Hiszpański weekend, część pierwsza

Historię ostatnich miesięcy kryzysu w strefie euro pięknie pokazuje wykres hiszpańskich obligacji dwuletnich. Zwykle koncentrujemy się na tych dziesięcioletnich, które stanowią coś w rodzaju wizytówek państw, a ich rentowność jest jednym z kryteriów przyjmowania do strefy Euro zawartych w traktacie z Maastricht. Wiadomo jednak, że kraj, który ma kłopot z zaufaniem na rynku jest skłonny finansować swój deficyt coraz to "krótszymi" papierami, zanim zupełnie wypadnie z rynku i zostanie zmuszony do rezygnacji z suwerenności na rzecz ECB/MFW/UE, albo mówiąc inaczej na rzecz Niemiec. Dlatego sygnałem prawdziwego upadku Hiszpanii nie będzie to, co się dzieje z ich papierami 10letnimi, ale to co się dzieje z ich papierami 2letnimi. A te są doskonałym barometrem nastrojów w Europie:



Widać doskonale jak ważne w tym roku były dwie operacje LTRO pompowania pieniędzy z ECB w system bankowy. "Przerwa" w kryzysie trwała od listopadowego szczytu unijnego na którym Sarkozy przeforsował pomysł LTRO politycznie do 29 lutego, czyli daty drugiego i ostatniego LTRO. 1 marca 2letnie papiery hiszpańskie miały rentowność 2,15% i to były piękne czasy. Przed ostatnim unijnym szczytem, który akceptował pomoc dla hiszpańskich banków ta rentownośc wynosiła już 5,42%. Po szczycie na chwilę spadła do 3,98%, a wczoraj po publikacji szczegółowego porozumienia Eurogrupy z Hiszpanią w sprawie pomocy ponownie urosła do 5,76%.

Okazało się bowiem, że wbrew wcześniejszym zapowiedziom pomoc dla hiszpańskich banków w europejskich funduszy EFSF / ESM nie pójdzie do nich bezpośrednio, tylko jednak przez hiszpański rząd



Skoro idzie to przez rząd, to znaczy, że zwiększa to dług publiczny państwa, czyli nie przerwano jednak fatalnej spirali "zadłużony rząd ratuje zadłużone banki przez co zadłuża się jeszcze bardziej, przez co obligacje rządu posiadane przez banki tracą na wartości, przez co banki znów trzeba ratować, przez co rząd znów się zadłuża itd" W piątek widzieliśmy element tej spirali, czyli "obligacje rządu tracą na wartości".

Moim zdaniem kluczowym momentem będzie przejście rentowności obligacji dwuletnich powyżej szczytu z listopada 2011, czyli ponad 6,12%. Jeśli ta bariera pęknie w sposób trwały, Hiszpania będzie musiała prosić o pomoc już nie tylko dla banków, ale dla samej siebie, a wszyscy na rynkach wiedzą, że obecnie nikt w Europie nie ma pieniędzy wystarczających do tego, aby tak duży kraj uratować. Dalej jest więc albo brak możliwości finansowania się Hiszpanii na rynku i w efekcie jej rychłe bankructwo, albo interwencja ECB. Czyli bessa, albo hossa. Dlatego warto obserwować te 6,12%. 

Brak komentarzy: