. Ale parę
dni temu przestał być łaskawy dla Cypru. Im odciął.
Cypryjskie banki są wyjątkowe z kilku powodów. Swego czasu
inwestowały dużo pieniędzy w greckie obligacje, kiedy Grecja ogłosiła rok temu
częściową niewypłacalność cypryjskie banki wpadły w takie tarapaty, że od
tamtej pory żyją wyłącznie dzięki kroplówce z Europejskiego Banku Centralnego
(pod postacią ELA czyli emergency liquidity assistance). Państwo cypryjskie
samodzielnie nie jest w stanie pokryć tych strat, bo aktywa cypryjskich banków
ośmiokrotnie przekraczają PKB Cypru (w Polsce aktywa wszystkich banków to
niecałe 90% PKB kraju). Dodatkowo cypryjskie banki są niesamowicie zlewarowane,
czyli prowadzą bardzo ryzykowną politykę. Lewar, czyli stosunek wartości
aktywów do kapitału własnego wynosi tam około 30 do 1. W Polsce w styczniu to
było dokładnie 9,2 do 1 i bardzo rzadko wyskakujemy powyżej 10 do 1. Co bardzo ważne, banki cypryjskie finansują swoją
działalność prawie wyłącznie z depozytów oraz w ostatnich miesiącach z
pieniędzy pożyczanych z ECB. Banki w wielu krajach Europy Zachodniej finansują
się w dużej części poprzez emisje obligacji, albo krótkoterminowe pożyczki z
rynku międzybankowego. Są więc w nich pieniądze nie tylko ciułaczy –
depozytariuszy, ale także dużych inwestorów z rynku. Na Cyprze w bankach po tym
jak ECB ogłosił, że zabiera swoje pożyczki, pozostały tylko pieniądze
depozytariuszy. Jeszcze jedna bardzo ważna cecha cypryjskich banków: wartość
depozytów pochodzących z zagranicy przekracza 100% cypryjskiego PKB.
W sytuacji odcięcia finansowania z ECB w bilansach banków
cypryjskich powstaje tak duża dziura, że stają się one bankrutami. Uratować je
może tylko nowy kapitał. Nie da się go zdobyć poprzez emisje akcji na rynku, bo
nikt tych akcji nie kupi, nie da się go zdobyć z budżetu poprzez
nacjonalizacje, bo państwo cypryjskie po prostu nie ma takich pieniędzy. I nie
może ich wydrukować, bo jest w strefie euro i nie ma własnej waluty. I to jest
moment, w którym jesteśmy już bardzo blisko wyjścia ze strefy, ale pojawia się
inny pomysł. Skoro w cypryjskich bankach są tylko pieniądze depozytariuszy, to
zabieramy część tych pieniędzy i dajemy bankom jako ich nowy kapitał.
Depozytariusze oczywiście dostają akcje tych banków. Mamy więc typowy dla
postępowania upadłościowego proces zamiany długu na kapitał – wierzyciel, w tym
wypadku depozytariusze rezygnuje z części swojej należności, a w zamian dostaje akcje, z wierzyciela staje
się więc współwłaścicielem. Problem polega tylko na tym, że na Cyprze to
rozwiązanie jest przymusowe – wbrew woli depozytariuszy. Zabiera im się część
depozytów (jeszcze do końca nie wiadomo jak dużą część, bo podobno jutro może
to się jeszcze pozmieniać, ale zapewne od kilku do kilkunastu procent), a w
zamian dostają akcje, które oczywiście są bezwartościowe, bo to akcje banków,
które są w stanie śmierci klinicznej.
Ale gdyby tego nie zrobić, to te banki upadłyby w ciągu paru
tygodni. Wtedy depozytariusze straciliby nie kilka-klikanaście procent, tylko
zapewne 100%.
Jest też inna możliwość – Unia pożycza rządowi Cypru tyle
ile trzeba, aby uratować system bankowy i przetrwać jako państwo z jakąś tam
sensowną stabilnością. Wtedy znacząco rośnie dług publiczny, który trzeba
spłacać, Unia razem z MFW dyktują drakońskie warunki zaciskania pasa, Cypr
idzie drogą Grecji w stronę potężnej, wieloletniej recesji, która kosztuje
bardzo dużo wszystkich podatników. Obciążając depozytariuszy banków Cypr mniej
więcej połowę tego kosztu wyprowadza za granicę i obciąża nim głównie Rosjan i
Brytyjczyków (chociaż mam wrażenie, że taki na przykład Ryszard Krauze też
dostaje po kieszeni). Wygląda więc na to, że przymusowe i podstępne przejęcie
przez rząd części depozytów w bankach to i tak najlepsze możliwe rozwiązanie.
Ale i tak może ono mieć dalekosiężne konsekwencje, które trudno wycenić.
Po pierwsze taki ruch to utrata zaufania do systemu władzy i
systemu finansowego, w którym przecież depozyty w bankach są objęte gwarancjami
państwowymi. To jest absolutna podstawa współczesnej bankowości. Na Cyprze państwo
które niby gwarantuje bezpieczeństwo depozytów samo te depozyty zabiera, nie
oszczędzając nawet tych najdrobniejszych. I nie chodzi tu o poziom zaufania na
Cyprze, bo tam już jest piekło. Chodzi bardziej o reakcje depozytariuszy w
Hiszpanii, we Włoszech, albo chociażby na Malcie czy w Słowenii. Czy pomyślą
sobie „skoro na Cyprze robią takie rzeczy, to u nas też to mogą zrobić, trzeba
uciekać z pieniędzmi” ?
Po drugie co zrobią inwestorzy na rynkach finansowych – czy w
obawie przed nerwową reakcją drobnych ciułaczy sami nie zareagują nerwowo nawet
wcześniej i nie zaczną wycofywać znacznie większej kasy ze strefy euro – co natychmiast
się odbije chociażby na rentownościach obligacji i cały wielki kryzys w strefie
ugaszony w lipcu 2012 przez ECB znów wybuchnie (rozpalony ponownie przez ECB, o
ironio). Z pierwszych doniesień z budzących się po weekendzie rynków azjatycko-nowozelandzkich wynika, że euro dośc wyraźnie traci na wartości. Ale może to tylko chwilowe ?
Po trzecie – i tutaj najtrudniej przewidzieć skutki – jak zmieni
się architektura finansowa współczesnego świata kiedy się okazuje, że już nie
tylko obligacje rządowe nie są bezpieczne (to wiadomo co najmniej od ponad roku),
ale obarczone ryzykiem są także depozyty bankowe niby gwarantowane przez
państwo. Kiedyś portfele inwestycyjne budowano na zasadzie: część ryzykowna –
akcje, instrumenty pochodne, część bezpieczna – obligacje rządowe, depozyty
bankowe. Teraz się okazuje, że część bezpieczna to fikcja. Ale co dalej ? Gdzie
ta kasa popłynie ? Tak po prostu na rachunki w postrzeganych jako bezpieczne bankach
niemieckich (podobnie jak z obligacji hiszpańskich w lecie 2012 popłynęła do
obligacji niemieckich?), czy może w jakieś zupełnie inne klasy aktywów, a przy okazji zapewne na inne kontynenty ? Może
paradoksalnie jakaś część inwestorów uzna, że skoro nie ma aktywów naprawdę bezpiecznych
i nie da się uciec przed ryzykiem, to po prostu chodźmy na giełdę i kupmy
jakieś akcje – i tym samym przedłuży trwającą od 4 lat hossę ? A może ta hossa
trwa pomimo kryzysów właśnie dlatego, że ten proces toczy się już od jakiegoś
czasu ? Tu nie ma oczywistych odpowiedzi, dlatego jest ciekawie.
A może jednak Unia zrobi krok w tył i zmieni rozkład
obciążenia depozytariuszy na Cyprze tak, że ci z depozytami poniżej
gwarantowanego przez państwo poziomu 100 tys. euro jednak zostaną oszczędzeni,
a odpowiednio więcej zostanie zabrane z depozytów większych i nie objętych
gwarancją. W ten sposób wiara w solidność gwarancji państwowych mogłaby
przetrwać - kosztem głównie oszczędności najbogatszych Rosjan, którzy jednak
przecież nie są obywatelami unijnymi. Sprawa podobno nie jest jeszcze do końca załatwiona i w poniedziałek parę rzeczy może się zmienić.
Pozostaje pytanie o to, dlaczego tak właściwie ECB jest tak okrutny dla Cypru i odcina kaskę cypryjskim bankom ? Robi to oczywiście po to, aby właśnie zmusić Cypr do numeru z depozytami. A numer z depozytami jest po to, aby ograniczyć koszty ratowania Cypru przez Unię ( czytaj: niemieckiego podatnika). Dlaczego niemiecki podatnik nagle robi się tak istotny ? Zapewne dlatego, że wybory parlamentarne w Niemczech są już za pół roku. A niedawny przykład z Włoch pokazuje, że o podatnika - wyborcę naprawdę trzeba dbać. O cypryjskiego ciułacza można dbać mniej. A poza tym sorry, ale utrzymywanie Cypru faktycznie nie może trwać wiecznie. Zarówno Irlandia jak i Islandia pokazały, że tolerowanie rozrastania się systemu bankowego do rozmiarów wielokrotnie większych od państwa jest głupim pomysłem i prędzej czy później się za to dotkliwie płaci.
A już zupełnie na marginesie: całe zamieszanie wokół Cypru
pokazało ogromną przewagę twittera już nie tylko nad mediami tradycyjnymi, bo
to jest oczywiste od dawna, ale także nad sporą częścią rynków finansowych
zajmującą się analizami dla klientów. Zmiany na tym froncie też mogą być
znaczące i dzisiaj trudno przewidywalne.
Absolutne must-ready w sprawie Cypru:
- Financial Times
- Paweł Morski I
- Paweł Morski II
- The Economist
- FT Alphaville
- Frances Coppola
Absolutne must-ready w sprawie Cypru:
- Financial Times
- Paweł Morski I
- Paweł Morski II
- The Economist
- FT Alphaville
- Frances Coppola
5 komentarzy:
(...)Mamy więc typowy dla postępowania upadłościowego proces zamiany długu na kapitał – dłużnik, w tym wypadku depozytariusze rezygnuje z części swojej należności, a w zamian dostaje akcje, z dłużnika staje się więc współwłaścicielem(...)
Od kiedy to depozytariusz, czyli ktoś trzymający w banku depozyt jest dłuznikiem, raczej wierzycielem w tym wypadku. Błąd w druku ? Ale zastrzegam, ja tam mogę się nie znać na tej "nowej" ekonomii, do analizy takich wydarzeń używam tylko "chłopskiej" logiki.
oczywiście racja. nie dłużnik tylko wierzyciel. Depozytariusz jest wierzycielem banku. Chłopska logika obowiązuje zawsze :)
nie depozytariusze tylko inwestorzy
nie jestes na czasie z aktualnie obowiazujacym nazewnictwem
ps. w temacie twojego dzisiejszego twita o reakcji hiszpanow
czy juz przelales swoje oszczednosci do cypryjskiego banku zeby kilku grubasow pobralo swoja dole bo z tego co widze do hiszpanow masz pretensje ze zachowuja sie racjonalnie,
to w takim razie zaswiec przykladem i oddaj dobrowolnie 10% swoich oszczednosci skoro to taki doskanaly interes i masz pretensje do ludzi ze ratuja co moga
swoja droga to ze "inaczej" widzisz rzeczywistosc to juz kilka razy moglismy sie przekonac, ale zeby obwiniac depozytariuszy o kretynstwo systemu rezerwy czastkowej to juz naprawde jest szczyt
po pierwsze nie wiem o czym piszesz, jaki twit, jacy
Hiszpanie, jakie pretensje, wtf ? po drugie doradzam leki, albo inhalacje może. bo widzę, że nerwy jakieś są.
@rf
o ten wpis chodzi
"w Hiszpanii wymyślili, ze na złość mamie odmrożą sobie uszy. tzn zabiorą pieniądze z banków, zeby upadły :)"
skoro ty mi polecasz leki to ja tobie bilobil, zebys pamietal co splodziles 11h temu
Prześlij komentarz