11 uwag na temat długu publicznego

Przeczytałem dziś wstrząsający tekst jakiegoś blogera o tym, że dług publiczny w Polsce przekroczył 1 bilion złotych. To oczywiście nieprawda, dług publiczny nie przekroczył na razie nawet 900 mld PLN, a kiedy już przekroczy 1 bln (bo to oczywiście tylko kwestia czasu) to nie będzie to oznaczać żadnego przełomu, ani tym bardziej katastrofy. Tekst jest bardzo ciekawy, bo zawiera w sobie wszystkie dość popularne mity i stereotypy na temat zadłużenia państwowego, sprowadzające się do stwierdzenia, że generalnie dług jest zły. Do tego często dochodzi stwierdzenie, że będą nim obciążone kolejne pokolenia. Moim zdaniem jest to zestaw bardzo błędnych poglądów. A, że temat jest dość popularny, to przy okazji komentowania tamtego wpisu ułożyłem sobie zestaw swoich własnych poglądów na ten temat:

1. dług nie przekroczył 1 bln PLN i jeszcze przez jakiś czas nie przekroczy
2. dług jest publiczny, przekładanie go więc na prywatne osoby (statystyczni Polacy, pracujący, dług na głowę mieszkańca itp. ) jest kompletnym nieporozumieniem, bo to nie ich dług
3. jakiekolwiek porównywanie sytuacji obywatela zadłużonego w banku do państwa zadłużonego na rynku nie ma sensu. w sytuacji obywatel vs. bank to bank dyktuje wszystkie warunki. W sytuacji państwo vs. rynek państwo ma zdecydowanie więcej do powiedzenia i rynek jest skłonny pozwalać mu na znacznie więcej (chociaż oczywiście są granice tolerancji na rynku)
4. dla osób prywatnych dług publiczny jest dodatkowym źródłem przychodu, bo jest oprocentowany. Sektor prywatny więc nie tylko, że nie musi tego spłacać, ale wręcz jeszcze na tym zarabia.
5. państwo tego długu też spłacać nie musi. nikt na rynku finansowym nie wymaga od państwa o średnio wysokiej wiarygodności spłaty swoich długów, ponieważ dług jest dobry, bo na nim się zarabia. ważne tylko, żeby spłacać regularnie odsetki.
6. pieniądze na odsetki nie są wywalone w błoto, podobnie jak nie w błoto idą pieniądze na raty kredytów mieszkaniowych itp. to tylko koszt wynikający ze świadomego wyboru, że coś chcemy mieć już teraz, a nie za 20 lat.
7. Jeśli nominalny wzrost PKB w państwie jest większy niż oprocentowanie długu, to dług opłaca się także z punktu widzenia państwa i opłaca się finansowanie gospodarki w ten sposób.
8. państwo nie zaciąga długu aby sfinansować jakieś konkretne rzeczy, o których potem można by pisać, że na to poszły pożyczone pieniądze. państwo wydaje pieniądze pożyczone na dokładnie to samo, na co pieniądze z podatków - zwykłe wydatki budżetowe, w których od lat największą część stanowią wydatki socjalne. Czyli upraszczając: dług nam rośnie, bo nie rosną nam stawki podatków, składki do ZUS i zdrowotna. 
9. to czy dług wynosi 1 bln, czy 2 bln nie ma żadnego znaczenia. nikt nigdy nie będzie musiał tego spłacać. dług się roluje, a nie spłaca. istotna jest wyłącznie relacja długu do PKB, która w Polsce wynosi mniej niż 55%, czyli mało. Będzie można mówić, że dług jest duży, jak dociągniemy do 90% PKB (chociaż zabrania tego konstytucja)
10. dług państwowy w postaci obligacji w sektorze bankowym pełni funkcję pieniądza (przechowuje wartość i jest powszechnie akceptowanym na rynku międzybankowym środkiem płatniczym),są to wysokiej jakości aktywa finansowe, tak więc im więcej długu państwa na rynku, tym lepsza płynność w sektorze bankowym, tym lepsze możliwości kreacji pieniądza i co za tym idzie pobudzania koniunktury w gospodarce.
11. w sytuacji naprawdę skrajnej państwo dysponujące własną walutą może część długu wyemitowaną w tej walucie spłacić na zawołanie, ponieważ dysponuje możliwością wyemitowania dowolnej ilości pieniądza. (dlatego naprawdę warto mieć własną walutę, kiedy jest się państwem) wiązałoby to się z innymi negatywnymi skutkami dla gospodarki, ale warto mieć zawsze z tyłu głowy, że państwo w ostateczności ma tę możliwość (a obywatel z kredytem w banku nie ma)

7 komentarzy:

Kuba pisze...

2. Skoro nie jest ich (statystycznych, pracujących Polaków) to dlaczego muszą go spłacać?

3. Zarysowana sytuacja jest nieprawdziwa. Niekoniecznie występuje sytuacja obywatel vs. bank, bo pożyczkę można też zaciągnąć od mamy, sąsiada, chwilówki, social- lending, skoku czy innego cholerstwa, czyli też rynku, na którym bank jest jedną z opcji. Tak samo dług zaciąga państwo- nie ma większych różnic.

4. Wręcz przeciwnie. Im wyżej oprocentowany tym osoby prywatne będą musiały w przyszłości więcej w podatkach na niego się zrzucić.

5. "ważne tylko, żeby spłacać regularnie odsetki." Otóż to. Na Cyprze kto miał spłacić odsetki, "państwo" (polecam zapoznać się z elementarną definicją "państwa"...) czy obywatele?

6. Zaciąganie długu nie wynika ze świadomego wyboru, tylko z decyzji części polityków, wybranych przez znaczną mniejszość społeczeństwa.


7. znowu kłania się definicja "państwa". Obywatelom nie opłaca się na pewno.

8. Czy my żyjemy w tym samym kraju? Jest Pan pewny, że nie rosną składki do ZUS czy podatki?

9. Jest Pan pewny, że "nikt nigdy nie będzie musiał tego spłacać"? A co znaczą punkty w wydatkach budżetowych za 2012 rok: 31 mld PLN- obsługa długu krajowego; 10 mld PLN- obsługa zadłużenia zagranicznego? Doskonale Pan wie, że te 55% to skutek tylko i wyłącznie kreatywnej księgowości, w rzeczywistości jest dużo więcej.

10. Czyli Pana zdaniem prawidłowym i odpowiednim sposobem na pobudzanie koniunktury w gospodarce jest kreacja pieniądza?

Rafał Hirsch pisze...

Co do pkt. 8 to zgoda. Rosną, ale bez zadłużania rosłyby zapewne szybciej. Trzecie wyjście w postaci cięcia wydatków socjalnych uważam za absolutną fantastykę jeszcze przez wiele wiele lat.

Reszta punktów tak właściwie sprowadza się do tego samego - tak, uważam, że państwa nie spłacają swoich długów i nikt od nich tego nie oczekuje, dopóki normalnie je obsługują. Zresztą czysto teoretyczna sytuacja spłaty długu przez państwo wywołałaby porządny kryzys w bankach, które musiałyby znaleźć coś zamiast obligacji. Do tego zniknęłaby spora część dostępnego zastawu do operacji repo. Jednym słowem masakra. Ale to na szczęście nigdy się nie stanie :)

karroryfer pisze...

Teza że nikt od pastwa nie oczekuje spłaty zobowiązan jest śmiała ale nie do konca prawdziwa.
Faktycznie w przypadku większości panstw rozwiniętych od czasu wprowadzenia flat money tak jest ( a raczej było bo niecałe 100 lat przerwane wojną światową i zimną wojną to trochę słaby argument aby robić z niego zasadę kosmiczną )
Natomiast my nie jesteśmy jeszcze rozwiniętą gospodarką ( okupujemy jakieś przedostatnie miejsca OECD ) a co więcej garb zadłużenia publicznego raczej nie powoduje przyśpieszenia rozwoju lecz wręcz przeciwniej.

Unknown pisze...

===
2. dług jest publiczny, przekładanie go więc na prywatne osoby (statystyczni Polacy, pracujący, dług na głowę mieszkańca itp. ) jest kompletnym nieporozumieniem, bo to nie ich dług
====

Faktycznie nie ma co przekładać do momentu np takiego stanu jak w Grecji.
Gdy nagle dług staje się przeliczany na obywatela i trzeba walić podatki, obniżać pensję. Bo Państwo zadłużone i nie stać na zaciągniecie nowych kredytów a stare trzeba spłacać.


Tak a do tej pory to dług nie jest liczony na mieszkańca, do punktu gdy trzeba go spłacać.


A Ci co przeliczają na mieszkańca to straszą ludzi???

RandomJog pisze...

W sumie jestem zdziwiony reakcją jaki ten wpis wywołał...
Osób oburzających się z powodu zaciągania długu przez państwo pewnie trudno będzie przekonać, ale dług jest po prostu jednym z narzędzi finansowania działalności. Podobnie jak firma lub gospodarstwo domowe, także państwo musi ocenić czy przy danych warunkach rynkowych zaciąganie długu ma sens. Biorąc pod uwagę, że przez ostatnie lata zazwyczaj nominalny wzrost PKB był wyższy od oprocentowania długu, zadłużanie się było racjonalną decyzją. I warto mieć świadomość, że jest to wyjątkowa sytuacja, ponieważ w wielu innych krajach (i w założeniach standardowych modeli ekonomistów) oprocentowanie jest zazwyczaj równe lub wyższe od wzrostu PKB.
Zagorzali przeciwnicy długu publicznego powinni chyba odpowiedzieć sobie na pytanie czy sami (jako gospodarstwo domowe) wykorzystują pożyczki, czy też nie. Bo zaciągając kredyt hipoteczny przeciętny Kowalski też obciąża przyszłe pokolenia – np. przeznaczając część dochodu na odsetki nie może sfinansować choćby drogiej edukacji swoich dzieci. A tym samym kosztem przyszłych dochodów kolejnego pokolenia finansuje bieżącą konsumpcję.... Tyle tylko, że w przeciwieństwie do państwa, Kowalski zapewne nie będzie mógł ot tak zrolować długu, tylko rzeczywiście będzie musiał go spłacić...
Wreszcie argument dotyczący tego, że to politycy a nie bezpośrednio obywatele decycują na co przeznaczyć środki z wyemintowanego długu ma sens, ale on dotyczy zupełnie innej sprawy. Po pierwsze dotyczy on tego czy pieniądze są wydawane efektywnie. Niemniej jest to temat na zupełnie inną dyskusję i nie przesądza przecież o tym czy zaciąganie długu ma sens. Po drugie dotyczy tego, czy w demokracji wybieramy polityków, którzy przeznaczają środki na cele, które nam odpowiadają. Ale to też temat na inną dyskusję...
Pozdrawiam,

@RandomJog

Unknown pisze...

Ależ tutaj chodzi że powiększany dług nie rozwija kraju. Powoduje podnoszenie podatków i zatrzymanie PKB gdy przekroczy pewną granicę.
Przykład Grecji

Są dobre długi i złe długi.
Czy Polska jest już na etapie na którym dług zaczyna stopować rozwój kraju??

pawel-l pisze...

1. Jeśli dodamy zobowiązania emerytarne to wynosi ok. 300% PKB
2. dług jest publiczny,a odsetki płacą obywatele
3. ok
4. Jedni zarabiają (po opodatkowaniu grosze), inni się zrzucają na odsetki
5. Do czasu. Jak z Amber Gold. Jak zabraknie kolejnych pożyczających to jest finito-krach, hiperinflacja, wojna itp.
6. Tyko, że za 20 lat będzie 2 razy mniej pracujących, a 2 razy więcej emerytów
7. Dług opłaca się Państwu bo inflacja pieniądza (~12% rocznie) jest znacznie większa niż oprocentowanie lokat.
8. Inflacja to podatek od oszczędności i płac.
9. Na papierze można wszystko zrolować, ale miliony emerytów upomną się o godną emeryturę.
10. Do czasu aż pieniądz staje się bezwartościowy
11. W pierwszej kolejności niszczysz rynek kredytowy. Nikt nikomu nie udziela pożyczek. Na początek masz kilka lat depresji